Galasizm w czystej formie
Mimo, żem pieniacz – dość dawno nie pisałem o życiu poza-politycznym. Dzisiaj krótka wizyta w Citibank. Napisałem do nich kiedyś skargę, że aby wybrać drobną kwotę w euro (nie da się tego zrobić w bankomacie) musiałem odstać ponad godzinę w oddziale. Bank przyznał mi rację i postanowił przeprosić. Bynajmniej nie listownie, ale zapraszając mnie na spotkanie z tzw. doradcą. Godzina w oddziale, druga godzina aby tam dojechać, kolejna aby wrócić.
Jak z tego widać, nie kalkuluje się. Podobnie jak większość kontaktów z tym bankiem. Jechałem do nich już nabuzowany, bo nieopatrznie mi się przypomnieli z kredytem hipotecznym o zmiennej stopie oprocentowania. Mój kredyt o „zmiennej” stopie ma w praktyce od 2004 roku tę samą, zbójecką stopę oprocentowania. Kryzys światowy, oprocentowanie banków centralnych schodzi niemal do zera – ale to nie jest wystarczający powód, aby ciut zmniejszyć oprocentowanie. Zmienność według Citibank to prawo do podwyższenia oprocentowania, kiedy tylko pojawi się jakiś najdrobniejszy pretekst.
Ten bank reklamuje się hasłem: „Citi never sleeps”. Czy okradają mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gratulacje.
Nic dziwnego, że zawód bankiera stacza się na samo dno hierarchii społecznego prestiżu.
W szkole dzieci mają napisać, kim z zawodu są ich rodzice. Jaś pisze, że jego ojciec pracuje w męskim klubie go-go. „jak to”- pyta zgorszona nauczycielka –„przecież ja wiem, gdzie pracuje twój tatuś!”. „Ciii, proszę nie mówić, że tata jest bankierem, bo koledzy będą się śmiali”.
Na razie tak działa w Nowym Jorku (czy to nie tam jest aby centrala Citibanku?), jeszcze trochę a będzie tak i nad Wisłą. Nie tylko Citibank. Także nasze fundusze emerytalne które więcej kasują pieniędzy za pożal się Boże zarządzanie, niż zarabiają dla emerytów; fundusze inwestycyjne nie rozumiejące w co i dlaczego inwestują; banki wciskające opcje walutowe których sami nie rozumieli, SKOK-i….
Bankierzy doszlusowali do prawników i polityków. Jak w tej kolejnej amerykańskiej anegdocie: co to jest tysiąc bankierów związanych łańcuchami na dnie rzeki Hudson? To jest dobry początek.
Wracam do biura i słyszę rzecznika polskiej policji, jak wypowiada się na temat zaczynającego się dzisiaj kongresu Czeczenów. Jeśli na tym kongresie zjawi się Ahmed Zakajew, to nie będziemy mogli zrobić nic innego, jak go aresztować. Ponieważ Rosja wydała za nim list gończy. Twarde prawo, ale prawo. Ciekawe, skąd miałby przyjechać do Polski ten Zakajew? Z Czeczenii nie może, bo by go tam nie czekając na aresztowanie zabili. Skoro Polska musi – no po prostu jak mówi rzecznik grobowym głosem – po prostu musi go zatrzymać, to chyba w całym cywilizowanym świecie grozi mu aresztowanie?
Ahmed Zakajew mieszka sobie spokojnie w Anglii. Anglia nie musi? Nie, po prostu my w Polsce mamy rządy prawa, a tam bezhołowie jest po prostu. Jest list gończy, to się go wykonuje i odsyła do Moskwy. Jak następnym razem przyjedzie Dalaj Lama, to w kajdanki i do Chin. Bo prawo jest prawo.
A wyrzućmy ich wszystkich w cholerę i zainstalujmy komputery. Komputery jako myślące maszyny czasem myślą, nasi politycy i policjanci są od tej przypadłości wolni.
Galasizm (który definiuję jako tłumaczenie prawem swojej niechęci do zrobienia czegoś lub chęci do zrobienia czegoś na złość wszystkim)triumfuje.
Dodaj komentarz