Lepiej nie róbmy nic...
Z wiekiem i wraz ze wzrostem pieniactwa tracę jasność wywodu, jeśli kiedykolwiek ta jasność była mi dana. Moje wcześniejsze wypowiedzi o Zakajewie zostały więc powszechnie odebrane jako obrona Czeczenów. Wiem, że mają przechlapane w swoich relacjach z Rosją – ale za blisko są islamskiego terroryzmu, aby budzić moją bezkrytyczną sympatię. Co wzbudziło moje negatywne emocje – to kolejny przykład galasizmu. Otóż pojawia się problem. Może to być przyjazd Zakajewa, ale mogą to być zielone strzałki na skrzyżowaniu, zabezpieczenie peronu, decyzje w sprawie żłobków, rejestracja zmian własnościowych w KRS, zgoda na budowę, przeniesienie krzyża, cokolwiek. I wtedy pojawia się rzecznik szeroko rozumianej władzy, który mówi: takie jest prawo, musimy go przestrzegać, nie ma tu miejsca na interpretację.
Nie szuka się sposobu rozwiązania problemu, tylko formalnego powodu. Krzyż przed pałacem jest bez sensu? Nie, on po prostu zaburza ład architektoniczny w ciągu Krakowskiego Przedmieścia. Jak wiadomo, Polska jest znana ze swojego przywiązania do koncepcji ładu architektonicznego.
Trzeba wydać decyzję w sprawie kontynuowania budowy Złotego Wieżowca w centrum miasta? To teraz przez kilka miesięcy aparat sprawiedliwości będzie się zastanawiał, czy decyduje adres inwestora (Wola) czy rozpoczętego budynku (śródmieście). Każdy chce, aby to nie on musiał decydować.
Mechaniczne, bezmyślne podejście do prawa, a w konsekwencji ludzi - jest tu rzeczywistym problemem. I trzeba o tym głośno mówić.
O krzyżu trzeba natomiast mówić jak najmniej. Ci ludzie na Krakowskim Przedmieściu są tam przecież nie dla krzyża, ale dla zaistnienia w mediach. Całe nudne, nieudane życie – i nagle jesteśmy w środku telenoweli! Każdy ma prawo do pięciu minut sławy. Cóż, te pięć minut właśnie mija.
Chyba zdaje sobie z tego sprawę prymas Kowalczyk, któremu nie chce się już o tym mówić. Śmiesznie wygląda, jak nie zdając sobie sprawy z faktu nagrywania przez kamerę, odsyła pytających do biskupa Warszawy – bo to jego problem, a nie kościoła w Polsce. Z kronikarskiego obowiązku trzeba też odnotować wypowiedź rzecznika Episkopatu. Jaki episkopat, taki rzecznik. Otóż konferencja episkopatu nie została poinformowana przez kancelarię prezydenta o chęci przeniesienia krzyża. Co gorsza – rzecznik ksiądz Józef Kloch zawiesza głos do kamery i dla większej dramaturgii powtarza pierwszą frazę – co gorsza on osobiście dowiedział się o tym fakcie z mediów. No skandal po prostu. Coś się w kraju dzieje bez wiedzy i akceptacji księdza Józefa Klocha. Jak ksiądz Kloch był proboszczem w jakiejś pipidówce, to wiedział o wszystkim zanim się wydarzyło. A tu popatrz – nie poinformowali!!! Tak nie można, to trzeba zmienić.
Panie Józefie Kloch. Zawsze można zmienić wyznanie – Bóg i tak jest jeden. Z takim podejściem ma pan szansę zostać mułłą w Afganistanie lub Iranie, wtedy będą pana informowali z wyprzedzeniem.
Mało zauważona w mediach, ale wzbudzająca wiele emocji kampania Rybińskiego o jakości władzy. W Wybiórczej poproszono kilku mędrców o skomentowanie. Wszyscy skupili się na jednej tezie – że Tusk zadłuża Polskę jak Gierek. Wszyscy jadą po Rybińskim jak po burej suce – to oczywiste, że chociaż wielkość jest podobna, ale wymienialność, zdolność obsługi zadłużenia itp. sprawiają, że trudno mówić o porównywalności. Ale przecież jemu nie o to chodziło! Wyjaśnia to zresztą Janusz Jankowiak w tej samej gazecie.
PIS nie miał zaufania do ekspertów, bo to wykształci uchy. Tusk nazywa krytycznych wobec polityki rządu, ale przyjaznych przecież dla Platformy ekonomistów : „pseudoekspertami”. Powtarzam za Jankowskim – polityka według rządu to proces tak niezwykle skomplikowany, że my robaczki, idioci wychowani na jakiś Harvardach a nie w wylęgarniach partyjnych po prostu tego nie jesteśmy w stanie ogarnąć swoim prostym pożal się boże rozumem.
Dlatego podnieśmy podatki, umocnijmy gdzie się da własność państwową, nie róbmy reform denerwujących ludzi żyjących tu i teraz, nie śpieszmy się z wejściem do euro, nie ruszajmy nic przy emeryturach, nie upraszczajmy prawa … nic nie róbmy. Za nic nie robienie nikt jeszcze nie ucierpiał, a każdy, KAŻDY który chciał coś zrobić miał z tego powodu kłopoty.
Jedną z nielicznych prób zmiany jest przymiarka do budżetu zadaniowego. Jest to nieśmiała próba odejścia od sztywno zapisanych wydatków. Przy obecnym podejściu ekipy rządzącej – nie do zrealizowania oczywiście. Pierwszy konflikt już się pojawił – z MON. Oczywiście wszyscy są za silną armią. Poziom argumentacji? Mówi szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej: „Nie jest to korzystne dla armii. Utrzymanie corocznych wydatków na poziomie 1.95% PKB zapewnia wiarygodność armii wobec dostawców”. No, jeśli tak jest to nie wolno reformować finansów państwa. Bo jeden z drugim generał z zaopatrzenia straci wiarygodność wobec dostawców kalesonów.
Albo – co gorsza – musieliby zamknąć ośrodek w Helenowie (dzielnica Pruszkowa pod Warszawą), gdzie i postrzelać do zwierząt można, i rybki połowić, i wódeczki się napić…
Dodaj komentarz