O krzyżu
Fakt, nie da się uciec od tematu krzyża… chyba trzeba głośno wyartykułować swoje sprzeciwy.
Sprzeciw pierwszy: obrońcy krzyża sprzed pałacu Namiestnikowskiego nie są obrońcami wiary. Oglądam zdjęcia sprzed pałacu i widzę transparenty: „Jezus Chrystus Królem Polski”. To tak, jak w Izraelu za czasów Chrystusa – motłoch chciał widzieć w Mesjaszu króla żydowskiego, a nie zbawiciela duszy. Chrystus przepędził handlarzy z domu ojca swego. Kim, jak nie handlarzami są ci samozwańczy obrońcy krzyża? Obrońcy przed czym? Przed pielgrzymką do Częstochowy i przeniesieniem do kościoła św. Anny!
Sprzeciw drugi: ani ci, którzy zginęli pod Smoleńskiem, ani ci którzy teraz awanturują się, bo przegrali wybory prezydenckie – nie mają prawa do nazwy Katyń. To nie jest Katyń 2010 (jak napisano z wdziękiem na transparencie), to nie jest druga ofiara Katyńska. Ci w Katyniu ginęli za Polskę. Ci, na Krakowskim Przedmieściu dają wyraz swojej frustracji, że – Bogu niech będą dzięki! – są w Polsce mniejszością.
Sprzeciw trzeci: Państwo nie może ustępować przed siłą. Decyzja władz musi być wyegzekwowana, jeśli trzeba – siłą. Jeśli państwo chce mieć monopol na prawo, to niech z tego monopolu korzysta. Można powiedzieć, lepiej że nie doszło do przepychanek, że jutro lub kolejnej nocy się ten krzyż przeniesie. Nie ma zgody! Państwo nie może realizować prawa chyłkiem, bojąc się odpowiedzialności za swoje czyny. Trzeba prawo egzekwować z podniesioną przyłbicą.
Sprzeciw czwarty: nie można dawać pola furiatom. Skąd tam się wzięło tysiąc obrońców? Bo od kilku dni we wszystkich gazetach, we wszystkich radiach i telewizjach jest to wiadomość numer jeden. Nic tak nie zachęca do przyjścia na Krakowskie Przedmieście jak medialny szum, zaproszenie ze strony dziennikarzy. A ci, jak sępy, najpierw wzywają do padliny a potem robią reklamę padlinożercom.
Pamiętam, jak w czasie wizyty Bieleckiego (jako premiera) w Waszyngtonie udało się po raz pierwszy uzyskać przychylność Busha do idei naszego członkowstwa w NATO. Ale Bush bardzo prosił, żeby sprawy tej nie nagłaśniać zanim nie dojdzie do stosownych uzgodnień politycznych. Znany polski dziennikarz Wybiórczej (Kalabiński) robił tymczasem wrzawę, że takie pytanie do Busha po spotkaniu z polskim premierem musi paść. Byłem świadkiem, jak po zakończeniu rozmów do Busha podszedł szef jego biura prasowego z informacją, że na pewno padnie takie pytanie. Bush, który już się wybierał na briefing prasowy – zdecydował, że nie może tego ryzykować. Na pytania odpowiadał tylko Bielecki. W Wybiórczej ukazał się następnego dnia duży tekst Kalabińskiego, że spotkanie premiera z prezydentem było tak nieistotne, że prezydent nawet nie pofatygował się do dziennikarzy – ewidentnie lekceważąc Polskę.
Tutaj jest gorzej – niby media pałają oburzeniem na motłoch pod pałacem prezydenckim – ale w gruncie rzeczy tworzą klimat i czekają na awanturę.
Sprzeciw piąty: miarą normalności naszego kraju jest między innymi to, że po wygranych wyborach nowy prezydent może zacząć urzędowanie w swoim biurze. A nie że biuro to zamieni się w mauzoleum poprzednika, i że wejście do tego muzeum będzie miejscem kultu religijnego świętego Lecha Nieudacznika.
Jan Paweł II długo jeszcze nie będzie świętym, między innymi przez swoich najbardziej oddanych przyjaciół. A zobaczycie, że niedługo na ołtarze zostanie wprowadzony Lech – którego wielką zasługą dla Polski jest to, że poprzez swoje nieudacznictwo zabił elitę Polski. Za króla Olbrachta wyginęła szlachta. Za kadencji Lecha dla elity krecha.
Sprzeciw szósty: bardzo osobiście przyjmuję do wiadomości oskarżenie z transparentów na Krakowskim Przedmieściu, że oczekując przeniesienia krzyża do kościoła jestem częścią „Targowicy”, a więc zdrajcą sprawy polskiej. Czy aby zasłużyć na miano patrioty trzeba być niedouczonym, chorym z nienawiści głąbem???!!!
Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Na nienawiść wobec wszystkiego, co mądre, nowoczesne, ambitne – powstaje głęboka pogarda dla motłochu, głupoty, prymitywizmu. Na agresję – złe emocje. Czy można z nimi dyskutować? Póki są w grupie, póki są motłochem – nie można.
Won do domu! A potem wyspowiadać się z grzechu pychy i na pokutę – poczytać na zmianę książki o historii Polski i Biblię. Nigdy nie jest za późno na naukę.
Zobaczyłem Pani wpis na moim blogu (Curious) do notatki sprzed wielu dni. Ponieważ zostawiła Pani swój adres mailowy, postanowiłem tą drogą odpowiedzieć.
Po pierwsze dziękuję za komentarz. To zawsze łechta naszą próżność, kiedy ktoś czyta nasze wypociny. Nawet jeśli się z nami nie zgadza.
Każdy ma prawo do swojej opinii, dlatego nie chcę Panią przekonywać do swojej. Ale proszę mi pozwolić na króciutką obronę mojego zdania. Nie wiem, czy Pani znała osobiście kogoś z tego nieszczęsnego samolotu. Tam zginął mój przyjaciel i kilku moich kolegów. I dlatego mam bardzo osobiste doświadczenia z tej tragedii. Pierwsze dotyczy godnego pochówku. Maciej Płażyński nigdy nawet nie marzył o tym, że po śmierci spocznie w głównej nawie Bazyliki Mariackiej w jego ukochanym Gdańsku. Inni spoczęli w najbardziej zasłużonej części nekropolii narodowej na Powązkach, albo w nowo powstałym miejscu narodowej chwały w Świątyni Opatrzności B
Dodaj komentarz