Rutkowski
Tekst o niesławnym końcu detektywa Rutkowskiego… trochę zajęło czasu, zanim ten ulubieniec mediów przestał być hołubionym „ostatnim sprawiedliwym”. Nawet jego przygoda z Samoobroną nie ostudziła zapału wykreowanego przez umiejętną samo-kreację.
Miałem z tym facetem tylko raz do czynienia. Na początku lat 90-tych w Coca-Coli cięgle ginęły nam samochody. Niechlubny rekord był moim udziałem – w jednym roku ukradli mi trzy auta, dwa z nich w jednym tygodniu. Jedno z nich – w pół godziny po zakupie. Mój przypadek zmusił firmę do zrobienia zmiany w globalnej polityce samochodowej! Oj, nie przysporzyło mi to popularności, nie przysporzyło!
Policja nie była nam wtedy specjalnie pomocna. W pewnym momencie skupiła się na przykład na sprawdzeniu, czy przypadkiem nie współpracuję ze złodziejami. Szczerze mówiąc, nie powinienem się temu dziwić.
Kiedy więc ukradziono kolejne bmw (tym razem nie mnie, na szczęście!) zwróciliśmy się do pana Rutkowskiego. Pan Rutkowski wziął pieniądze i zamilkł na długie tygodnie. Coca-Cola nie zwykła płacić i czekać, więc w końcu przez prawników zmusiliśmy go do złożenia raportu. Wynikało z niego, że dokonano wielu sprawdzeń, że samochód zniknął na dobre i najprawdopodobniej znalazł się za wschodnią granicą. To samo, tylko lapidarniej, napisał nam prokurator umarzając śledztwo. Ubezpieczyciel wypłacił nam pieniądze, kupiliśmy nowe auto.
Od kradzieży minęło pół roku, kiedy w warszawskim biurze Coca-Coli odezwał się telefon od jakiegoś policjanta z pytaniem, czy bmw o numerze rejestracyjnym… to przypadkiem nie nasze auto. Potwierdziłem dodając, że już nie nasze, ale ubezpieczyciela. A to szkoda – stwierdził policjant – bo mamy go na naszym parkingu policyjnym już pół roku i nikt się po niego nie zgłasza.
Okazało się, że auto zniknęło na Mokotowie, ale jeszcze tego samego tygodnia wylądowało na parkingu na Ochocie. Prokurator opisał podjęte czynności i umorzył śledztwo. A detektyw Rutkowski zainkasował kasę, poopowiadał dyrdymały jak tego auta szukał po całej Polsce i zagranicy. A autko cały czas, z oryginalnymi tablicami rejestracyjnymi, stało sobie na parkingu policyjnym w sąsiedniej dzielnicy.
Dodaj komentarz