Po co jest władza?
Krótka wizyta w biurze w drodze na lotnisko. Z konieczności więc króciutko… ostatnio często zdarza mi się tłumaczyć brakiem czasu. Albo rzeczywiście mam mniej czasu (czytaj – gorzej go sobie organizuję), albo przeżywam męki twórcze i po roku pisania mam coraz mniej do powiedzenia?
Z wczorajszego dnia utkwiło mi w głowie zdjęcie prezydenta Komorowskiego na otwarciu spotkania Trójkąta Weimarskiego. Pisałem kiedyś, jak za Komorowskim tańczącym poloneza na balu Przymierza Rodzin spacerował ku ogólnemu zażenowaniu ochroniarz. Ta nieznośna maniera przeniosła się na spotkania międzynarodowe. Na spotkaniu Komorowskiego z kanclerz Merkel i prezydentem Sarkozym – oni są bez ochroniarzy. Wiadomo, cieniasy. Komorowski ma przy sobie borowika, bo to i wielki polityk i globalne mocarstwo reprezentuje. Mży deszczyk, więc borowik niesie parasol. Parasol jest jeden, a ludzi – z borowikiem – czwórka. Borowik trzyma rączkę, więc musi być pod czaszą. Prezydent Komorowski – co już ustaliliśmy – najważniejszy. To w końcu jego parasol. I Merkel, co prawda Niemka, ale w końcu kobieta. Jak można, to się ja też przykryje parasolem. Jak by nie liczyć, dla Sarkozy’ego miejsca nie starczy. I obiega świat fotka – Komorowski i Merkel pod parasolem, z boku skrzywiony prezydent Francji.
Niby nic wielkiego, ale żenada. Połączenie braku kultury (arystokracja nie musi pokazywać, że zna zasady), fascynacji władzą (w sumie niewiele można zrobić, ale tych kilkadziesiąt osób stale obstawiających – to robi wrażenie! Zwłaszcza na ochranianym) i żałosna jakość personelu (nikt nie widzi co się dzieje?!).
Żenująca staje się też dyskusja na temat emerytur. Skrytykowałem instynktownie rodzące się nowe pomysły, w tym model kanadyjski. Dzisiaj się okazuje, że w tym modelu obok świadczenia gwarantowanego występuje obowiązkowy element ubezpieczeń repartycyjnych. I że nie jest to system bezskładkowy, bo obejmuje ok. 10% wynagrodzeń. Mechanizm ten przypomina założenia (ale już nie praktykę) Funduszu Rezerwy Demograficznej. Z jedną drobną różnicą – w Kanadzie środki zgromadzone w tym funduszu pozwalałaby na wypłatę świadczeń przez pięć lat bez zasilania, w Polsce – nasz Fundusz Rezerwy Demograficznej nie przetrwałby miesiąca.
Wieczorem próbowałem przebrnąć przez duży tekst ministra Finansów. Był to bardziej tekst polityczny, niż ekonomiczny. Min. Rostowski stara się wykazać, że więcej ekonomistów go popiera niż atakuje. Też mi argument! Większość rzadko ma rację, a ponadto wielu ekonomistów ma swój byt zawodowy zależny od państwa, więc boi się wychylić! Zresztą już w dzisiejszej Gazecie pojawiają się pierwsze protesty pochopnie zaliczonych do sojuszników.
W tekście min. Rostowskiego jest wszystko, poza jedną mało istotną informacją. System ZUS-owski ma szansę się zrównoważyć. To prawda. Ale na poziomie 25% ostatniego wynagrodzenia. Fascynująca perspektywa! Tylko tak dalej, towarzysze z Platformy!
Fundacja Obywatelskiego Rozwoju Balcerowicza publikuje dane dotyczące źródeł deficytu budżetowego i wskazuje, że 40% tego deficytu to wynik obniżenia obciążeń podatkowych i składki emerytalnej. Kolejni liberałowie, psiakrew!
Mam uraz do tych wszystkich wyliczeń. Na przykład dzień tzw. wolności podatkowej ustalany jest mniej więcej w połowie roku, bo do wyliczeń nie uwzględnia się podatków pośrednich, w tym VAT i akcyzy. A tutaj wskazuje się na obniżenie podatków zapominając, że … no właśnie. O czym zapominamy? Zapominamy o tym, że liczba urzędników obsiadających nasze państwo pasożytniczą pajęczyną zwiększyła się w ostatnim dwudziestoleciu z ok. 200 do 500 tysięcy. Moja mała Podkowa Leśna ma więcej radnych (15) niż miasto Nowy Jork. Mamy radnych dzielnic, gmin, powiatów, sejmiki wojewódzkie, sejm i senat wielkości USA. Prowadzimy dwie wojny, na gwałt dostosowując armię do standardów NATO. Zamieniamy Polskę w jedno wielkie boisko do piłki nożnej. Aby korzystać z pieniędzy unijnych, musimy sami ładować pieniądze w infrastrukturę – która na razie nie łączy się w jakieś systemy, a więc jej wpływ na nasze życie i na gospodarkę jest ciągle znikomy. Mamy ciągle olbrzymi udział firm państwowych, które obsiedli politycy i związkowcy. Coraz bardziej rozbudowujemy zarządy spółek, coraz liczniejsze są rady nadzorcze których jedynym zadaniem jest spełnianie woli politycznej Ministra Skarbu. Jeden tylko przykład. Puls Biznesu przyznał nagrodę Spółki Roku kopalni węgla kamiennego Bogdanka. Jest to kopalnia na słabym złożu, ale mająca jedną wielką zaletę – jest daleko od matecznika górników, a więc mogła być sprywatyzowana i może się rozwijać i przynosić zysk. Największa w Europie firma górnicza z Katowic, przy 10 miliardów obrotów deklaruje właśnie, że przyniesie zysk! W granicy błędu statystycznego (bo jakieś 8 milionów złotych), ale ważne że zysk! To da szansę związkom rzucić się po13, 14 i 15 pensje. No bo skoro firma jest dochodowa! Mamy zdrowych chłopów idących na emerytury mundurowe przed czterdziestym rokiem życia. Całe rolnictwo jest wyłączone z systemu rynkowego, pal diabli KRUS – ale ci ludzie prowadzą duże firmy produkcyjne jako gospodarstwa rolne i są opodatkowani z hektara! Można tę listę ciągnąć w nieskończoność!
Jak przy tak funkcjonującym państwie można nie mieć deficytu budżetowego? I co, tylko OFE i obniżka podatków jest powodem tego zła!?
Muszę pędzić, więc tylko dwie uwagi na koniec. Dawno nie pisałem o systemie sprawiedliwości. Były prezes KFI Colloseum, rzadki przypadek aferzysty finansowego, gdzie nie ma wątpliwości co do zasadności oskarżeń – usiłuje chronić się immunitetem przyznanym przez rząd Republiki Gwinei. Gwinea wyposażyła go w paszport dyplomatyczny i pełnomocnictwo do reprezentowania tego kraju przed instytucjami międzynarodowymi. Żeby było śmieszniej, dostał te papiery od dyktatury wojskowej, która w grudniu ub. roku oddała władzę. Jest w naszym kraju kilka zasad. Jedna mówi, że obywatel Polski – chociaż może mieć kilka obywatelstw - nie może w relacjach z polskim państwem zasłaniać się obywatelstwem innego państwa. Inna mówi, że immunitet dyplomatyczny przysługuje tylko dyplomatom akredytowanym w konkretnym kraju. Suma summarum – polski sąd powinien ten dokument zignorować. Ale nie polski sąd! Niewinnych ludzi będzie ścigał na krańcach świata, a hosztaplerowi – da odetchnąć. Sąd ma wątpliwości, więc zadaje pytanie Ministrowi Spraw Zagranicznych. Ministerstwo ma ważniejsze sprawy na głowie, zresztą jak od razu odpowie – to narazi się na zarzut zbyt pospiesznego reagowania. A więc oskarżony już całkiem zasadnie może żądać cofnięcia zakazu opuszczania kraju, bo przecież tyle trzeba jeszcze zrobić dla Gwinei!
I na koniec odrobina prywaty. Gazeta przypomina jeden z większych absurdów na stołecznych ulicach – zamieszanie z zielonymi strzałkami. Spowodował je mój ulubiony urzędnik samorządowy, miejski inżynier ruchu, pan za przeproszeniem Galas. Facet, jak małpa z brzytwą, działał niezwykle skutecznie – nie tylko doprowadził do praktycznej likwidacji tych strzałek, ale także zmusił ministra infrastruktury (a to nie lada wyczyn – zmusić ministra infrastruktury aby coś zrobił) do zmiany prawa. No to teraz te strzałki można przywracać. Ale nie jest to takie proste. Strzałki albo mimo zamontowania nie działają, albo są źle zaprogramowane. Kto może je przeprogramować i uruchomić!? Gdybyście chcieli sabotażowa proces przywracania tych strzałek, to komu powierzylibyście to zadanie? Podaję warianty: a) jakiejś nieistniejącej postaci, np. Yeti; b) Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która od trzech lat ma zamiast dyrektora – osobę czasowo pełniącą obowiązki, a więc nie mogącą w świetle polskiego prawa podejmować żadnych decyzji; c) miejskiemu inżynierowi ruchu panu za przeproszeniem Galasowi?
Odpowiedź a) i b) nie gwarantuje paraliżu, bo a nuż yeti istnieje? A pełniący obowiązki dyrektora GDDKiA może akurat mieszka w Warszawie i też nie lubi korków? Jedynie pan za przeproszeniem Galas gwarantuje, że nie będzie dobrego rozwiązania! Jego brak uniemożliwia podniesienie maksymalnej prędkości na Wisłostradzie z obecnych 50 km na godzinę do 70 km na godzinę; ogranicza przepustowość skrzyżowań, budzi codziennie wiele złej krwi.
Ja rozumiem, że wybudowanie dróg w Warszawie wymaga wysiłku, który przerasta możliwości nami rządzących. Ja rozumiem, że zrównoważenie bilansu publicznych to nie jest łatwe zadanie. Ja rozumiem, że zrobienie czegokolwiek – to trudne i można się spocić! Ale trzymanie pana za przeproszeniem Galasa na stanowisku – to już czysta złośliwość. Tak, jak ochroniarze prezydenta Komorowskiego – mamy władzę, a władza tylko wtedy jest słodka – kiedy możemy pokazać wam wszystkim, jak bardzo mamy was w dupie.
czytam czytam tylko nie komentuje. Przyszło Panu do głowy przesłać linka do bloga temu za przeproszeniem Galasowi? Jak tam sprawy świadkowania na rozwodzie. dreszczyk prywaty by mi sie przydał. Te pseudomistyczne wizje polityków i pożal się boże ekonomistow co to powietrze do oddychania moich wnuków pakują w worki i sprzedają na wirtualnych giełdach już mi nawet nie brzydną niestety interesuja mnie tylko jako zabiegi do wyborów.
Co do parasola.. cudny podpis pod zdjęciem :Ochronny Parasol Potężnej Ekonomicznie Zielonej słupkowo POLSKI - nie obejmuje wszystkich w Europie.
Dodaj komentarz