Jakiś sens być przecież musi?
Przez prasę przewala się dzisiaj sprawa ewentualnego aresztowania Zakajewa, gdyby miał czelność przyjechać do Polski z Londynu na kongres Czeczenów. Pani redaktor Siedlecka w Wybiórczej, jak przysłowiowy Galas stwierdza – twarde prawo, ale prawo. Przyjedzie – trzeba będzie aresztować. Niezawisły sąd zdecyduje, co dalej. Pani Redaktor! Chciałbym przypomnieć, że są kraje, które wystawiły lub zaraz wystawią list gończy za Dalaj Lamą, premierem Izraela, prezydentem USA oraz papieżem. Czy jak oni przyjadą do Polski, to zgodnie z Pani zasadą legalizmu trzeba będzie ich wsadzić do aresztu i pytać się niezawisłego sądu, co dalej? Są jakieś granice paranoi…
Jeśli Polska nie chce sobie psuć stosunków z Rosją, to nie powinna się zgadzać na organizację zjazdu Czeczenów w Polsce. Jest takie powiedzenie anglosaskie: zjeść ciastko i mieć ciastko (że niby nie można mieć obojga). W polskiej wersji zmienimy to na: i nie zjeść ciastka, i nie mieć ciastka. Najpierw rozdrażnimy Rosjan zgodą na kongres, a potem rozdrażnimy wszystkich innych aresztując Zakajewa. Szczyt dyplomacji!
Drogą idzie dwóch górali po wypłacie. Na środku drogi – psie odchody. „Janecku” – z fantazją odzywa się jeden –„jak go zjesz, to ci zapłacę 100 dolarów”. Janecek unosi się honorem i zjada. Po chwili natykają się na następną i teraz w Janecku odzywa się ambicja: „A ja ci zapłacę Józeficzku też 100 dolarów, jak to zjesz”. Józefek zjada, kasuje pieniądze. Dopiero po chwili zastanowienia konkluduje: „miałem 100 dolarów i teraz też mam. Ty miałeś 100 dolarów, i też je masz. To po jaką cholerę myśmy jedli to gówno?”.
Ministerstwo Skarbu zadecydowało – Energę przejmie PGE (tu cytat) „dla dobra kraju”. Hm. Była kiedyś taka anegdota jak Lech, Czech i Rus znaleźli skrzynię ze złotem. „Podzielimy się po bratersku” – mówi Rus. „O nie nie nie! - zgodnie protestują pozostali bracia – „podzielimy się po równo!”.
Otóż ja bym wolał, aby inwestycje w energię nie odbywały się „dla dobra kraju”, ale zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Fundujemy sobie quasi-monopol, drenujemy pieniądze potrzebne na inwestycje, tworzymy golema. W komunikacie o złożonej ofercie podkreśla się na czołowym miejscu, że po przejęciu Energa zachowa odrębność, w tym swoją siedzibę.
Wchodzimy na teren mojej specjalności zawodowej. Przejęcia dokonuje się w celu uzyskania synergii. Dwie działające w tej samej branży firmy mogą z powodzeniem mieć jeden zarząd, pozbyć się niepotrzebnych nieruchomości, zlikwidować niepotrzebne dublowanie się funkcji – IT, księgowość, kadry, itd. Itp. Ale jak mają się łączyć dwie firmy państwowe, to na wstępie po prostu TRZEBA zapewnić, że nie zlikwidowane zostaną stanowiska w zarządach (no bo przecież nie wyrzucą na bruk politycznych nominatów!). Że nie przeniesie się siedziby z Gdańska - no bo jakby to wytłumaczyć lokalnym przyjaciołom z Platformy? Dopiero niedawno dopchaliśmy się do żłobu, dopiero niedawno rozdaliśmy te stanowiska kolegom i przyjaciołom – i już mielibyśmy je tracić? Nie o taką prywatyzację walczymy!
Platformo! Źle się bawicie! Na forum krynickim na scenie pojawiają się prezesi nowego tworu – grupa P5. Polskie czebole. Powieście sobie to zdjęcie na ścianie. Jak za kilka lat ktoś Iny dojdzie do władzy, to zobaczycie jak postacie na zdjęciu będą zmienione na sympatyków nowej władzy. Wtedy będziecie mówili o zawłaszczaniu Polski. Teraz mówicie o budowaniu silnej Polski.
Jak ważne jest utrzymanie państwowej firmy w swoim województwie pokazuje tekst z Polska The Times pod wzruszającym tytułem: „W KGHM mają serca, nie tylko pieniądze”. Wynika z niego, że w samym tym roku KGHM wydała 9 milionów złotych na szpitale, parafie, uczelnie, teatry, kluby sportowe, osoby prywatne – głównie z Dolnego Śląska.
Można zapytać – i co w tym złego? Jak pieniądze przekazuje ktoś z własnej kieszeni, to jest to działanie szczytne. Ale oni przekazują te pieniądze z naszej kieszeni, to powinno być oddane w formie dywidendy właścicielowi.
Znam to środowisko i wiem, jak takie pieniądze są rozdzielane. Ojciec leżał w szpitalu? Trzeba wesprzeć tę placówkę! Także kościół w rodzinnej wsi. Zapraszają mnie na inauguracje, jak tu nie wesprzeć uczelni? No i wszyscy lubimy spotkać się w loży honorowej na stadionie. Nic nie ma za darmo…
Po fuzji PGE z Energą obie firmy zachowają dwa osobne serca dla swoich regionów. Będą to wielkie serca, dołożymy się do nich płacąc więcej za prąd.
Dziennikarzy nurtuje teraz pytanie, kto jest samcem alfa w Platformie. Kto jest samcem alfa w PIS jest dla wszystkich wiadome. Rozpatrywanie polityki w kontekście takiego pytania wkurza mnie do żywego. Dlaczego mamy patrzyć na politykę, na budowanie państwa – w kontekście prymitywnych ambicji pożal się boże samców alfa. Mówienie o nich ma sens w kontekście szans na przedłużenie gatunku i wynika z fascynacji życiem drapieżników. Tymczasem nawet u zwierząt to nie zawsze działa. U kotów samce alfa często tak są zajęte obroną swojego terytorium, że wtedy kiedy one walczą – samce bez takich ambicji bez przeszkód zapładniają samice. U niektórych małp część męskich osobników przyjmuje role nie-męskie. Jako tacy nie są traktowani jako zagrożenie dla przywódców. Badania genetyczne pokazały, że miały więcej potomstwa, niż samce alfa właśnie.
Jaka jest taktyka samca alfa, w stadzie i w zbiorowości ludzkiej? Wybić albo wypędzić wszystkich, którzy potencjalnie mogą stanowić zagrożenie. Celem uprawiania polityki jest zapewnienie swojej pozycji, a nie skuteczność działania grupy. Niesie to dwie konsekwencje – brak silnego zaplecza. I jak już samiec alfa łaskawie się przekręci, to musi zastąpić go miernota. Bo każdy z charakterem już jest poza stadem.
Czy nie przypomina nam to właśnie sytuacji Platformy i PIS???
Spędziłem kilka lat w firmie zbudowanej przez partnerów. Jeden z nas uważał się za samca alfa i jednocześnie uważał, że ja też mam takie ambicje. Jest to sytuacja opisywana w podręcznikach teorii zarządzania. Dawniej uważało się, że buduje to tzw. positive tension, że jest dla organizacji pożyteczne. Teraz odchodzi się od takiego pomysłu. Jest to sytuacja dla organizacji zabójcza.
W moim przypadku najpierw były próby „cywilizowane”. Deprecjonowanie osiągnięć – niby świetny wynik, ale przecież mógłby być lepszy (kampania wyborcza w PIS?). Potem próba zmarginalizowania pozycji. Jest nas 5 w zarządzie, ale przecież powinien się tam znaleźć każdy, nie można blokować ludziom awansu. Zróbmy zarząd 15 osobowy! (to się dzieje teraz w Platformie). A na koniec – sabotowanie działań partnera. Na zasadzie – mnie zaboli, ale jego ciut bardziej. Tego jeszcze nie ma w polityce, ale zapewniam – to będzie następny etap!
Na tle fascynacji dziennikarskiej tą samczą paralelą – pozytywnie się wyróżnia nowy cykl w „Polityce” o tematach do dyskusji z władzą. Właśnie, przestańmy dyszeć z podniecenia patrząc na konfrontację samców realizujących się naszym kosztem w polityce – a zacznijmy zadawać pytania o sens tego wszystkiego.
Bo jakiś sens w tym wszystkim musi być!
Dodaj komentarz