Nudny i przewidywalny typ - to ja
W hotelu rano do przeczytania jedynie Rzepa… ale ona zawsze potrafi zainspirować!
Mazurek pisze o cudownym rozmnożeniu ojców Solidarności. Zaczynam czytać przekonany, że odwołuje się do stwierdzenia Jarosława Kaczyńskiego o Lechu jako rzeczywistym autorze sierpniowego sukcesu. Nie, Mazurek kpi że w czasie wojny na górze pomniejszano rolę Wałęsy, a potem – kiedy Wałęsa znalazł się po stronie Platformy, zaczęto pomniejszać rolę doradców. Niby wszystko racja, ale problemem dzisiaj nie jest rola doradców w sukcesie sierpniowego strajku, ale pozycja (mizerna!) w tym gronie Lecha Kaczyńskiego. Mazurek jest zbyt inteligentny, aby tego nie zauważyć… ale na jego korzyść trzeba zapisać, że jest przynajmniej konsekwentny i nie porzuca Kaczyńskiego w tej sytuacji, kiedy rozum każe wątpić w jego zdrowe zmysły.
Duży tekst o Waszczykowskim. Przypominam, to ten wiceminister spraw zagranicznych, który w trakcie negocjacji w sprawie tarczy rakietowej publicznie przedstawił negocjacyjne stanowisko polskiej strony, aby przypodobać się Kaczorom. Nie złożył jednocześnie rezygnacji, ale zagrożony dymisją szybko wziął bezterminowy urlop i wylądował w biurze bezpieczeństwa narodowego, pod skrzydłami prezydenta Lecha. Teraz postanowił wrócić do MSZ. Odrzucony, skarży się że jest ofiarą krytyki. To kolejny urzędas, który zupełnie nie rozumie swoich obowiązków, miesza się do polityki – a potem płacze na łamach prasy, jak to został skrzywdzony! Jak się facet mieszasz do polityki, to podlegasz politycznym (a nie urzędniczym) zasadom. Dziennikarz przytomnie pyta, jak sobie wyobraża pracę z Sikorskim, skoro krytykował go stale w ostatnim czasie z pozycji prezydenckiego urzędnika. A on na to odpowiada, że to były merytoryczne zarzuty, ale nikt z nim nie podjął merytorycznej dyskusji. Potem – kontynuuje, że Polska nie prowadzi polityki podmiotowej (ciekawe, co to znaczy?); że wylot Komorowskiego na początek do Brukseli to błąd; że nieopatrznie przez swoją głupotę zepsuliśmy swoje stosunki ze Stanami (to straszne, nie zaproszą nas do swojej kolejnej wojny, najpewniej z Iranem); że generalnie rząd odpowiada za katastrofę w Smoleńsku i śmierć prezydenta. Rzeczywiście, idealny kandydat do pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych!
Typowo PIS-owska wersja filozofii Kalego: jak Migalski krytykuje prezesa, to jest to czyn niegodny i trzeba go pogonić. Jak Waszczykowski krytykuje swojego szefa (i zdradza tajemnice państwowe!!!), to jest to przejaw odwagi i należy mu się za to awans.
Odwaga tylko wtedy ma sens, kiedy za nasze działanie coś nam grozi. Nawet jeśli jest to ostracyzm towarzyski tylko. Jeśli nie ma sankcji, to i odwaga też pozorna.
Przypominam, że ten facet kiedyś – jeszcze w rządzie Tuska – odpowiadał m.in. za negocjacje w sprawie tarczy! Boże miłosierny, kto reprezentuje nasze interesy na tym świecie! Wicepremier Pawlak negocjuje ceny gazu, Waszczykowski wprowadza do Polski wojska amerykańskie… jak tu się nie bać?
Wczorajsza Rzepa zamieściła duży tekst o zapomnianych polskich markach, w tym o „moim” Frugo. Jak przechodziłem z Coca-Coli do Gerbera wykorzystałem fakt, że Gerber został przejęty przez szwajcarską firmę i wykorzystując chwilę swobody wprowadziłem napój zdrowy jak Bobo Frut i z takim emocjonalnym ładunkiem, jak Coca-Cola. Koncepcja tego produktu powstała w naszym dziale marketingu (pod kierunkiem Jarka Ziębińskiego), a skala jego sukcesu przerosła nasze oczekiwania. Na fali tego sukcesu zostałem potem członkiem zarządu na świat globalnej korporacji. Nota bene początkowo napój miał się nazywać Fru (od „no to fru”), ale okazało się że ktoś tę nazwę już zastrzegł. Powstało Frugo, co jest – obiektywnie – nazwą lepszą.
Dlaczego dzisiaj nie ma Frugo? Nie odnalazł się w korporacji farmaceutycznej, jaką stał się Novartis. Pamiętam pierwszą udaną obronę korporacyjną Frugo. Zostałem z zaskoczenia zapytany na dorocznym spotkaniu kadry o pozycjonowanie tego produktu w ramach „life science” wizerunku firmy. Myk polegał na tym, że rzeczywiste pozycjonowanie zupełnie nie mieściło się w tej filozofii. Musiałem w drodze do mikrofonu wymyśleć nowe – i oświeciło mnie. „Healthy alternative to soda” – zdrowa alternatywa dla napojów gazowanych, to zostało zaakceptowane.
Ale później główny prezes, Dan Vasella, stwierdził że produkt który wymaga reklamy jest produktem ułomnym i trzeba z niego zrezygnować. Najpierw zakazał reklamy, potem sprzedał markę… i tak się skończyła.
Piszę te słowa na stacji benzynowej w Wejherowie, czekając na spotkanie. Dzwoni niespodziewanie kolega, za którego „kadencji” w Alimie padło Frugo. Odszedł z Alimy i zajął się kosmetykami. W pewnym momencie oszalał – liczyła się dla niego tylko korporacja i pod kątem przydatności dla kariery korporacyjnej zaczął zupełnie serio oceniać swoją żonę, swojego syna, a nawet swoich kolegów. Początkowy sukces, kilka lat w Stanach i powrót (a w zasadzie odwrót). Pytam go szczerze, czy wrócił do zdrowych zmysłów i można go brać pod uwagę w naszych spółkach portfelowych. Okazuje się, że nie wyzdrowiał – tylko wahadło przeleciało na drugą stronę. „Siedzę teraz w swoim gabinecie w domu, z widokiem na ogród i nie mam zamiaru rezygnować z tego widoku. Nigdy już nie podejmę pracy na 100%, z codzienną troską o biuro, budżet, plany”. Czego to jest dowód? Chyba jednak olbrzymiej pychy. Najpierw pychy, że jestem królem puszczy w korporacji. A kiedy ta przeżuła i wypluła, to pychy że jestem tak dobry, że doradzając od czasu do czasu będę w stanie utrzymać poziom życia.
Kaczyński, Waszczykowski, Vasella, Piotr… świat jest pełen hm.. jak to grzecznie określić? Oryginałów. Może przez to jest ciekawszy, niż gdyby był zaludniony takimi nudnymi, przewidywalnymi typami jak ja.
Dodaj komentarz