Nie ma tego złego...
Odwiedzam grób ojca. Zawsze w takim momencie mam bolesne odczucie, że za mało miałem dla niego czasu. I generalnie za mało poświęciłem czasu rodzinie.
Rodzi się też pytanie o słuszność wyborów i zaskakujących przełomach życia. Ile to razy wydawało mi się, że spotyka mnie jakiś kataklizm, który ostatecznie przerodził się w szczęśliwe zakończenie?
Na drugim roku studiów aplikowałem na MGIMO – Moskowskij Gosudarstwiennoj Institut Mieżdunardonich Otnoszenii. Odrzucili mnie, bo akurate tego roku przyjmowali tylko z pochodzeniem chłopskim. Dzięki temu zostałem w kraju i nie wylądowałem na pozycji tłumacza ambasady w Libii (jak mój przyjaciel, którego zakwalifikowali).
Rok 1988, odchodzi prof. Messner. Ja mam wyjechać na placówkę do Chin, ale jestem „nie-wyjazdowy” (pisałem o tym wcześniej). Gdybym wtedy wyjechał, nie doczekałbym zmiany systemu w miejscu, które pozwoliło mi się uwiarygodnić w nowej Polsce.
Rok 1994. Okazuje się, że w ramach Coca-Coli nie mam szans na awans na samodzielne stanowisko. Bez tego nie zdecydowałbym się na przejście do Gerbera, co pozwoliło mi zobaczyć świat z pozycji członka zarządu na świat…
Odchodzi ode mnie Gosia. Poczucie porażki, ale.. gdyby nie to nigdy nie byłbym z Z. Dziś wiem, że byłaby to duża strata.
Carlyle odchodzi z Polski i zostawia mnie na grubym, ale jednak lodzie. Bez tego nie miałbym okazji stworzyć własnego funduszu.
Prawdziwe jest powiedzenie, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!
Dodaj komentarz