• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Dziennik Pieniacza

Opinie niepoprawne politycznie. Fakty którymi nie powinienem się dzielić. Doświadczenia o których lepiej nie pamiętać. A czasem nic z tego, tylko ble ble.

Kategorie postów

  • Nowa Kategoria (1)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Przyszłość LOT

W dzisiejszej prasie ciekawy dwugłos na temat LOT-u. Prezes LOT zapowiada likwidację klasy biznes i zastąpienie jej klasą Eko-plus. Kilka stron dalej o przyczynach swojego sukcesu opowiada prezes Turkish Airlines. Kiedy wszyscy upychają więcej foteli, ja wyrzucam je z pokładu aby było więcej miejsca.

Dla LOT-u klasa biznes to marnotrawstwo, ponieważ mało kto z niej korzysta. Ciekawe dlaczego?

Na trasach europejskich fotele w klasie biznes są takie same, jak w klasie ekonomicznej. Podobnie dzieje się w Lufthansie, ale tam w klasie biznes wyłącza się środkowe fotele. W Locie zdarzało mi się często, że siedziałem ramię w ramię w trójkę. Co dodatkowo wnerwia to fakt, że często nie sprzedaje się biletów w pierwszym rzędzie – bo a nuż w ostatniej chwili pojawi się poseł, dla LOT klient najważniejszy (bo przedstawiciel właściciela).

Różnicą jest jedzenie. To znaczy w klasie biznes podane jest na porcelanie, a nie w plastiku. Ale jakość tego jedzenia jest taka, że lepiej poprosić kanapkę przeznaczoną dla klasy ekonomicznej, niż to z reguły niejadalne świństwo dla pasażerów biznesowych.

Lepsze warunki czekania? Dobre żarty – salonik biznes klasy na Okęciu jest tak mały, że często nie ma tam wolnych miejsc. Kolejka do check-in czy kontroli bezpieczeństwa? Jest to tak zorganizowane, że można to łatwo ominąć.

LOT chwali się  ogłoszeniami, że jest jedyną linią w Europie z takimi fotelami w klasie biznes na trasie atlantyckiej. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że wszyscy inni mają po prostu lepsze – rozkładające się na płasko łóżka. Z takim nastawieniem do biznesu, po jaką cholerę kupiono Dreamlinery? Zrobią w środku znowu układ siedzeń wzorowany na autobusie do Otwocka?

A swoją drogą to klasa biznes jest w naszym lotnictwie relatywnie młoda. Pamiętam, jak organizowałem przelot premiera Mazowieckiego po zakończeniu oficjalnej wizyty w Hiszpanii bezpośrednio do Nowego Jorku, na sesję ONZ. Kiedy miałem w tej sprawie coś do powiedzenia, to zawsze organizowałem przeloty liniami komercyjnymi. Dawały one o wiele większy komfort podróży, niż przelot Tutką, nawet w salonce. Ale wtedy w Hiszpanii po prostu nie przyszło mi do głowy, że w liniach lotniczych oprócz klasy biznes może być jeszcze klasa pierwsza! Zamówiłem biznes, co w sumie na dobre wyszło – przywitał nas na lotnisku przedstawiciel linii TWA i zaoferował dla premiera i dla mnie upgrade do klasy pierwszej. Leciałem wtedy taką klasą po raz pierwszy w życiu. Zapamiętałem z tej podróży dwa wydarzenia.

W pewnym momencie w środku lotu, kiedy starałem się trochę drzemać, zrobił się straszny rejwach i w naszej kabinie ustawiła się kolejka wszystkich pasażerów po autograf. W pierwszej chwili myślałem, że do premiera Mazowieckiego – ale okazało się, że na pokładzie jest ważniejsza osoba. Ludzie ustawili się w kolejce do Michaela Jordana, który nie wstając (nie mógł się wyprostować na pokładzie) grzecznie i z uśmiechem podpisał ponad setkę autografów.

Dla mnie podróż była mocno męcząca z innego powodu. Wyświetlano film „Polowanie na czerwony październik” i musiałem próbować tłumaczyć dialogi panu Premierowi. A te dialogi przez większą część filmu to: „Głębokość peryskopowa”, „Wypuścić balast na zawietrznej!” itp. Ani ja nie znałem tych słów, ani Pan Premier potrafił emocjonalnie zaangażować się w taką głęboką wymianę myśli… Po seansie byłem mokry jak mysz ze zmęczenia.

Pamiętam samoloty bez klasy biznes, ale za to z miejscami dla palących. M. była szefem ds. korporacyjnych Philip Morris’a, więc zgodnie z polityką korporacyjną musieliśmy kupować bilety w rzędach dla palących. Z reguły były to dwa ostatnie rzędy, przy toaletach. Pamiętam lot na Sri Lankę olbrzymim Jumbo Jetem, gdzie spędziłem 12 godzin ściśnięty w ostatnim rzędzie z ponad setką pasażerów na zmianę stojących przed toaletą na papierosku… Makabra!

A’propos makabry – Piast Gliwice w pięknym stylu spadł z Ekstraklasy. Tak strasznie było im przykro, kiedy przez zmianę zasad i dyskwalifikacje konkurentów do tej Ekstraklasy weszli. Ale przecież w Ekstraklasie i walczyć trzeba bardziej, i premie trzeba większe wypłacać… po co się męczyć, kiedy można w pierwszej klasie i spokojniej i taniej. Piastunki! A jak miło jest w lidze okręgowej! Życzę Wam spełnienia marzeń i szybkiego spadku do ligi okręgowej właśnie.  Każdemu według jego ambicji.

17 maja 2010   Komentarze (1)
she
17 maja 2010 o 16:59
Ja się też zaastanawiałam po jaką cholerę ludzie kupują tę "biznes" skoro warunki właściwie prawie jak w turystycznej. Na szczęście nie mam takich dylematów. Leciałam samolotem raz w życiu, dwa lata temu (tzn., generalnie to dwa razy, bo przecież tam i z powrotem)i... byłam cholernie rozczarowana. Jakoś inaczej to sobie wyobrażałam

Dodaj komentarz

Curious | Blogi