Pieniaczy obowiązek
W poniedziałek, jak zawsze, mniej czasu na bloga. Jeden temat budzi moje nadzwyczajne spienienie, i nie jest to temat polityczny. Kubica. Kolejny dowód na to, że w naszym narodzie trudno o profesjonalistów. Olbrzymi zespół z wielkim budżetem i wielkimi nadziejami, setki ludzi którzy poświęcają swoje życie zespołowi, kluczowe testy nowego bolidu. I „wybitny polski profesjonalista”, który tuż przed rozpoczęciem sezonu – musi sobie poszaleć w rajdzie. Ja już nie będę się przyczepiał do tego, że ewidentnie nie potrafi jeździć poza torem – wypadek spowodowało wybrzuszenie asfaltu przez korzeń drzewa. No rzeczywiście, tego nie można się spodziewać na drodze. Na torze formuły jeden nie ma takich wybrzuszeń!
Ale wszyscy kierowcy zawodowi na świecie mają wpisane do kontraktów, żeby nie podejmowali niepotrzebnego ryzyka. Nie wolno im jeździć w rajdach, szaleć na nartach, nawet uprawiać kolarstwa górskiego. Ale nasz mistrz kierownicy nie będzie „cyborgiem”, on ma swoje hobby które naraża na kłopoty nie tylko jego samego, ale tych wszystkich ludzi, którzy się poświęcili temu, aby on mógł zdobywać sławę i kasować kasę.
Nie chcę być złym prorokiem, ale chyba możemy zapomnieć o jego karierze. Na początek sezonu nie zdąży, ktoś go udanie zastąpi i koniec marzeń o potędze. Pal diabli, że skończą się Kubicy sny o potędze i lukratywne kontrakty reklamowe. Ale zaprzepaszcza wysiłek swojego zespołu. A to zaprzeczenie profesjonalizmu.
I żeby całkiem nie uciec od polityki – co w nas jest takiego, że nie potrafimy wziąć za siebie odpowiedzialności? Najpierw cieszymy się, że wszyscy kierowcy dają się ograniczać – a jeden Kubica się nie daje, bohater nasz wspaniały. A teraz tytuły tekstów: „dlaczego mu pozwolili?”. Nasi piloci umieją wylądować na drzwiach od stodoły, orły nasze. A potem się pytamy: „dlaczego zbrodniczy kontrolerzy lotów w Smoleńsku pozwolili im lądować?”.
Czy naprawdę potrzeba do tego wielkiej wyobraźni, aby zrozumieć do czego prowadzi nasza ułańska fantazja? A jak już spadniemy z konia w czasie jakiejś kolejnej bezsensownej eskapady – to przynajmniej weźmy odpowiedzialność za swoje czyny i nie płaczmy, jak małe dzieci – dlaczego nam pozwolili!?
Branie odpowiedzialności za swoje czyny, to generalnie przychodzi nam z trudem. W ramach jakiegoś masochistycznego ćwiczenia przeglądam expose jakie wygłosił na początku swojej kadencji premier Tusk. Facet, jak to historyk, wzoruje się na Fidelu Castro. Znana jest historia, jak Castro postanowił kiedyś uhonorować wybitną artystkę scen hawańskich. Kobiecina była w podeszłym wieku i miała chore nerki. Po czterech godzinach przemówienia bardzo chciała już pójść do toalety, no ale przecież trudno przerywać przywódcy. Efekt – zapalenie dróg moczowych i śmierć. Jak się okazuje, można zagadać na śmierć. Tusk jeszcze nikogo gadaniem nie uśmiercił, ale skutecznie zniechęca do czytania tego, co naobiecywał. Ja próbuję przeczytać – i rozumiem, skąd ta chęć do zniechęcenia. Żadna z obietnic się nie spełnia. Jak można tak daleko uciec od tego, z czym się przyszło do polityki?
„Nisko kłaniając się Polakom chcę powiedzieć, serdeczne dzięki za to, że sobie nawzajem daliśmy tę wielką szansę. Ja wierzę, że przed nami jest wielka szansa na dobrą zmianę”.
Zbliżają się kolejne wybory, będzie okazja do kolejnego expose i zapowiedź kolejnej dobrej zmiany.
Zamiast, a jeszcze lepiej – obok zegara odliczającego wzrost długu publicznego, powinna być tablica przypominająca te obietnice. Bo pamięć ludzka jest zawodna, nie pamiętamy.
Może dlatego wybory uzupełniające do Senatu wygrał włąśnie niejaki Stokłosa. A może jest to tylko lokalny protest przeciwko kandydatom partyjnym?
Nie pamiętamy, a często nie rozumiemy. Ministerstwo Finansów nałożyło podatek VAT na turnusy rehabilitacyjne dla niepełnosprawnych dzieci. W rezultacie, turnus który niedawno kosztował 4 tysiące złotych – teraz kosztuje ok. 5 tysięcy. . Ich zbójeckie prawo. Ale czytam wypowiedź pani Magdaleny Kobos, rzeczniczkę prasową Ministerstwa Finansów: „W trakcie prac nad ustawą nie mieliśmy żadnych sygnałów, że nałożenie podatku będzie miało tak negatywne skutki. Dopiero kiedy przepisy zaczęły obowiązywać, okazało się, że organizatorzy turnusów przerzucili całe koszty na rodziny osób niepełnosprawnych. Oczywiście ceny tych usług nie powinny rosnąć”.
Co dowiadujemy się z wypowiedzi pani rzecznik? Po pierwsze – że ministerstwo ma kłopoty z prostą oceną przewidywanych efektów ich decyzji. Po drugie – że nie potrafi wziąć na siebie odpowiedzialności. Winni są chciwi organizatorzy turnusów, resort finansów nie może być chciwy z definicji. Po trzecie – nie potrafią liczyć: o ile podwyżka VAT o 4% możliwa jest do przełknięcia przez dostawców towarów i usług, to jak można oczekiwać że podwyżka o 23% przejdzie bez podniesienia ceny?
Pani rzecznik gada głupoty oczekując – na dodatek słusznie – że spora część czytających nie zauważy czystego kretynizmu jej argumentacji. Czyli robi nam po prostu wodę z mózgu. Czy ona jedna? Rzeczypospolita rozmawia z prezesem PZU. To ciekawa rozmowa z wybitnym (mówię to bez przekąsu) prezesem jednej z największych spółek skarbu państwa, na dodatek członku rady gospodarczej przy premierze. Pierwsza połowa tekstu – to marzenia o dużych przejęciach. Chciałoby się, ale cóż – mało jest firm na sprzedaż. Dopiero na koniec tekstu nieśmiała informacja, że może nie będzie pieniędzy, bo zysk będzie daleko mniejszy. Pan prezes długo tłumaczy mniejszy zysk – bo wypłynęło (wynik umowy z Eureko) mnóstwo gotówki z bilansu, bo mniejsza jest dochodowość ubezpieczeń grupowych, bo do ubezpieczeń komunikacyjnych trzeba dopłacać, bo były dwie klęski żywiołowe. Nie podaje liczb, ale kończy ten akapit takim oto kwiatkiem: „O szczegółach będziemy jednak informować w odpowiednim czasie, czyli połowie marca. Nie przewiduję jednak tutaj żadnych niespodzianek”. W świetle tego, co wcześniej – jedyną niespodzianką mogłoby być to, że coś by poszło dobrze…
Dziennikarze pytają: „Jak wygląda proces restrukturyzacji spółki? Czy w roku wyborczym trudniej będzie panu zwalniać pracowników?”. Prezes, któremu kadencja kończy się w połowie tego roku, dumnie odpowiada: „Politykiem nie jestem, nie zamierzam kandydować na żadne stanowisko polityczne, więc na moje decyzje kalendarz wyborczy nie ma wpływu”.
Oczywiście, prezesa PZU wybierają krasnoludki, oj przepraszam, miliony akcjonariuszy szczęśliwych z faktu, że rośnie zysk (nie rośnie? Chwilowo tylko, wystarczy zmienić ubezpieczenia grupowe, komunikacyjne, zlikwidować zimę i powodzie – a będzie dobrze). A rząd życzliwie się przygląda i odżegnuje się od wpływu na sytuację kadrową firmy.
Uważam prezesa Klesyka za rozsądnego menedżera, do tego akurat z kwalifikacjami. Ale szlag mnie trafia, kiedy usiłuje się przedstawić państwową firmę jako byt niezależny od polityki i polityków.
Tak, jak dzisiaj minister finansów nam wmawia, że ograniczając (dlaczego nie likwidując?) OFE uratował Polskę i Polaków od niechybnej zguby, tak niedługo dowiemy się, że gdyby nie ta przebrzydła gospodarka prywatna i kapitalizm, to było idealnie. Jedni już mówią o „repolonizacji”, to teraz – zgodnie z prawem Pieniacza (im głupszy pomysł, tym większy entuzjazm w jego realizacji) drudzy zaczną nam budować „odpowiedzialną gospodarkę państwową”.
Argumenty się zawsze znajdą. Jeździmy po dziurawych drogach – patrzcie jak pracują prywatne firmy! Nikt nie pomyśli o tym, że przy takiej filozofii przetargów nie może być inaczej: wybieramy najtańszego, nie realizujemy nadzoru inwestorskiego, to jakie te drogi mają być?
Dlatego uważam za swój pieniaczy obowiązek, także w poniedziałek kiedy narada goni naradę, powtarzać w kółko – nie dajmy się zwariować. Nie dajmy sobie zrobić wody z mózgu. Białe jest białe, czarne jest czarne.
Tez sie ekscytuje Kubica (F1 troche dluzej ale niewatpliwie z wieksza werwa od kiedy Robert bierze/bral w niej udzial) ale dalej stawiam pytanie czy rzeczywiscie wina lezy po stronie Kubicy. Jestem przekonany ze kazdy z kierowcow chce brac udzial w rajdach/jezdzic na nartach/skakac na spadochronie etc ale zespol im na to nie pozwala. Taka jest moja teza. My ich idealizujemy ale oni tez sa tylko ludzmi. dobranoc bo juz pozno!
Drugi konkurs znów wygrał. I po raz kolejny działacze PiS odmówili mu nominacji. Chyba ich rozśmies
Moim zdaniem nie ze strony Kubicy tylko jesli juz zespolu. Wszyscy wiedza ze rajdy samochodowe to nie jest jeden z bezpieczniejszych sportow - majac to na uwadze dziwi mnie fakt ze dopuscili do podpisania takiego kontraktu.
po drugie Kubica przezyl juz dwa podobne wypadki. Jeden w Monteralu na pewno pamietasz. Natomiast o drugim mozesz nie wiedziec. Odbyl sie jak Kubica mial 19 lat tuz po tym jak przeszedl do formuly 3 ( o ile mnie pamiec nie myli). Wszyscy wiescili mu jak nie koniec kariery to przynajmniej dluga rehabilitacje. Po 1,5 miesiaca z 18 tytanowymi srubami wzial udzial w wyscigu i... go wygral.
Reasumujac Kubica jako jeden z jedynych akurat moze byc stawiany jako przyklad na profesjonalen podejscie do tego co robi. Nie pije nie pali cale dnie spedza na trenin
Dodaj komentarz