Kolejny Rubikon
Swój wczorajszy wpis zakończyłem definicją dylematu. Już wracając z pracy do domu stanąłem przed takim właśnie dylematem – czy trzymać się przepisów w potwornym korku (zamknięto bez uprzedzenia ulicę Towarową), czy tak jak wszyscy chcący skręcić w prawo z Alei Jerozolimskich wjechać na pas dla autobusów, który nie kończy się przed skrzyżowaniem. Trzymając się zasad jechałem środkowym pasem, przed skrzyżowaniem włączyłem kierunkowskaz. W pewnej chwili zatrzymał się przy mnie jadący pasem dla autobusów duży, czarny samochód. Kierowca uchylił szybę, najwyraźniej chcąc coś do mnie powiedzieć. Też uchyliłem szybę i usłyszałem: „Ty głupi chuju, czemu włączasz kierunkowskaz i nie zjeżdżasz?!”.
No właśnie, czemu? Powinienem w tym miejscu powiedzieć, że ten barwny epitet należy się nie mnie, ale panu za przeproszeniem Galasowi, miejskiemu inżynierowi ruchu. Ale w tym momencie mnie olśniło – co ja się właściwie czepiam tego Galasa? Co człowiek jest winny, że jest głupi? Złośliwość też jest wynikiem jakiegoś zachwiana równowagi hormonalnej lub objawem początków Alzheimera. Problemem nie jest sam Galas, ale system rządzenia miastem i państwem.
Tak samo problemem nie są same korki. Jeździłem w korkach i w Szwajcarii, i w Stanach. W Hiszpanii i Francji. Czym tamte korki różnią się od warszawskich? Otóż tu stoję w korku obok pasa teoretycznie dla autobusów, ale którymi jadą inny użytkownicy drogi. Dlaczego? Bo zarówno policja jak i straż miejska uważa, że blokowanie tego pasa jest problemem firmy autobusowej i że w związku z tym powinna im płacić za pilnowanie tam porządku. Otóż to nie jest ten problem. Problemem jest stwarzanie dylematu, zachęty do ignorowania przepisów, uczenie kpin z zasad i narażanie na obelgi.
Zrezygnował szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, którego częścią jest krajowe centrum zarządzania kryzysowego. Mój kolega, który sprawdził się w walce z powodzią – dostał propozycję pokierowania tym centrum. Kolega wskazał na szereg zmian, które muszą być dokonane aby centrum to miało szansę cokolwiek zrobić. Sugerowanie konieczności dokonania zmian, zmian których nie wymyślił Pan Premier, to atak na władzę.
My tu się koncentrujemy na skomplikowanych relacjach Kaczyńskiego z jego dworem – ale w rządzie mamy bardzo podobną sytuację. Dwór, nieufność wobec wszystkich poza dworem, skupienie na samopoczuciu.
Ważny wywiad w Wybiórczej z Krzysztofem Rybińskim pod tytułem: :”To nie jest przyjazne państwo, to nieprzyjazne draństwo”. Muszę zapisać, aby zapamiętać kilka faktów z tego wywiadu. W 1990 roku w schyłku po niewydolnym komunizmie odziedziczyliśmy armię 159 tysięcy urzędników. Teraz mamy ich 430 tysięcy, za rządów PIS przybyło 50 tysięcy. Ile przybyło za rządów PO? Też 50 tysięcy!
W latach 1989-2006 powstało 406 strategii rządowych, z tego dzisiaj realizowanych jest ciągle z tej liczby 250. Od tamtego czasu przyjęto kilkadziesiąt nowych. Są oczywiście wzajemnie sprzeczne, generują wydatki, do niczego nie doprowadzają.
Planowane zadłużenie Polski do roku 2013 wzrośnie (nie wyniesie, a wzrośnie właśnie!) o 100 mld dolarów. To dwa razy więcej, niż zadłużył nas Gierek!
Kiedyś nie trzeba było reformować państwa, bo było prosperity. Potem nie, bo kryzys. Potem nie, bo prezydent może zawetować. Jakie jest uzasadnienie teraz, po wyborze Komorowskiego kiedy Platforma ma wszystkie narzędzia władzy w swoim ręku? Teraz nie można, bo za rok wybory!
Platforma Obywatelska z partii nadziei zmienia się w partię władzy, która myśli kategoriami od wyborów do wyborów. Partię, w której Tusk wypuścił z butelki dżina w postaci Komorowskiego, w której numer 2 nigdy nie zapomni upokorzenia numerowi 1, w której też szykuje się rozdarcie… Czy nie tym powinniśmy się ekscytować, a nie dworem PIS?
Jest w filmie „Wejście smoka” scena na dżonce, w której pytają się Bruca Lee jaki jest jego styl walki. Walka bez walki – odpowiada. Proszony o wyjaśnienie, podstępem wyciąga pytającego na łódź i sam do niej nie wchodząc, odcumowuje od dżonki. Trzymając w rękach cumę, kontroluje przeciwnika.
Rządzenie bez rządzenia – to wcale nie jest zły pomysł. Jako osoba, która widziała to rządzenie od kuchni – wiem co mówię. Ale ta administracja nie ruszając tego, co ważne – zabiera się do tego, czego nie potrafi.
Umowa gazowa z Rosją, którą kwestionuje teraz Unia – jest tego dobrym przykładem. Słusznie pisze Ziemkiewicz w Rzepie, że polski rząd broniąc swojej decyzji uzależnienia energetycznego do Rosji do 2035 roku decyduje się na twardy konflikt z Unią w sposób, na jaki nie zdecydował się np. broniąc pomocy dla stoczni.
Na czym polega nasza umowa? Zobowiązujemy się przez 25 lat płacić za ilości przekraczające nasze potrzeby bez możliwości odsprzedaży nadwyżek. Jeszcze dłużej, przez 35 lat dajemy Rosjanom monopol na tranzyt gazu polskim rurociągiem i obniżamy koszt tranzytu. Wszystko to w sytuacji, kiedy Rosjanie mają kłopot ze zbyciem gazu, a my stoimy przed szansę wydobycia dużych ilości z łupek.
Dlaczego? Bo PGNiG jest tradycyjnym łupem polityków. Dla pewnej ekipy kierował nim mój dobry kolega, były zastępca z czasów mojej pracy w administracji. Miły człowiek, humanista po Uniwersytecie Śląskim, świetny do pogawędki przy whisky. Ale – na Boga! – skąd on się ma znać na handlu gazem!? Szybko się uczył, jak już dużo wiedział – zmieniła się władza, i przyszedł następny miły facet. I tak w kółko.
Dlatego mimo olbrzymiej sympatii włos mi się jeży ze strachu, jak słyszę mojego przyjaciela na forum w Krynicy, jak broni państwowych firm. Bo niby tylko one mają szansę na zdobycie znaczącej pozycji w świecie. Krzysztof pewno nawet w to wierzy. Ale ja widzę w tym przede wszystkim pozostawienie politykom zabawek. Gdzie i koledzy porządzą, i pieniądze na sponsoring będą, i da się ludziom zarobić.
Krzysztof sprzeciwia się prywatyzacji… czas umierać. I czas o tym pamiętać. Wysiadam rano na podziemnym parkingu z limuzyny i idę do windy. Przede mną idzie w poplamionym fartuchu robotnik – starszy, łysy, ewidentnie zmęczony życiem facet. Chce mnie przepuścić pierwszego. Z uśmiechem wskazuję, że był pierwszy. „Starszym zawsze należy się szacunek” – mówi grzecznie. Wchodzę pierwszy do środka… niemożliwe, aby on był ode mnie młodszy. Ale nie można tego wykluczyć…. Przekroczyłem dzisiaj kolejny Rubikon. Jak zaczną mi ustępować miejsca w tramwaju… dlatego nie jeżdżę tramwajami!
Innam - w tym zawodzie rzeczywiście zależysz od wyników wyborów samorządowych... trzymam kciuki!
A co do mojego stażu... Ja jestem po polonistyce i mam staż w domu kultury :)
Jestem TYLKO 20 lat od Ciebie starszy
Dodaj komentarz