Kto sieje wiatr...
Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę… dlaczego hierarchowie Kościoła nie czytają biblii? Czy oni też, aby nie ulegać pokusom, tak jak zalecają to nam, maluczkim – ograniczają się do katechizmów?
Wczoraj wielotysięczny tłum przychodzi pod pałac prezydencki (świetnie hasło: zburzyć pałac, bo zasłania krzyż!). Czy wszyscy tam są wrogami krzyża? Jak wielu z nas zostało w domach, ale sercem było z nimi. Nie przeciw krzyżowi, ale przeciw demonstracji buty i niechęci do wolnej Polski.
W dzisiejszej Rzepie wypowiada się szef episkopatu Polski, arcybiskup Michalik. Oczywiście kościół według Michalika jest ofiarą. Niewinną ofiarą. Bo gdyby ktoś go prosił o mediację, to – cytuję – „doszłoby do rozmów i zastanowienia”. Fakt, Kościół rozmawia ze swoimi wiernymi. Wszyscy jesteśmy na co dzień świadkami tego dialogu. Dobry żart! Gdyby ktoś go poprosił… Ale nikt nie poprosił, tylko – znowu cytat – „Kościół wezwano na pomoc i potraktowano jak strażaka”.
Według Michalika obrońcy krzyża nie wykrzykiwali haseł przeciwko Platformie i PISowi, ale przeciwko księżom. Krzyczano: „księża, nie zabierajcie nam krzyża”. Ja akurat słyszałem hasła przeciwko Tuskowi i Komorowskiemu. A że tacy hierarchowie, jak Michalik wyraźnie pokazują wiernym, że istnieje dobry, polski kościół utożsamiany przez Rydzyka i Michalika, Kowalczyka i Głódzia – oraz kościół kosmopolitów, Pieronków, Życińskich, Tischnerów, Ziębów; to mają tego efekty. Kto dobry, a kto zły hierarcha – decyduje Kaczyński z Rydzykiem. Sami sobie wyhodowaliście tę żmiję na piersi przekonani, że jesteście na jej jad uodpornieni.
Michalik powtarza kilkakrotnie: środowisko pewnej gazety. To akurat środowisko polskiej inteligencji. Dla Michalika to wszystko ludzie podejrzani moralnie, ludzie których nie obejmuje definicja Narodu. Wyraźnie mówi – mamy w Polsce społeczeństwo i mamy naród. Tu chyba zbyt dosłownie interpretuje biblię: błogosławieni ubodzy duchem, albowiem do nich należeć będzie królestwo niebieskie. Ale nigdzie nie jest powiedziane, że do nich ma należeć królestwo ziemskie.
Pisałem kiedyś o prymasie Glempie, który w złości na ks. Kantorskiego nigdy nie chciał pojawić się w Podkowie Leśnej. Jaka ironia losu – na uliczce prowadzącej do miejskiego lasku powstaje okazała willa budząca zainteresowanie jakością wykonania – marmurowa podmurówka, granitowe obramowanie okien, wielkość górująca nad otoczeniem. Na tabliczce budowy brak informacji o inwestorze. Dlaczego? Bo to dom spokojnej starości dla księży. A konkretnie dla jednego księdza. Prymasa Glempa.
W „Polsce” tekst o konfliktach z klerykalizmem w ostatnim dwudziestoleciu. Według Zaremby mamy w naszym kraju do czynienia z wojną antyreligijną. Przypomniane są słowa Bieleckiego o ”panu prymasie”. Padły one po odwołaniu wiceministra zdrowia Kapery, który wypowiedział się publicznie że homoseksualizm jest chorobą. Bielecki nie jest specjalnie nastawiony pozytywnie do mniejszości seksualnych, ale bardzo poważnie traktował swoją funkcję publiczną i uważał że minister zdrowia nie może mieszać swoich poglądów religijnych z działalnością państwową. Skarcony przez Glempa, przypomniał że prymas też jest obywatelem tego państwa i też musi przestrzegać konstytucji. Gdzie tu wojna?
Kapera przedstawiał się potem w mediach jako bohater religijnej krucjaty. Pamiętam, jak komunikowałem mu decyzję o odwołaniu. Dorosły facet płakał, że został źle zrozumiany. Pamiętam idiotyczny argument, że wrócił zmęczony z podróży, podsunięto mu pod nos mikrofon i coś tam palnął głupiego. Jaka wojna, tacy bohaterowie.
W gazecie zdjęcie z tego okresu. Bielecki jeszcze z brodą, obok szef jego ochrony i oficer BOR-u. Z próżności patrzę, czy gdzieś mnie nie ma. Nie ma…. Ale zaraz, zaraz – bezpośrednio za premierem jakiś facet wyciąga ręce do góry. Widać tylko dłonie z tanim zegarkiem i jedno ucho… co ja wtedy chciałem tymi rękami zasygnalizować?
Znowu zainteresował mnie tekst Czecha w Wybiórczej. Tym razem na temat dylematów rozwojowych Polski – czy wspierać rozwój metropolii, które mają szansę w globalnej rywalizacji (i których sukces może pociągnąć polską prowincję) czy kosztem tychże metropolii wspierać socjalnie wschodnie regiony. To ważne pytanie, zadane w memoriale Michała Boniego. Samo zadanie tego pytania było dla Jarosława Kaczyńskiego dowodem na rozpad solidarnej Polski i zaprzaństwo Platformy.
To brzmi brutalnie, ale wspieranie liderów to inwestycja w przyszłość. Alternatywą jest przejadanie tych środków.
Dzisiaj tylko 15% ludzi zawodowo czynnych to rolnicy. Ale 50% ich dochodów to wsparcie publiczne (dopłaty unijne i KRUS). Ci ludzie głosują na PIS z jego lewicowym sposobem myślenia o gospodarce. Po kampanii wyborczej PIS przestał mówić o modelu rozwoju, a skupił się na tym, w czym jest mocny i co rozumie. Tzn. poświęcił się sprawie „męczeństwa smoleńskiego” i budowaniu mitu Lecha Kaczyńskiego. Według Czecha to moment, kiedy Platforma powinna znaleźć sposób na porozumienie się z tymi, którzy oddają głos na PIS, ale którzy nie zarazili się (to cytat z Gazety) językiem nienawiści.
Dbajmy (sam mam z tym kłopot), abyśmy sami nie zarazili się tą nienawiścią i abyśmy mieli pozytywne przesłanie dla ludzi którzy dzisiaj inaczej patrzą na Polskę i przyszłość. Oni zależą od nas, my jesteśmy też skazani na życie z efektami ich wyborów.
Dodaj komentarz