No, niech ktoś spróbuje nie być dumny!
Mój niezastąpiony red. Feusette w Rzeczpospolitej w swojej stałej rubryce „Wolne żarty” popełnia dzisiaj tekst „Jak książę dzikich ludzi ganiał”. Zaczyna się jak dobra bajka: „Dawno, dawno temu, za siedmioma hossami i siedmioma bessami, w królestwie ludzi zawistnych i głupich jak słowa >wiara< albo >naród< trwała permanentna nawalanka”. Z dalszej treści wynika, że chodziło o Polskę, a nawalanka to gonienie po lasach za dobrym Kaczyńskim (Jaroszołom) przez złych rycerzy króla Donalda.
Panie redaktorze. Broni Pan przed takimi jak ja pojęć „wiara” i „naród”. Ja już nie będę mówił, że nie ma Pan prawa przywłaszczać sobie pojęcia „naród”. Pański guru, Kaczyński, miał kiedyś dobrą obserwację że prostą drogą do laicyzacji Polski jest oddanie jej w ręce ortodoksyjnej chadecji. Swoją drogą jakkolwiek to niepolitycznie nie zabrzmi, trudno mi przyjąć lekcję polskości od faceta o nazwisku Feusette. Ale chciałem podzielić się z Panem moim rodzinnym doświadczeniem. Otóż moja mama jest Niemką. Urodzona w 1925 roku była wychowana w niezwykłym szacunku dla swojego narodu. Obowiązkowe członkowstwo w Hitlerjugend, lekcje historii, polowanie na innowierców, szacunek dla wodza, pogarda dla kosmopolitów… Czy to jest kierunek myślenia, który chciałby Pan ożywić w Polsce na początku XXI wieku?
Jak to w blogu starego pieniacza, używam często mocnych słów. Trochę się bałem, że któregoś dnia spotkam się w sądzie z jakimś np. obrażonym prokuratorem albo z miejskim inżynierem ruchu. Ale cóż, trzeba mieć gotowość ponieść ofiarę za swoje przekonania.
Dzisiaj boję się ciut mniej. Prokuratura w Lublinie odmówiła wszczęcia postępowania za słowa „Ty Żydówo!” użyte na KUL wobec pracownicy instytutu badania kultury żydowskiej. Powód decyzji? Adresatka tych słów nie jest – jak ustaliła prokuratura – narodowości żydowskiej. To dobra dla mnie decyzja. Dotychczas uważałem, że jeśli nazwałem jakiegoś urzędnika „idiotą”, to w przypadku procesu na mnie spocznie udowodnienie, że delikwent jest chory na tę chorobę. Okazuje się, że wręcz przeciwnie – skoro nie ma papierów idioty, a więc nie jest idiotą a nazwanie go nim nie jest obrazą, bo go nie dotyczy! To przełomowa decyzja, mająca wiekopomny wpływ na wolność słowa w Polsce. Więcej takich mądrych prokuratorów, poproszę!
Miło popatrzeć i poczytać, jak PIS liże rany. Poseł Błaszczyk oczekuje od odszczepieńców, że zrezygnują ze swoich mandatów poselskich. Skoro weszli do Sejmu w ramach grupy, to w ramach solidarności grupowej powinni oddać swoje mandaty innym członkom grupy. Pan poseł zapomina, że do Sejmu wybierają wyborcy, a nie szef gangu – i to wobec wyborców, a nie wobec gangu, obowiązuje solidarność.
Swoją drogą symptomatyczny jest wybór miejsca obecności szefa tego gangu w noc wyborczą – Radom. Miasto będące żywym przykładem niewykorzystanych szans, załamania przemysłu i infrastruktury. Idealne miejsce dla kandydata PIS.
Znajomy na fali kontestowania prezydentury Krakowa dostał się z poparciem PIS do rady miasta. Dzisiaj zdumiony dowiaduje się, że ma obecnego prezydenta wspierać. Jak powiedziano na zebraniu radnych – mamy wybór między enkawudzistą i mordercą, więc wybór choć trudny jest prosty. Ok, Majchrowski przez swoje związki z SLD to dla nich NKWD. Ale skąd Kracik – mordercą? Zabił kogoś po pijaku może? Nie, jest w partii Tuska, a ten ma krew na rękach po tragedii smoleńskiej.
Czy można być w tamtej partii i zachować resztki zdrowych zmysłów??
Przerzucając kanały w telewizji trafiam przypadkiem na wręczenie Złotych Kaczek. Nagrodę w kategorii „najlepsza aktorka” wręcza szefowa pierwszego programu TV oraz… prezes PGNiG. Wychodzi przestraszony człowieczek na scenę w Sali kongresowek. Shymalla wymownie na niego patrzy, więc mówi dwa słowa: „dobry wieczór”. Potem już się nie odzywa, tylko stoi i się uśmiecha.
Dlaczego szef firmy gazowniczej stoi jak palant na tej scenie? Bo za nasze pieniądze PGNiG jest mecenasem kultury. W ramach pakietu sponsorskiego firma zażyczyła sobie, aby prezes mógł się ogrzać w świetle kamer i cieple aktorek.
Jak patrzę na jego nieśmiały uśmiech zażenowania – to już rozumiem, dlaczego tej firmie tak trudno negocjować z Rosjanami warunki dostawy gazu. Ale cóż tam gaz, kiedy można się pokazać w telewizji…
Trochę na marginesie dyskusji o wyborach – awantura o nasze emerytury. Patrzę na to bez większych emocji, już dawno przekonałem się, że na aby na starość nie mieszkać pod mostem – muszę sam o to zadbać. Oczywiście sprawa ma głębsze znaczenie – czy rząd będzie ratował bilans kosztem najsłabszych, czy też zdobędzie się na jakieś rozsądniejsze działanie.
Moja praca polega na zarządzaniu pieniędzmi. Standardem w świecie jest pobieranie zbójeckiej opłaty za takie zarządzanie – 2%. Muszę do tego inwestować własne środki, nie wolno mi inwestować w „łatwe” cele, takie jak akcje, obligacje czy nieruchomości. Ponoszę ryzyko, muszę uczestniczyć w zarządzaniu i restrukturyzacjach. W świetle tego – te 3.5% na wejściu i 0.5% rocznie za inwestowanie na giełdzie i kupowanie obligacji (to, co pobierają od nas OFE) to jednak przesada. Kiedyś powiedział to przedstawicielom OFE przed kamerami w putinowsko zaaranżowanym spotkaniu premier Tusk. Poza publiczną połajanką – nic się nie zmieniło.
Stąd trochę prawdy jest w komentarzu red. Buły z „PolskaTheTimes”: „kasyno zawsze zarabia, ale czasem daje też zarobić klientom. W przypadku OFE sytuacja jest nieco inna: powinno, ale nie musi dla nas zarabiać, zarabiając dla siebie zawsze dwa razy”.
I na koniec kwiatek z dzisiejszej prasy. Konfederacja pracodawców polskich w dużych ogłoszeniach zwraca się do rządu o interwencję. Urząd antymonopolowy, do którego poskarżyła się jedna z platform cyfrowych, postanowił zrobić niezapowiedzianą kontrolę w Erze. Recepcjonistce zajęło 90 minut sprowadzenie zarządu, co nie spodobało się kontrolerom. Efekt? Kara administracyjna. Mandat na 123 miliony złotych. Mandacik po prostu.
Przedsiębiorcy latami czekają na decyzje. Proces decyzyjny jest całkowicie nieprzewidywalny. Ale jak kontroler musi chwilę poczekać na prezesa, to potrafi mu pokazać kto jest ważny.
Państwo nie potrafi wybudować dróg. W rankingach łatwości gospodarowania zsuwamy się na dół Unii Europejskiej, przegrywamy z Azją i Afryką. Przedłuża się czas rejestracji firm, zwiększa liczba pozwoleń i regulacji. Idea „przyjaznego państwa” staje się karykaturą, ale jednak są dziedziny gdzie Państwo jest silne, bezwzględne, skuteczne.
Jesteśmy dumni z takiego silnego państwa, prawda? No niech ktoś spróbuje nie być!
Dodaj komentarz