Każdy skutek ma swoją przyczynę
Dzisiaj w biegu w Paryżu, bez dostępu do polskiej prasy – więc trochę, jak mi to sugeruje Tammi, prywaty.
Wczorajsza droga z biura na lotnisko zajęła mi godzinę, z czego 45 minut trwało pokonanie ronda przy dworcu centralnym. Idiotyczny pomysł pana za przeproszeniem Galasa w połączeniu z zupełnym brakiem policji, która mogłaby pomóc rozładować zamieszanie. Efekt – przez kilka zmian świateł żadne auto nie mogło wjechać na skrzyżowanie. Kręciły się z aparatem jakieś panie z warszawskich tramwajów, może oni zrobią jakąś skuteczną awanturę?
Tammi sugeruje, że powinienem przesłać link do swojego bloga panu za przeproszeniem Galasowi. Jestem pewien, że facet już znalazł siebie na tym blogu. Nie zamierzam mu tego ułatwiać ani utrudniać. Ciekawe, czy kiedyś spotkamy się z jego inicjatywy w sądzie. To mogłoby być ciekawe doświadczenie!
Przekonuję się, że w sieci nie ma mowy o jakiejkolwiek anonimowości. Miałem krótką wypowiedź dla telewizji internetowej Gazety Wyborczej, której według zgodnej opinii i autorów i znajomych – nikt nie ogląda, nikt o niej nie słyszał. Teraz dostaję mnóstwo maili z komentarzami i pytaniami. Ktoś to jednak ogląda.
A’propos sądów – pisałem o sprawie rozwodowej i trzeba się wytłumaczyć. Ostatecznie nie poszedłem, wykpiłem się wyjazdem zagranicznym. Czy to tchórzostwo czy wierność zasadom? Szczerze, sam jeszcze nie odpowiedziałem sobie na to pytanie. Z. przyjął to nadspodziewanie dobrze. O. przyjęła to spodziewanie źle…
Pijak siedzi w knajpie nad kieliszkiem wódeczki.
„Rozum mówi aby więcej nie pić, a żołądek domaga się więcej” – peroruje na głos – „a ponieważ rozum jest mądry, a żołądek głupi, a mądry głupiemu ustępuje – no to cyk!”.
Zgodnie z tym porzekadłem, mądrzy zawsze wychodzą gorzej… Trudno się mówi.
Przyleciałem do Paryża opóźniony i po raz kolejny miałem poglądową lekcję, do czego prowadzi interwencja państwa – obojętnie, czy jest to państwo polskie czy francuskie. We Francji państwo ulega lobby taksówkarzy i w rezultacie jest tam mało taksówek i są to najmniej uprzejmi taksówkarze na świecie. Sam wkładam walizkę do bagażnika, wsiadam do auta i wolno mówię gdzie chcę jechać: „Hotel Le Grand Intercontinental at Opera”. Mówię „hotel” zamiast „otel”, wtrącam angielskie „at” - więc nie będzie dobrze. Facet mówi coś, co brzmi jak „qui ville?”. Jakie miasto!? Powstrzymuję się, aby nie odpowiedzieć „Sewastopol”, tylko odpowiadam „Paris”. Znowu błąd, to po angielsku. Po francusku powinno być „pari”. Teraz jakieś zdanie po francusku, gdzie rozumiem jedno słowo: „adres”. Ha, pamiętam adres – to Scribe. „Scribe?” – powtarza ze zdziwieniem taksówkarz – „scribe, scribe? Aha! Rue Scribe. Rue, rue!” powtarza z satysfakcją. Kolejny napotkany w moim życiu idiota, który chce mnie czegoś nauczyć. Za późno, panie szanowny. Ja już się niczego w życiu nie nauczę.
Chwilę nic się nie dzieje, facet siedzi i wyraźnie na coś czeka. Więc mówię do niego grzecznie po francusku, że nie znam francuskiego i proponuję przejść na angielski. On na to, że nie zna angielskiego i wychodzi po dyspozytora. Ten przychodzi natychmiast i z uśmiechem mnie poucza, że paryscy taksówkarze nie muszą mówić po angielsku. Fair enough – uśmiecham się. Już z dobrym akcentem (w końcu mieszkałem przez trzy lata we francuskojęzycznym kantonie Szwajcarii – i potrafię powtórzyć dwa słowa) powtarzam adres hotelu. Ruszamy, dojeżdżamy na miejsce. Zazwyczaj płacę amerykańskie napiwki, 20% ceny. Ale skoro nie lubimy obcokrajowców (chyba nikogo nie lubimy, jak jeżdżę po Paryżu z Francuzami, jest podobnie), to tym razem z satysfakcją wyliczam należność do dziesięciu euro centów. Po czym na oczach kierowcy daję 10 euro zaskoczonemu boyowi, który pomaga mi otworzyć drzwi. Taka mała, pieniacza satysfakcja. Tym bardziej, że boy okazuje się Polakiem.
W hotelu przed snem przeczytałem wpis KP na temat okręgów jednomandatowych. Gdyby ktoś obudził mnie w nocy i kazał odpowiedzieć, co o tym sądzę – powiedziałbym że jestem za. Ale rozumiem KP – on pisze to po wyborze Stokłosy do Senatu. Też mi się ten wybór nie podoba. Ale dlaczego Stokłosa wygrał? Z jednej strony dlatego, że przeciwko niemu startowała jakaś anonimowa pani poseł z Platformy. Może kończy się już czas, że etykieta partyjna wystarczy do wygrania? Z drugiej strony dlatego, że ludzie nie mają na kogo głosować.
To jest na pewno szerszy temat. Samotny Stokłosa niczego w parlamencie nie zrobi. Ale w przypadku okręgów jednomandatowych niemożliwe jest zbieranie anonimowych szabel, które swój wybór zawdzięczają wyłącznie liderowi partii który łaskawie wpisał je na listę. Aby wygrać, nie wystarczy etykieta partyjna, trzeba jeszcze osobowości. To zupełnie zmieniłoby dynamikę wewnętrzną w wodzowskich partiach. Może jest to wartość, dla której warto przecierpieć takiego Stokłosę w Senacie?
Z rana, przed spotkaniami, śniadanie z Dominique. Mieliśmy godzinę na przedyskutowanie mojej oferty, ale sprawa była prosta. Jedno moje zdanie i od razu odpowiedź, że to dobry pomysł. Teraz trzeba to przekazać prawnikom do przygotowania (uwielbiam ludzi wiedzących czego chcą!), a my zostajemy z kawą i czasem do zabicia. Opowiadamy sobie, co się dzieje w świecie private equity. Ze zdziwieniem konstatujemy, że nasze środowisko powtarza teraz to wszystko, co kilka lat temu doprowadziło do kryzysu – znowu powstają mega-fundusze, znowu z konieczności biorą się za mega transakcje, banki dają taki sam lewar jak wtedy, spirala się rozkręca. Czy nikogo kryzys niczego nie nauczył? Nauczył, nauczył. To działa jak łańcuszek świętego Antoniego, to znaczy pierwsi zarobią a ostatni stracą. Po prostu trzeba się załapać na początek.
Dominique z uśmiechem komentuje wizytę swojego prezydenta w Polsce. Czytam rano komentarze na temat protokolarnych wpadek i jestem zdziwiony. W końcu prezydentem nie został Lepper, tylko były marszałek Sejmu i facet z dobrego domu. Czy jak zaprasza kogoś do siebie, to też sam siada pierwszy i pozwala gościom stać jak słupy soli? To oczywiście drobiazgi, te wszystkie niegrzeczności chłopa wpuszczonego do salonu. Ale jak jest możliwe, że kompania honorowa posługuje się banderą, a nie flagą Polski? Bandera, czyli flaga z dodanym orłem, jest wywieszana na statkach i na placówkach dyplomatycznych. Flaga Polski jest zarówno dla wojska jak i dla kancelarii Prezydenta RP za nudna, to ją sobie urozmaicili! Następnym razem dodajcie pod spodem zdjęcie prezydenta, najlepiej na polowaniu, to jeszcze i las się zmieści, i żubra można będzie domalować!
Zaczyna się od burdelu z flagami, bałaganem protokolarnym i bezmyślnością – a kończy się na katastrofie lotniczej spowodowanej takim samym bałaganem i lekceważeniem wszystkiego.
Zaczyna się od powtarzania wszystkich błędów w świecie wielkich finansów, a kończy się globalnym kryzysem.
Zaczyna się od łatania budżetu sztuczkami księgowymi, a kończy się Grecją…
Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że każdy skutek ma swoją przyczynę?!
O rondach w centrum Warszawy nie bede pisal bo szkoda slow. Zgadzam sie w 100% z Curious'em. O jakosci drog po zimie, z reszta co to za zima byla ja sie pytam, tez nie. Jedynym pozytywem jaki zauwazylem jesli chodzi o komunikacje szeroko pojeta to poustawiane wreszcie biletomaty. Dzieki temu mozna spokojnie kupic bilet w sobote i w niedziele a nawet po 20 kiedy wszystkie sklepy/kioski okoliczne sa juz zamkniete. Troche male te zmiany jak na XXI wiek
p.s. Ale mi sie hasło do przepisania trafiło "YPIZW
Dodaj komentarz