Miejsce dla posła Węgrzyna
Dwa dni w drodze, zaraz wyskok na urlop – trochę trzeba zapracować na miseczkę ryżu, a więc i na bloga mało czasu. Generalnie - czy pisanie bloga jest profesjonalne? Czy nie jest to rozpraszanie mojej uwagi, swego rodzaju okradanie moich inwestorów? Piszę to w kontekście Kubicy. Biedak, zmartwił się bo dotarło do niego, że przynajmniej ten sezon ma stracony. Pracowało na niego 700 osób, przygotowali w końcu zdaje się dobre auto – ale co tam formuła jeden, nudna przecież strasznie. Nie to, co rajdy! Nie rozumiem, dlaczego się martwi. Będzie miał teraz mnóstwo czasu na swoje ulubione rajdy, nikt go nie będzie ograniczał.
Narażę się wszystkim kibicom Kubicy (sam nim jestem, a w zasadzie – byłem, bo teraz nie będzie czemu kibicować), ale denerwuje mnie taka maniera. Ktoś zostaje celebrytą – po czym narzeka, że sława go ogranicza. Że wszędzie fotoreporterzy, że nie ma miejsca na prywatność. To zrezygnuj ze sławy, zostań księgową w spółdzielni inwalidów i nikt nie będzie za tobą ganiał z aparatem. Ktoś inny uprawia sport, który jednocześnie jest olbrzymią machiną komercyjną. Dlatego nie dostaje stypendium olimpijskiego, ale poważne pieniądze. No to narzeka, że to nudne jak flaki z olejem. I wszystko traci przez ryzykowne hobby. A my go usprawiedliwiamy – wypadł z drogi, bo była mokra, a barierka musiała być źle przykręcona. Z kolei polityk dziwi się, że nie może powiedzieć, co myśli. Jestem ostatni, który wymaga od nich politycznej poprawności – ale odrobina rozsądku i odrobina kultury czasem się przydaje, nie tylko w polityce.
Najpierw posłanka Mucha dziwi się, że starsi ludzie chcą mieć zabiegi ortopedyczne. Te powinny być zarezerwowane dla młodych i sławnych. Potem poseł Węgrzyn małpuje Łukaszenkę i żartuje koszarowo, że geje gejami, ale na lesbijki by sobie popatrzył. Czego się można spodziewać po facecie, który skończył średnie studium zawodowe, prowadził bez sukcesów działalność gospodarczą – po czym zapisał się do Platformy i z jej list, już za drugim podejściem wszedł do Sejmu, gdzie zasiada w komisji praw człowieka. Człowiek ma przecież prawo popatrzeć sobie na lesbijki.
Ratownik przez megafon: „Mężczyzna w czerwonych kąpielówkach! Proszę natychmiast przestać siusiać do basenu!”
„Dlaczego?” – denerwuje się wywołany – „przecież wszyscy siusiają!”
„Tak, ale tylko pan robi to z trampoliny”.
Poseł Węgrzyn też jest na trampolinie. Jest członkiem władz Platformy i jej przewodniczącym w Kędzierzynie-Koźlu. Wikipedia prowadzi zestawienie najwybitniejszych polskich przedsiębiorców XX wieku. W tej elitarnej grupie znajduje się oczywiście Robert Węgrzyn, no bo jak facet zostaje posłem – no, to go trzeba do encyklopedii. Kiedyś w Kędzierzynie-Koźlu będą nazywali ulice imieniem swojego Wielkiego Syna.
W Internecie można dziś znaleźć jego przeprosiny, nie chciał urazić lesbijek – ludzie nie mają poczucia humoru po prostu - oraz przypomnienie innych jego dowcipów. Wszyscy pamiętamy komentarz, że nielubiana posłanka przyszła w czerwonej marynarce. Ale czy pamiętamy jego słowa do pani Wróbel: „proszę dzień wcześniej pójść sobie do klubu potańczyć może na rurce, się pani chwilę pokręci i przyjdzie po godzinie spokojniejsza”.
Cóż, mamy jakiegoś małego chama z kompleksami erotycznymi, który robi karierę w Platformie – bo swój chłop, ma poczucie humoru i nie lubi PIS-u.
Chamstwo pozwala na zrobienie kariery w polityce (Węgrzyn nie ma tu monopolu), ale także w innych koszarowo zorganizowanych instytucjach, jak na przykład w kościele. Metropolita gdański Głódź wypowiada się na temat depozytu Muzeum Narodowego w bazylice mariackiej. Używa argumentu, jaki najlepiej rozumie – po chłopsku, jak już skradłeś konia, to go ze stajni nie wyprowadzaj. Nie wiem, kto ma rację w tym sporze, ale włączenie się księdza biskupa do dyskusji od razu budzi emocje. Fakt, że ten zachłanny człowieczek może być księciem kościoła – wiele mówi o tej organizacji.
Zachłannych jest więcej. Dzisiejsza prasa donosi o próbach przejęcia gruntów w Katowicach przez cudowanie reaktywowaną spółkę Giesche. Ja mam tylko jeden komentarz – nacjonalizacja po wojnie była dokonana bez odszkodowań dla właścicieli. Z jednym wszakże wyjątkiem – jeśli właścicielami byli obywatele innych państw, Polska płaciła im odszkodowania. Tak było z amerykańskimi akcjonariuszami spółki Giesche, tak było na przykład z obywatelami Szwajcarii i przejętymi fabrykami farmaceutycznymi Sandoza i Ciby Geigy.
Mała rzecz, a wstyd. Polska do dzisiaj zgadza się na nierówne traktowania swoich obywateli. A inne kraje i inne firmy – faktycznie uczestniczą w kradzieży dokonanej na polskich akcjonariuszach. Paserzy po prostu.
A jak nazwać operatorów komórkowych, którzy pozwalają w bezczelny sposób skubać swoich klientów tymi wszystkimi loteriami? W jakiej pogardzie trzeba mieć ludzi, którzy od lat są ich klientami, aby dla pieniędzy wystawiać ich jak jeleni na rykowisku pod obstrzał złodziei?
Wystawiają nas wszystkim możliwym służbom, pozwalają nas podsłuchiwać bez żadnej kontroli, a teraz jeszcze na dodatek pozwalają nas skubać różnym rzezimieszkom. Ja to bym nazwał paserstwem. To podobne jest zakazane.
Jak zostaniemy złapani na paserstwie – idziemy siedzieć. Ale jeśli paserem jest państwo, albo kiedy liczba okradzionych idzie w tysiące – to już nie jest paserstwo. To jest wtedy polityka i wielki biznes.
Taka ta polityka i taki ten biznes wielki – jak żarty posła Węgrzyna.
I na koniec kolejny kwiatek do dyskusji na temat inwestycji publicznych. Jakoś prywatnie nikomu do głowy nie przyjdzie kierować się tylko kryterium ceny. Jest nawet powiedzenie, że biedaka nie stać na tanie rzeczy. Ale my za grosz nie ufamy (i słusznie!) naszym politykom, nie tylko że kradną, ale że nie potrafią zarządzać inwestycjami. No, bo jak na przykład poseł Wegrzyn nie dał sobie rady we własnej firmie, a potem nie osiągnął sukcesu pracując u kogoś – to dlaczego nagle teraz ma mieć kompetencje?
W efekcie mamy zasadę, że przetargi wygrywa najtańsza oferta. Jak to wygląda na drogach czy na dworcach kolejowych – każdy widzi. Dzisiejsza prasa donosi o efektach przetargu na letnie ubrania dla policjantów. W letnich butach już dzisiaj (luty!) odparzają się stopy. A skarpety, aby było taniej – są w dziecięcych rozmiarach. Wszystko zgodnie z prawem! A zdrowy rozsądek? Nie zmieścił się na listach partyjnych, bo trzeba tam było znaleźć miejsce dla posła Węgrzyna…
Dawno tu mnie nie było, wcześniej zaglądałam często pod inną nazwą.... miło wrócić i znowu poczytać o ciekawych przemyśleniach :)
pozdrawiam :)
Operatorzy komórkowi to nie paserzy, to pomocnicy. W prawie karnym pomocnik odpowiada tak jak sprawca. Bez pomocy operatorów szemrani biznesmeni nie mogliby nabierać jeleni. Paser jest handlarzem nielegalnego towaru.
Ponadto piszesz: "Cóż, mamy jakiegoś małego chama z kompleksami erotycznymi, który robi karierę w Platformie" Mam pytanie, czy naprawdę tylko tego jednego? Pozdrawiam.
Dodaj komentarz