Liga
Wisła rozjechała wczoraj Piasta… i tak dożyłem czasów, kiedy Piast jest w ekstraklasie, a Górnik Zabrze – nie. Nie potrafię się ekscytować meczami piłkarskimi właśnie przez Piasta. Przez wiele lat obserwowałem jak dobrze mu idzie w drugiej lidze, ale zawsze… ZAWSZE… przegrywał tych kilka decydujących o awansie meczy na koniec sezonu. Dopiero po latach dowiedziałem się od prof. M., wieloletniego prezesa Piasta, ze drużyny po prostu nie było stać na pierwszą ligę i dlatego odpuszczała (sprzedawała?) końcówkę. Kolejne naiwne pytanie – co takiego było droższe w pierwszej lidze? Premie zawodników – to oficjalna odpowiedź. Nieoficjalna – wszystko, także sędziowanie. I jak tu ekscytować się wynikami?
Do tego w tamtych czasach dochodziły dodatkowe źródła emocji. Legia zabierała do wojska. Górnik i GKS zatrudniał w kopalniach na etatach dołowych (a więc z kartkami na mięso, talonami na auta itp.). Gwardia miała swoje możliwości, za Lechem stało PKP. Grali ze sobą działacze i branże, a nie zawodnicy na boisku.
Piłka była okazją do zrobienia kariery i wyrobienia kontaktów. Ministrem górnictwa został kiedyś Szlachta, a jego droga do ministerstwa to piękna szkoła socjologii społecznej. Najpierw trzeba było zadbać o autorytet w branży. Szlachta jako urzędnik zjednoczenia przemysłu węglowego jeździł po kopalniach. Wysyłał zazwyczaj kogoś wcześniej, którego zadaniem było znalezienie jakiego błędu. Przyjeżdżał na kopalnie i na przykład pytał: „nie macie problemu z czujnikami metanu?”. „Żadnych!” – padała zazwyczaj odpowiedź. „Taaak, kurwa?” – to był (i jest) język kopalni – „a na 5 poziomie to kto zalepia czujniki jak tylko się skręci za winkiel od windy???”. Po wyjeździe Szlachty nadzór pędził na 5 poziom, a tam za winklem – rzeczywiście, zaklejone! Przed tym chujem nic się nie ukryje – mówili z podziwem.
Szlachta był jednym z wielu wiceministrów u generała Piotrowskiego, który dostał górnictwo w stanie wojennym. Jak po odesłaniu Piotrowskiego na placówkę w Belgradzie (język serbochorwacki jest w sumie tak podobny do polskiego) zostać wybrany na pozycję numer jeden? Szlachta wymyślił sobie, że na to stanowisko wskaże go premier Messner. Jak tego dokonał? Doktorat z socjologii społecznej!
Były wyznaczone przez PZPN terminy w jakich można było dokonać transferu z jednej drużyny do drugiej przed sezonem. Szlachta przeniósł zawodnika z Górnika Wałbrzych do Górnika Zabrze jakieś 2-3 dni po tym terminie. PZPN zaprotestował, Szlachta przyszedł na skargę do Messnera. Patrz, co za chuje w tej Warszawce, nie chcą pozwolić na wzmocnienie Górnika, jakby tych kilka dni coś znaczyło… Fakt, Messner widzi, że Śląsk jest w Warszawie nie lubiany. Dzwoni do prezesa PZPN i karze mu zaakceptować transfer. Robi się potężna awantura. Jej przewidziany naukowo efekt? Premier Messner ma poczucie więzi ze Szlachtą, bo atakują ich obu za miłość do piłki i do Śląska!
Szlachta zostaje ministrem. Wymyślił sobie wtedy, że wywali mnie z pracy i doprowadzi do wymiany na swojego człowieka u premiera. Dziś chciałbym myśleć, że mu tak ze mną łatwo nie poszło. Ale prawda jest inna – po prostu nie zdążył. Wcześniej wymienili premiera…
Smutny był koniec ministra. Wtedy trasa Katowice-Warszawa była prawie pusta i jeździło mało szybkich samochodów. A milicja nie mogła zatrzymać ministra… Szlachta chwalił się rekordowymi czasami przejazdu. Przy mnie doszedł kiedyś do godziny 45 minut… W czasie jednego takiego rekordowego przejazdu doszło do wypadku. Minister wyleciał przed przednią szybę, a następnie został zmiażdżony przez własny, koziołkujący samochód.
Zawsze o tym pamiętam, kiedy staram się poprawić swój najlepszy czas przejazdu. Z wiekiem trzeba zaakceptować, że najlepsze czasy są już za nami.
Dodaj komentarz