Konstytucyjna wolność słowa
Akurat w rocznicę wydarzeń sierpniowych (co za wyczucie czasu!) sędzia Urszula Malak z sądu okręgowego w Gdańsku (co za wyczucie miejsca!) uznała, że Krzysztof Wyszkowski ma prawo nazywać Wałęsę tajnym współpracownikiem SB. W dawnych czasach w takich sytuacjach biło się oszczercę w pysk, albo stawało się na ubitym polu. Dzisiaj cienka warstwa cywilizacji nakazuje nam odwoływać się do sądów, ale to droga do nikąd.
W sumie jednak to dobra decyzja. Pani sędzina uznała, że konstytucyjna wolność słowa jest wartością nadrzędną. Chciałbym skorzystać z tego konstytucyjnego prawa.
Miałem okazję poznać Krzysztofa Wyszkowskiego, w bezpośrednim kontakcie to miły i wręcz nieśmiały człowiek. Ale jest to osobnik podły. Dlaczego tak sądzę? Zakochała się w nim kiedyś Joanna Kluzik (tak, ta szefowa kampanii wyborczej PIS), zaszła z nim w ciążę. Była to trudna ciąża, więc wylądowała w szpitalu. Wyszkowski długo się nie pojawiał, aż w końcu przyszedł aby powiedzieć, że nie jest gotowy aby być ojcem. Po jego wyjściu Joasia poroniła. Czy takie zachowanie wyczerpuje definicję podłości? Moim zdaniem tak. Szkalowanie Wałęsy i walka z mitem Solidarności – jest już tylko naturalną konsekwencją jego kwalifikacji moralnych.
W ostatnich dniach trudno jest nazywać rzeczy białe białymi, a czarne – czarnymi, zachowując przy tym jakiś elementarny poziom zdrowia psychicznego. Stąd pewno taka fascynacja prostą wypowiedzią prostej Henryki Krzywonos. Ja nie lubię tych odniesień do prostoty… to chyba Kisiel na hasło: „ja jestem prosty człowiek” zareagował ripostą: „nic nie stoi na przeszkodzie, aby się pan trochę skomplikował”. W wojsku dzieli się swoją głęboką refleksją kapral: „wyślesz gdzieś z prostym zadaniem jakiegoś inteligenciaka, to wszystko tak skomplikuje, że nic nie załatwi. A wyślesz jakiegoś idiotę, głupka wioskowego” – rozmarza się kapral – „to jakbyś sam poszedł”.
Jak nie można prosto, to próbujemy skomplikowanie. Igor Janke w Rzepie w tekście „Nadchodzi czas pustej polityki” stawia tezę, że rządzący nie są obecnie z żadnej strony zagrożeni, a więc nie muszą zmieniać państwa. Aż przyjdzie czas, że taka zmiana będzie potrzebna – bo nie będzie się w końcu zgadzać kasa.
Janke uważa, że taka sytuacja jest wynikiem społecznego braku wsłuchania się w głos PIS. Ależ jest właśnie odwrotnie! PIS nie mówi o reformie państwa, ale o tym że to państwo powinno paść na kolana przed świętej pamięci prezydentem, legendarnym przywódcą Solidarności, człowiekiem którego wizja i wola zmieniła Polskę, Europę i świat – przed Lechem Kaczyńskim. Nic innego się nie liczy, nic innego nie jest ważne. W takiej atmosferze, cokolwiek zrobi Platforma – będzie dobrze. Byleby te świry nie zaczęły nam znowu urządzać świata po swojemu (zwracam uwagę, że korzystam tutaj ze swojego konstytucyjnego prawa do wolności słowa!).
Kluczem do wymuszenia reformy państwa jest powstanie normalnej opozycji. Dzisiaj już wyraźnie widać, że dopóki PIS nie poradzi sobie z Kaczyńskim – takiej opozycji nie będzie.
A jest ona rzeczywiście potrzebna! Za rządów Platformy o ponad 10% wzrosło zatrudnienie w administracji publicznej. Mnożą się gabinety polityczne na najniższych szczeblach samorządów. Tworzymy armię ludzi w aspiracjami i bez kwalifikacji. Ta armia przenosi się później do innych działów gospodarki.
W pierwszym półroczu tego roku Polska była trzecim w Europie odbiorcą gazu z Rosji. Druga Francja importowała 6.1 mld metrów sześciennych, a Polska 5.5 miliarda. Polska jako jedyny znaczący klient nie dostał rabatu na gaz, który dla innych wynosi nawet 20-25%. Ale po co PGNiG ma negocjować jakieś upusty, kiedy może wystąpić do regulatora (państwowa firma występuje do państwowego urzędu, to jaki może być efekt?) o podniesienie ceny na gaz dla odbiorców?
Nawet Unia Europejska ma zastrzeżenia do projektu naszej umowy gazowej z Rosją, bo jest skrajnie niekorzystna, co potencjalnie może zagrozić interesom całej Europy. A jaka ma być, kiedy negocjują ją ludzie których jedyną kwalifikacją jest umiejętność budowania sobie układów? Jakie kwalifikacje ma polityk, aby negocjować w naszym imieniu zakupy?? Dlatego będziemy płacić za gaz więcej, niż Niemcy czy Francuzi – mimo, że oni położeni są dalej od centrów zaopatrzenia.
To powinno nas martwić, a nie gwizdy popłuczyn po Solidarności na jakimś partyjnym wiecu w Gdyni. Ale kto nam o tym powie? Sami politycy? PIS jeśli nie daj Boże przejmie władzę, zastąpi (tak jak to zrobił) jednych urzędasów drugimi urzędasami. Dziennikarze? Albo są zaślepieni, albo nie rozumieją, co piszą.
Pani Agnieszka Grotek (Rzepa) w tekście „Cicha prywatyzacja służby zdrowia” bez słowa komentarza przytacza opinię jakiegoś członka Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere: „Rozwój sektora prywatnego przy jednoczesnym kurczeniu się publicznego sprawia, że biedniejsi mają utrudniony dostęp do lekarzy”. Ja rozumiem, że konstytucja daje nam prawo do wolności wypowiedzi. Ale czy to oznacza, że możemy napisać każdą głupotę? Tak, jak nie wypada robić błędów ortograficznych, tak nie wypada wypowiadać się na tematy, których nie rozumiemy.
Niepubliczna placówka służby zdrowia działa w oparciu o takie same kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia, jak placówki publiczne. Pacjent jeśli nie przyjrzy się tabliczce na drzwiach, mógłby nie zauważyć zmiany – bo i tu i tam ma leczenie za darmo, oczywiście w ramach koszyka świadczeń. Napisałem „mógłby”, bo oczywiście zauważy różnicę – placówka niepubliczna aby załapać się na kontrakt musi być po prostu lepiej wyposażona, czystsza, sympatyczniejsza dla pacjenta.
„Primum non nocere” – po pierwsze nie szkodź. W takim razie – po drugie nie gadaj głupot, panie Adamie Sandaurze i pani redaktor Grotek.
Skoro zdecydowałem się dzisiaj korzystać z mojego konstytucyjnego prawa do wolności słowa – muszę coś powiedzieć o panu za przeproszeniem Galas. Gazety przypominają, że remont Emilii Plater został opóźniony ze względu na biurokratyczne podejście miejskiego inżyniera ruchu. Ale rozbawiła mnie dzisiaj jeszcze jedna informacja. W ramach roku chopinowskiego wymyślono, aby w wybranych miejscach stolicy pomalować przejścia dla pieszych w formie klawiatury fortepianu. Kto przeciwko temu zaprotestował? Pan za przeproszeniem Galas! Ustawodawca nie przewidział bowiem takiej formy malowania pasów!
Skorzystam z mojego konstytucyjnego prawa do wolności słowa aby zaryzykować tezę, że ustawodawca nie jest w stanie przewidzieć jacy idioci będą wprowadzali w życie uchwalane przez nich prawo. A my potem żyjemy z konsekwencjami działań tych idiotów.
Zebra w kształcie klawiatury to drobiazg. Ale już likwidacja zielonych strzałek, lewoskręty paraliżujące centrum miasta, nielogiczne oznakowania skrzyżowań, złośliwe sekwencje świateł, opóźnione wyznaczanie objazdów… to już nie jest drobiazg.
Papież Benedykt XVI po śmierci czeka u wrót nieba, aż poza kolejką przyjmują tak jakiegoś zapijaczonego kierowcę autobusu. „Dlaczego?” – pyta lekko urażony ojciec święty. „To proste” – odpowiada święty Piotr – „na twoich kazaniach ludzie zasypiali, a jak wsiadali do jego autobusu, natychmiast żarliwie modlili się do Boga!”.
Dlatego nie oburzyła mnie wypowiedź Śniadka (a czego można się spodziewać po przywódcy związkowym żyjącym jak pasożyt z państwowej gospodarki?), ale codziennie jadąc do i z pracy myślę – dlaczego Platforma rządząca w Warszawie ma tak dalece w nosie swój elektorat? Śniadka mogę ignorować, pana za przeproszeniem Galasa – nie.
W najbliższych wyborach samorządowych zamknę oczy i nie zagłosuję na Platformę. Jeśli prezydent miasta jest tylko po to, aby przecinać wstęgi – to niech te wstęgi przecina ktoś inny. Będę wtedy codziennie wściekał się nie na „moją” Platformę, ale na kogoś innego. A może w ramach tworzenia miejsc pracy dla „swoich” – ktoś zastąpi pana za przeproszeniem Galasa kimś mniej nastawionym na utrudnianie ludziom życia?
Dodaj komentarz