• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Dziennik Pieniacza

Opinie niepoprawne politycznie. Fakty którymi nie powinienem się dzielić. Doświadczenia o których lepiej nie pamiętać. A czasem nic z tego, tylko ble ble.

Kategorie postów

  • Nowa Kategoria (1)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Spoceni (nie tylko w ten upał) za władzą...

Myślałem, że wakacje i po wyborach, a więc będę mógł się skupić na moich ulubionych narzekaniach konsumenckich.  Ale nie, ciągle coś się dzieje. Kluzikowa wyjechała na wakacje, Poncyliusz wylądował w szpitalu (wiem, że to nieładnie się śmiać – ale korygują mu kręgosłup!. Szczerze trzymam za niego kciuki). A w mediach stary PIS. Może to i dobrze, ludzie nie zdążyli jeszcze zapomnieć co mówili publicznie jeszcze kilka dni temu.

Wstrząsający tekst w Gazecie o ludziach przed pałacem prezydenckim.  Nie ma już w Polsce Żydów, zabili ich Niemcy, wspólnie pokradliśmy ich majątek, wyrzucaliśmy ich z Polski przy każdej okazji. Ale ciągle ten jad nienawiści, sączony do ucha przez księży o mentalności proboszczów z zapadłych wsi – pozostaje. Komorowski – Żyd. Dobra, polska szlachecka rodzina. Spokrewniona z domami panującymi Europy.  Ale ośmielił się stanąć w szranki z Kaczyńskim – a więc Żyd.

Pamiętacie, jak o prezydenturę walczył Mazowiecki? Też mu zarzucono żydostwo. Biskupi wyciągnęli z archiwów dokumenty, że jego przodkowie byli chrzczeni od 15 wieku. Ba – skomentował ktoś przytomnie – od 15 wieku. A co przedtem? Na pewno przechrzta!

To już nawet nie jest straszne, to jest śmieszne. Tak jak moja przygoda z Ballantines. Kiedyś przyjechał do Polski lord Ballantines z prezesem dystylerni na promocję swojej marki. Obaj w szkockich spódniczkach. Bielecki spytał: oo, to panowie są Szkotami? Lord potwierdził, że on jest, ale prezes już nie – bo jego rodzina sprowadziła się do Szkocji dopiero w 12 wieku.

Jeden  mam tak naprawdę żal do PIS. Że rozbudza tę nienawiść w ludziach niewykształconych, chorych, pechowych… że dokonuje podziału, który nie pozwala Polakom się porozumieć. Że robi to cynicznie, tak jak zmienia poglądy, jak sprzymierza się z Samoobroną, jak chwali Gierka – tylko po to, by sięgnąć po władzę i wpływy.

Cofam wszystko, co napisałem kiedyś (pod wpływem Z.!) że Kaczyński jest jedynym politykiem w Polsce ideowym, że jemu na czymś zależy. Jest tak samo, a może nawet bardziej spoconym facetem w pościgu za władzą. Gotowym dla niej iść po trupach, a teraz dosłownie – wspina się po trupie brata.

Znowu w Wybiórczej (nie mam siły na inne gazety, upał) tekst o ks. Jankowskim. Zdziwienie autora, że publicznie tak krytyczny wobec  środowiska Unii Wolności (za czasów Platformy już nie kojarzył rzeczywistości), prywatnie był wobec nich bardzo serdeczny i ciepły. On po prostu chciał poklasku, sympatii i emocji od wiernych. Tego nie można uzyskać mówiąc dobrze. Trzeba wyciągać żydowskie spiski, rzucać oskarżenia – oni was okradają! Taka jest blisko połowa Polski. Dla takiej Polski Kaczyński będzie bohaterem. I do takiej Polski się odwołuje… Jeden wynik tej polityki – ja już teraz podejrzliwie patrzę na te nieliczne osoby z mojego otoczenia gotowe na niego głosować. Bo jeśli są wykształcone i mądre, to muszą mieć jakąś inną słabość charakteru która pozwala im akceptować ksenofobie i cynizm.

Ale upał. Byłem wczoraj w kinie na jednym z najgłupszych filmów roku (Pan i Pani Killer)… w Cinema City Galeria Mokotów zabrakło coca-coli. Ale nie można jej sobie wnieść z zewnątrz… Na koniec mogę jednak się powyżywać konsumencko. Kolejka ludzi, tylko jedna kasa (z 10) pracuje. Ale za to trzy automaty biletowe. Zdziwiony, że nikt z nich nie korzysta – opuszczam kolejkę. Wypełniam wszystkie polecenia, wkładam kartę, wsukuję Pin i czekam. Pojawia się komunikat – błąd w połączeniu z bankiem, spróbuj ponownie. Wybieram tę opcję – muszę wszystko wykonać od początku. Znowu karta – znowu błąd połączenia z bankiem. Próbuję jeszcze raz, już trochę zły że nie mogę po prostu spróbować innej karty, tylko znowu te idiotyczne pytania (np. czy mam dokument uprawniający mnie do zniżki i abym go przygotował, kiedy wybieram opcję biletu normalnego). Używam innej karty na wszelki wypadek. Nowu błąd połączenia z bankiem. Wracam na koniec kolejki. Teraz już wiem, dlaczego nikt nie korzysta z automatu. W kasie dla sprawdzenia płacę kartą. Nie ma żadnych problemów.

Z biletem wchodzę do kina. Na kartce papieru widać wszystko, tylko nie numer sali i numer miejsca. To samo mnie denerwuje na lotnisku Okęcie – bez okularów nie da się odczytać, gdzie mamy wsiadać bo nikomu się nie chce napisać tego dużymi literami. W kinie na dodatek jest ciemno, więc jest trudniej odczytać. Dlatego wyciągam okulary, aby zapamiętać miejsce wcześniej. Ale numeru sali nawet w okularach nie mogę odczytać. Pytam biletera. Ten długo wczytuje się w bilet i w końcu mówi: „Hewlet Packard to sala 11”. Nie rozumiem, ale okazuje się że sprawa jest prosta – Cinema City sprzedała prawa reklamowe do sal różnym firmom i nazwała te sale od sponsorów. Ja oglądam film w Sali Hewlet Packard (dawna 11). Już bez przeszkód zajmuję miejsce, lekko tylko spóźniony, a więc czeka mnie 20 minut reklam. Tym razem pokazują jakieś zajawki horrorów. Nawet na moje nerwy działa to ohydnie. Siedząca rząd przede mną dziewczyna jedząca orzeszki w pewnym momencie – kiedy na ekranie jakaś ohydna łapa potwora miażdży twarz aktorki – krztusi się i jest wyprowadzana z sali przez partnera. Trzeba pamiętać, aby przychodząc na film z dziećmi odczekać do ostatniej reklamy przed wejściem…

No, ale wpisując się w narrację o której pisałem na początku mojej dzisiejszej notki – czego oczekiwać od Cinema City, skoro to żydowska firma? I znowu wychodzi na Kaczorów…

15 lipca 2010   Komentarze (4)
she
16 lipca 2010 o 14:37
I bardzo dobrze, że nie widać, bo to brzydkie jest jak nie wiem co!
curious
16 lipca 2010 o 10:30
poprzewracało się nam w głowach, fakt... na szczeście ja w Warszawie tylko pracuję a mieszkam w lesie, skad nie widac pałacu kultury
she
16 lipca 2010 o 08:20
I jeszcze o kinie zapomniałam... Wam w tej stolicy to się w głowach poprzewracało! Zapraszam do kina w małym miasteczku w Polsce B, C czy tam nawet D. O tym, że film miesiąc czy dwa po premierze to nie piszę... nie ma ani Coli, ani Fanty ani nic. Nie ma popcornu. Problemów z rozpoznaniem numeru sali też nie ma (bo jest jedna). Miejsca nie numerowane, więc generalnie czytać biletu nie trzeba. Fajnie jest! (i napoje swoje można wnosić ile się chce!) A że czasami projekcję odwołują, bo nie zbierze się przepisowe 10 osób... no cóż... urok małych kin w małych miasteczkach!
she
16 lipca 2010 o 08:16
Ech... a ja tak daleko od Warszawki i od tego całego bagna aż chcę krzyknąć: "A nie mówiłam!" Bo jak wszyscy się dziwili przemianie Jarosława i nachwalić sie nie mogli, że katastrofa tak zmieniła człowieka, że chce mimo koszmaru coś zorbić dla kraju, to ja wtedy uparcie twierdziłam, że to maska tak niefortunnie założona niestety, że jednak wystaje czasem prawdziwa twarz. I nawet prawie kompletny brak mimiki i ta jego "cyborgowatość" w kampanii mnie nie zmylił. I wcale mnie te "ruskie trumny" i "smoleńskie błoto" nie zdziwiły. A kręgosłupy... oj trzeba by wielu położyć na takie zabiegi, gdyby była taka możliwość naprawy tych moralnych...

Dodaj komentarz

Curious | Blogi