Silne państwo?
Mój ulubieniec, pan za przeproszeniem Galas zmienił sekwencję świateł na skrzyżowaniu Jerozolimskich i Łopuszańskiej, więc zamiast 45 minut jadę do pracy 2 godziny. Duuuużo czasu na zrobienie prasówki. We wszystkich gazetach (no, prawie wszystkich – nic w Pulsie Biznesu) festiwal Zaremby. W Wybiórczej dwie strony na temat jego książki o Jarosławie Kaczyńskim. To intelektualne nadużycie wypowiadać się na temat książki tylko na podstawie omówienia, ale nawet jeśli cycaty zostały dobrane nierzetelnie – ale są prawdziwie, to jest to niezła zabawa. Aż muszę się zmusić do przeczytania… Szkoda, bo lubiłem go. Czy można kogoś lubić i się z nim nie zgadzać? Dobre pytanie. Chyba można. A więc skąd taka konstatacja u mnie? Wojna polsko-polska wywarła na mnie zdecydowanie zbyt duży wpływ. A więc dobrze. Nie zgadzam się z Zarembą, ale nie przestanę go lubić. Tylko trochę mniej będę szanował J
W Rzepie tenże Zaremba pisze tekst pt. „Zdziczenie bez granic”. Staram się (mam dużo czasu, dziękuję Panu za przeproszeniem Galas!) zrozumieć przesłanie. Z trudem, ale jednak dochodzę do sedna. Otóż Zaremba uważa, że Palikot i inni starają się zbić potencjał polityczny na trupach Smoleńska. Dobre sobie! Jego polityczny idol robi z tego oś swojego przesłania, ale Zaremba tego nie zauważa. Widzi natomiast to, czego nie ma.
Nie jestem fanem Palikota, ale nie rozumiem głównego zarzutu, że wpisał na blogu żart o tym, że widziano Gosiewskiego na peronie we Włoszczowej. Bo do tego się sprowadza to „zdziczenie bez granic”. Palikot napisał to po tym, jak wdowa po Gosiewskim zażądała ekshumacji zwłok sugerując na poważnie, że może oni wcale tam pod Smoleńskiem nie zginęli, tylko co… są przetrzymywani w tajnych więzieniach Platformy???
A ekshumacja może przynieść niemiłe zaskoczenia. Było tajemnicą poliszynela, że ciało Lecha Kaczyńskiego jest ewidentnie poskładane z kilku kawałków. Inne ciała wyglądały jeszcze gorzej. Żądanie pokazania tego na widok publiczny jest właśnie zdziczeniem bez granic, trzymając się poetyki wieszcza.
Dzisiaj Zaremba kontynuuje swój przemarsz przez gazety tekstem „Arcybiskup zauważa problem” w Polsce The Times. Kończy ten tekst następującym credo: „Będę powtarzał do upadłego: to nie jest spór o miejsce krzyża w życiu publicznym. To spór o godne upamiętnienie zmarłych. A takie spory powinny trwać jak najkrócej”. Panie Redaktorze! Czy naprawdę ma Pan wątpliwości co do godnego upamiętnienia zmarłych??? Czy pochówek na Wawelu, w kaplicach katedralnych, świątyni Opatrzności Bożej, nekropolii narodowej na Powązkach, z udziałem wszystkich ważnych – to nie jest wystarczająco godne upamiętnienie!? Czy naprawdę uważa Pan, że przepychanka i krzyki pod znakiem krzyża – godności tej bronią?!
Zaremba to mądry człowiek. Jak głupio musi się czuć broniąc złej sprawy…
Wczoraj zostałem zachęcony, wbrew mojej zasadzie – jeden wpis jednego roboczego dnia , do skomentowania sprawy krzyża. Dzisiaj nie chcę już o tym pisać. Skupię się na drugiej stronie – na działaniach państwa. Wczorajszy dzień to była żenada. Ogłosić kiedy nastąpi przeniesienie tak, aby dać szansę wszystkim oszołomom się zwołać. I nie przygotować się do tego, aby swoją wolę zrealizować.
Pamiętam, jak organizowaliśmy spotkanie premiera Mazowieckiego z kanclerzem Kohlem w Słubicach. Obaj przywódcy mieli przejść przez most na Odrze i spacerkiem dojść do restauracji na obiad po polskiej stronie. Wbrew wszelkim ustaleniom, szef policji w lubuskim postanowił „iść z duchem czasu” i ograniczyć obecność policji. Nie miał wyobraźni, co się stanie jak zbierze się tłum. A tłum tak się zagęścił, że w pewnym momencie ochroniarze zostali odepchnięci od obu szefów rządu, tłumaczka straciła buty i część garderoby. Szef protokołu zasłonił Mazowieckiego przed statywem kamery (przebił mu płuco), a ja zasłoniłem Kohla przed obiektywem kamery (łamiąc sobie nos). Szef policji był bardzo zdziwiony, że powstał tłum nad którym nie udało się już zapanować.
Trzeba trochę wyobraźni. Ale tej brakuje nam ciągle. Ogłoszenie ważności wyborów w Sądzie Najwyższym. Na sali dwóch facetów w rozchłestanych koszulach krzyczy jakieś bzdury uniemożliwiając odczytanie sekwencji. Przewodniczący Sądu Najwyższego, wyraźnie stremowany, usiłuje ich uspokoić. Wzywa do usunięcia ich z sali. Nikt na to wezwanie nie reaguje, bo na sali nie ma ochrony ! Wreszcie kilkunastu sędziów Sądu Najwyższego rejteruje przed dwoma gnojkami i opuszcza salę!
Jak można nie przygotować ochrony? Jak mało trzeba mieć jaj, żeby nie skorzystać z prawa i wyznaczyć grzywnę dla obu krzykaczy.
Dwóch facetów zmusza do rejterady Sąd Najwyższy. Kilku dewotów blokuje pałac prezydencki. Jak słabe jest nasze państwo. Swoje muskuły potrafi prężyć tylko wobec słabych i bezbronnych.
90 letnia kobieta wchodzi do autobusu z darmowym biletem, zanim zdąży darmowy bilet zarejestrować w kasowniku dopada ją kontrolerka. Nie po to, aby pomóc skasować – ale aby wystawić mandat za 100 złotych. Tego mandatu nie da się wykasować. O nie, prawo jest prawem. Należy go przestrzega ć, bo żyjemy w państwie prawa!
Ale wystarczy huknąć, aby państwo z podwiniętym ogonem uciekało w popłochu – albo z Sali Sądu Najwyższego, albo sprzed pałacu prezydenckiego.
Dodaj komentarz