A o czym, jeśli nie o wyborach?
Jest bardzo prawdopodobne, że wygra w drugiej turze Kaczyński. Trzeba mieć szacunek dla jego kociej sprawności. Dlaczego sądzę, że może wygrać?
Po pierwsze – transfer głosów. Część wyborców Komorowskiego będzie rozczarowana jego niskim wynikiem. Niektórzy ludzie lubią po prostu popierać zwycięzców. A Komorowski nie pokazał się jako zwycięzca. Lewica. Kiedyś transfer na Komorowskiego deklarowało 80% wyborców lewicy, teraz już tylko 66%. Ale przecież lewicy bliżej jest do Kaczyńskiego – prywatyzacja, służba zdrowia, państwo socjalne. Co z tego, że Kaczyński jako premier nic z tego nie realizował (ale i tak przejadł nadwyżkę budżetową). Ważne nie to, co robi, ale to co mówi. Jak kiedyś w programie Miecugowa – nieważne, kto historię tworzy, ale kto ją zapisuje. To samo co mówi Kaczyński i co buduje jego pozycję, w ustach Komorowskiego będzie niewiarygodne.
Po drugie – termin. Będzie mniejsza mobilizacja miast, ruszy się wieś.
Nic takiego strasznego w sumie się nie stanie. Łatwiej będzie Platformie wygrać wybory parlamentarne. Ale po prostu głupio. Głupio, bo znowu swoją wolę narzuci Polska mniej wykształcona. Polska nieudaczników i pechowców. Polska licząca na cud, a nie ciężką pracę. I Polska widząca nas nie wśród zaawansowanej cywilizacji europejskiej, ale gdzieś na rubieżach, w nostalgii za utraconymi kresami.
Komorowski nie miał pomysłu na swoją kampanię. Zgodnie z zasadą: Boże chroń mnie przed moimi przyjaciółmi, bo z wrogami sam sobie dam radę – wypowiedzi Palikota, Wajdy, Bartoszewskiego mu nie pomogły. Wsparcie medialne z jego strony było mało efektywne, a atak z drugiej strony – zaskakująco skuteczny.
To dobrze, że otrzymał ostrzeżenie.
A my, którzy głosowali na niego i widzą, że może przegrać? Pocieszmy się, że mądrych jest mniej niż głupich. A więc rzadko się zdarza, aby lepsi wygrali.
Ale na wszelki wypadek jadąc na wakacje zabieram paszport i kwit z urzędu miasta JSam nie wiem, czy to dobry pomysł. Bo ja najczęściej popieram przegranych… Pierwsze głosowanie, w którym głosowałem z większością to było referendum za Unią Europejską. A przedtem?
Pamiętam wybory za czasów komuny. Powiedziałem swoim studentom, że ponieważ konstytucja pozwala nam głosować tajnie, to trzeba korzystać z tego prawa. I zapowiedziałem, kiedy będę głosował zapraszając, aby przyszli i sprawdzili. Przyszedłem z Grażyną wcześnie rano, bo jechaliśmy na rajd. Ktoś z komisji przygotował kwiaty, ale jak weszliśmy za kotarę – to po wyjściu już kwiatów nie było. Mimo naszego skreślenia, tow. Grudzień dostał ponad 99% ważnych głosów. Kolega, który siedział w podobnej komisji wytłumaczył nam potem, że najprostszą metodą poprawienia wyników było dopisanie jednego skreślenia i unieważnienie głosu..
Wybory 4 czerwca – wstyd powiedzieć, ale głosowałem na swojego szefa. Pamiętam olbrzymią dyskusję z M., która ku mojemu oburzeniu zagłosowała na Bujaka. Na szczęście ja przegrałem.
Potem Mazowiecki kontra Wałęsa. W pierwszej turze mój głos był oczywisty. Ale w drugiej chciałem celowo pokazać Lechowi, że nie jest idealnym wyborem – i zagłosowałem na Tymińskiego. Dzisiaj się tego wstydzę, ale wtedy byłem gotowy na większe ryzyko.
Potem Kwaśniewski. To mój kolega (przynajmniej był nim do wyborów). Niby wybory są prywatną sprawą, ale w jego przypadku dowiedział się o moim wyborze z dwóch źródeł. Żona Zb.W. doniosła Joli, że uważam iż na jego wybór jest za wcześnie. A potem przeczytał sobie o tym w New York Timesie. Dziennikarka (znałem ją z jakiejś konferencji Coca-Coli) zadzwoniła do mnie z zapytaniem kto wygra. Powiedziałem, że nie wiem, ale mam powody wierzyć że Kwaśniewski. Dlaczego? – zapytała. To proste, bo ja głosuję na Wałęsę, a moi wybrańcy zawsze przegrywają. Tak jej się to spodobało, że zrobiła z tego tzw. lead swojego tekstu na pierwszej stronie. Pod nazwiskiem.
Nie pamiętam, na kogo głosowałem w drugich wyborach Kwaśniewskiego, ale potem poparłem Tuska…. Może powinni mi zabrać dowód???
Zgadzam się z Tobą. Jak byśmy nie zagłosowali... Kaczyński i tak wygra.
Dodaj komentarz