Słoniu
Odwiedził mnie M.N. Nawiązujemy do sprawy Słonia, który naciągnął mnóstwo ludzi w Warszawie na 400 milionów dolarów. Przedwczoraj MU opowiadał, jak kilka dni przed pierwszą publikacja prasową Słoniu namawiał go, aby zamiast kupować mieszkanie synowi, wpłacił na jego fundusz. „Patrz na to w ten sposób” – mówił –„za pół roku będziesz mógł kupić jeden pokój więcej”. Na szczęście syn chciał mieszkanie mniejsze, ale szybciej…
Marek wyjeżdżał ostatnio do Grecji w grupie zintegrowanych ze sobą osób poszkodowanych przez Słonia. Czekają grzecznie w kolejce do czarteru i słyszą, jak w sąsiednim gejcie wywołują do tzw. pre-boardingu kobiety z dziećmi i pasażerów klasy biznes. Do samolotu wchodzi elegancko ubrany, wypachniony (cytat za Markiem) Słoniu. Nie tylko nie siedzi w więzieniu, ale ewidentnie ma się dobrze.
Po powrocie sprawdzają ci się dzieje. Otóż Słoniu ma status pokrzywdzonego w tej sprawie! Co to oznacza? Na 99% że była to operacja służb wymierzona częściowo w otoczenie Kwaśniewskiego, a częściowo – pozwalająca bezkarnie zarobić.
To, że poczciwina Słoniu był (jest!) w służbach zawsze było oczywiste.
I na koniec mała ciekawostka. Fundusz Słonia pokazywał fałszywe zyski. Większość urzędów skarbowych uznawała, że jednak ich nie było. Urząd na Ursynowie stał jednak na stanowisku, że skoro były wykazane, należy płacić. Ludzie potracili oszczędności swojego życia, ale musieli jeszcze zapłacić haracz. Marek napisał odwołanie do nadzoru z prośbą o interpretację – jak należy postąpić, skoro w Wawrze zysku nie ma, a na Ursynowie – jest. Zamiast informacji, jak być powinno – dostał odpowiedź, że polskie prawo dopuszcza różną ocenę takiego samego stanu faktycznego. I że nota bene stan faktyczny nigdy nie jest identyczny.
Kocham polskie prawo. Inaczej działa w Wawrze, inaczej na Ursynowie, a i tak wszystko na końcu zależy od służb..
Nic to, wiosna w powietrzu!
Dodaj komentarz