PIS i NIE-PIS
Ile można analizować stan ducha Kaczyńskiego? Dzisiejsza prasa donosi, że Platformie skoczyło do 52% i dobrze. A jednocześnie źle, bo znowu stracą motywację aby coś zrobić. Ale lepszy rydz niż nic.
Dzisiejsza Wybiórcza zamieszcza dwa teksty potwierdzające moją skrajnie negatywną ocenę systemu sprawiedliwości w naszym kraju. Z jednej strony o facecie, któremu grożą śmiercią i niszczą firmę (dosłownie –podpalając). Prokuratura nie łączy ze sobą każdej próby podpalenia – bo co prawda ofiara jest ta sama, ale nie wiadomo czy sprawca ten sam! Ale jak można ustalić sprawcę, skoro w jednym przypadku niedoszły podpalacz – co widać na nagraniu monitoringu – oblewa się nieostrożnie benzyną i sam podpala, a następnie oparzony ucieka zostawiając na bramie fragmenty ubrania i poparzonej skóry. Prokuratura w takiej sytuacji nie sprawdza, czy ktoś się zgłosił na oddziały oparzeniowe, nie zabezpiecza śladów pozostawionych na bramie, mimo powtarzalności wydarzeń – nie przygotowuje zasadzki.
Pisałem kiedyś na tym blogu, jak prokuratura uznała po napadzie na mój dom, że sprawcy zostali do tego sprowokowani pozostawieniem uchylonego okna na drugiej kondygnacji. Tutaj podobne podejście do tematu. Sprawca nie pozostaje na podpaleniach, usiłuje się wedrzeć do domu ofiary. Płoszy go pies, któremu na odchodnym napastnik uszkadza kręgosłup. Czy prowadzone jest śledztwo w sprawie napadu? O nie, to było prymitywnie proste i naturalne, niegodne polskiego wymiaru sprawiedliwości! Prokuratura uruchamia śledztwo w sprawie… znęcania się nad zwierzętami. I oczywiście natychmiast je umarza.
Przez cały czas tych podpaleń dzieje się równolegle sprawa pomiędzy ofiarą a nieuczciwym pracownikiem, prawdopodobnie napastnikiem. Przez kilka lat nie może dojść do jego przesłuchania, ponieważ dostarczane są zaświadczenia lekarskie, co prawda następnie podważane przez Zakład Medycyny Sądowej.
W tym samym czasie sędzia Ignaczewski z Białegostoku protestuje przeciwko złej organizacji sądownictwa. W pewnym momencie odmawia rozpatrzenia sprawy w zastępstwie, sprawy której nie zna i do której nie może się przygotować. Zostaje zastosowana procedura dyscyplinarna, Sąd Najwyższy działający jako sąd dyscyplinarny II instancji ukarał go właśnie prawomocnie za odmowę wykonania polecenia. Tego samego dnia, tylko godzinę wcześniej, ten sam Sąd Najwyższy uniewinnił sędzinę, która w wyroku popełniła sześć kardynalnych błędów – bo była przemęczona.
Od czasu odejścia PIS z rządu zwiększyła się represyjność prawa i jego stosowania wobec ludzi szukających w prawie obrony. Nie widać nawet próby poprawy sytuacji. I to jest kolejna cena, jaką płacimy za tę kuriozalną sytuację, w której polska scena polityczna – dzięki szaleństwu Kaczyńskiego – podzieliła się na PIS i na NIE-PIS. Jakość tego państwa, reformy, przygotowanie do przyszłości – nie są ważne. Ani w debacie publicznej, ani w codziennej praktyce. Istotniejszy jest krzyż przed pałacem, rola Kaczorów w strajkach przed 30 laty, psychoanaliza jednego zgorzkniała starca… A w cieniu tego sporu umacnia się rola państwa w gospodarce, podnosi się podatki, petryfikują korporacje prawnicze.
Z zupełnie innej beczki – mieliśmy pretensję do byłego już prezydenta Ukrainy, że na odchodnym namaścił na bohatera narodowego Banderę. Nowa władza szybko się z tym rozprawiła. Ale mamy z tym nowy kłopot – tym razem bohaterem stają się weterani Armii Czerwonej, kwestionuje się zbrodnie sowieckie i gloryfikuje układ Ribbentrop – Mołotow. Musimy niestety przyjąć do wiadomości, że Ukraina ma do wyboru dwa nacjonalizmy: własny, ukraiński (ale wtedy gloryfikujący zbrodniarzy mających na rękach polską krew) albo wielko-rosyjski (też pojawia się w tle polska krew). Tu nie ma dobrych wyborów. Musimy nauczyć się, że to ich historia i ich wybór. Nie można jej oceniać przez polski pryzmat. Trudno tutaj o zachowanie politycznej poprawności.
Z tą polityczna poprawnością generalnie jest problem. Rzepa przedstawia w duchu moralnego oburzenia, że kilka klinik leczenia bezpłodności w Holandii zaakceptowało nasienie pochodzące od zdeklarowanego nazisty z zastrzeżeniem, że można je użyć tylko wobec białych kobiet. Nota bene ciekawe, że kliniki za nasienie muszą płacić – wydawałoby się, że w interesie samców jest rozsiewanie tego nasienia jak najszerzej, bez rekompensaty. W tym samym tekście gazeta idzie dalej, na tym samym oddechu moralnego oburzenia. Otóż – pisze Marcin Szymaniak pełen zniesmaczenia – okazuje się, że kobiety wybierające dawcę spermy również kierują się względami rasowymi. Mogą otóż zażyczyć sobie, aby sperma pochodziła od dawcy o tym samym kolorze skóry, co ona sama. Toż to rasizm w czystej formie!!!
Jak chce in vitro, to niech baba akceptuje spermę Aborygena – albinosa. Nie będzie tu jakiś rasistowskich uprzedzeń. Mam nadzieję, że pan redaktor Szymaniak nie znajdzie się w takiej sytuacji i mu żona nie przyniesie z kliniki dziecko z genami Pigmeja…
Była kiedyś inicjatywa budowania banku spermy laureatów nagrody Nobla. To fakt, ale dalsza część należy już do anegdoty. Małżeństwo skorzystało z tego banku i z mieszanymi uczuciami patrzy na nowo narodzone dziecko. „Kochanie” – mówi w końcu cicho szczęśliwa matka do męża – „zapomniałeś sprawdzić, czy do tego banku noblistów należą też laureaci nagrody pokojowej…”
Dodaj komentarz