Jak najdalej od...!
Tradycyjnie już zerkam na drugą stronę Rzepy – jest nowy rysunek Krauzego! Idiotyczny, jak zwykle. Stoi grupa grubych facetów i jeden z nich mówi, że został premierem bo nic nie trzeba robić. Fakt, na tle strzelistego i wysportowanego Kaczora - Tusk to grubas jest przysadzisty. Niech Pan się zdecyduje, panie Krauze, czy macie pretensje do Tuska, że chce podwyższyć podatki (to nie jest zadanie łatwe i przyjemne), czy też nie chce nic robić. Na coś się trzeba zdecydować, nie można jednocześnie mieć pretensje o obie, wzajemnie się wykluczające rzeczy.
Stypułkowski wraca do banków. Nie do BPH, ale do BRE. Przy okazji wyjaśnia się, dlaczego odeszło dwóch (a nawet – o czym się nie pisze – trzech) poprzedników. Otóż właściciel banku (niemiecki Commertzbank) wyznacza na członka zarządu prezesa regionalnej spółki holdingowej. Polski prezes kieruje bankiem, w tym niemieckim członkiem zarządu. A potem zamieniają się miejscami – i polski prezes raportuje wobec szefa regionu, tego samego który jest formalnie jego pracownikiem.
Nasze państwo usiłuje upierdzielać się w nasze życie na każdym kroku. Naprawa płotu wymaga zgód konserwatora zabytków, konserwatora przyrody, nadzoru budowlanego, gminy i starostwa (i tak efekt jest żałosny). Ale dopilnowanie przestrzegania prawa w banku, w którym trzymają oszczędności miliony Polaków – na to już nie ma pomysłu i chęci! Nasze oszczędności w tym banku służą do wspierania akcji kredytowej w kraju pochodzenia właściciela. Bo decyzje kredytowe zapadają poza Polską. Polski prezes jest kwiatkiem do dekoracji. Wszyscy to wiedzą, ale nadzór bankowy jest ślepy i bezbronny..
Czy tak szafujący polską racją stanu PIS tego nie widział? Czy tak pragmatyczny i liberalny rząd Platformy nie ma na to pomysłu?
Dlaczego?
Ze swoich, sprzed lat, doświadczeń „rządowych” pamiętam, że wszystkim ekipom rządowym brakuje „oddechu”. Nie ma jakiegoś planu politycznego, jakiegoś zorganizowanego systemu inicjatyw legislacyjnych i zorganizowanej egzekucji prawa – którego celem byłoby dokonanie jakiegoś przełomu. Rządy wikłają się w bieżączkę, w łatanie dziur, w załatwianie pojedynczych niepowiązanych ze sobą spraw. W administrowanie, a nie w rządzenie.
Cała energia przywódców idzie w zdobycie i utrzymanie władzy, a nie w stworzenie wizji władzy tej wykorzystania.
Do tego dochodzi opór materii. Trzeba lat i doświadczeń, aby umieć z tym walczyć. Pamiętam, jak po raz pierwszy próbowaliśmy zmniejszyć ilość administracji poprzez zmniejszenie liczby ministerstw. Jak tylko się do tego zabieraliśmy, natychmiast powstawał krzyk. Ostatecznie w kilka osób wyjechaliśmy pod Warszawę, przygotowaliśmy projekt zmian i z nikim go nie konsultując daliśmy premierowi, który natychmiast (słowo kluczowe – natychmiast!) to wdrożył, nie dając szans na przygotowanie oporu.
Usłyszałem w radio, może więc nie jest to prawda, że podnoszący obecnie VAT rząd podniósł w ubiegłym roku zatrudnienie w administracji o 40 tysięcy. Jeśli to prawda, to … to po prostu źle.
Dobry tekst Z. w Newsweeku o ks. Kantorskim. Kolejny zmarły w ostatnim czasie. Niepokorny, uparty, a jednak na trwałe i dobrze wpisał się w historię. Mnie najbardziej w tym zaciekawił wątek jego relacji z hierarchią kościelną. Akceptacja i wsparcie ze strony Wyszyńskiego. Który miał poczucie własnej wartości i potrafił docenić osoby nie poddające się autorytetom. I zaciekła nienawiść ze strony Glempa, któremu Kantorski zarzucił uległość wobec władzy.
Jak to jest, że taki ktoś jak Wyszyński namaścił na swojego następcę kogoś takiego, jak Glemp? Jak to jest, że Jan Paweł II pozostawił polski kościół Michalikom, Głódziom, Rydzykom…
Kadry instytucji to temat pasjonujący. Boję się go zaczynać, bo mogę o nim godzinami. W korporacjach, wybierających na szefów idiotów. Pisałem o Coca-Coli, Novartisie, Philip Morrisie. Teraz przykład BP, które jest na granicy bankructwa bo jej szef nie zrozumiał zagrożenia. Bycie prezesem BP nie wymaga żadnego wysiłku i może nim być każdy kretyn (jak u Lenina – każda kucharka). Az przychodzi kryzys i wtedy okazuje się, że dobrze byłoby mieć na szczycie kogoś o inteligencji powyżej szympansa…
Polityka. Znowu przyszła fala partii wodzowskich. Podporządkowanych jednemu liderowi i jego ambicjom. Z pozorem demokracji wewnętrznej. To trwały wkład Kaczora do polskiej polityki. Bo w PiS się zaczęło. To partia od początku podporządkowana braciom Kaczyńskim. Raz popełniono błąd, kiedy dopuszczono do niej Olszewskiego… ale prędko doszło do rozłamu.
Platforma zaczynała jako partia trzech tenorów, tak od siebie różnych. Teraz jest to partia Tuska.
SLD miało setki liderów, co jeden to lepszy – te wszystkie Millery, Oleksowie, Kwa sniewscy, Szmajdzińscy, Kaliszowie, Olejniczaki. Teraz jest to partia Napieralskiego.
Czy to dobrze? Ja wierzę w skuteczność władzy wykonawczej. Ale w pozostałych obszarach polityki nie ma moim zdaniem miejsca na wodzów. System jest zamknięty – aby istnieć w polityce trzeba się podłączyć do istniejących partii. A więc trzeba podporządkować się ambicjom Kaczyńskiego, Tuska albo Napieralskiego. Kto więc tam pójdzie? Ktoś zdesperowany, aby się odnaleźć w polityce i gotowy dla tej desperacji na daleko idące uproszczenia, wręcz upokorzenia…
A więc powtórzę po raz kolejny, na pewno nie ostatni – jak najdalej od polityki i polityków!!!!
Dodaj komentarz