Sprawdzamy?
Wracam dzisiaj (chwilowo?) do standardowej długości notki. Nie tylko dlatego, że takie jest vox populi, ale głównie dlatego że właśnie podpisałem dokumenty i dla zamknięcia funduszu muszę czekać na dostarczenie pozostałych kilkunastu podpisów. Pracowałem nad tym przez ostatnie 22 miesiące i zanim nie zobaczę tych podpisów – nie mam zamiaru zrobić niczego społecznie pożytecznego!
Kaczyński zapowiedział w sobotę, że Polska powinna być krajem noblistów. Wojciech Szacki w Wybiórczej przytomnie zauważa, że trochę kłóci się z tą zapowiedzią stosunek PIS-u do ostatnich polskich noblistów. Wałęsa to agent Bolek, Szymborska to stalinowska poetka, a Miłosz to Polako-żerca. Pan redaktor źle odczytuje jednak intencje pana prezesa – Polska powinna mieć jeszcze jednego noblistę, a konkretnie Lecha Kaczyńskiego.
Jarosława Kaczyńskiego wizja Polski przypominać zaczyna niedawne czasy w bardzo nieodległym miejscu. Jak w tej anegdocie o Czukczy, który po wizycie na placu Czerwonym w Moskwie opowiada swoim pobratymcom: „Czukcza dowiedział się, że komunizm to jest ustrój zbudowany dla człowieka!” – i dodaje z dumą – „Czukcza nawet widział tego człowieka!”.
Swoją drogą, jaki to pech że ciała Lecha nie dało się tak poskładać, aby można go było wystawić pod szybą w mauzoleum.
Odsądzani od czci i wiary liberałowie w PIS twardo stoją na posterunku, demonstrując swoje przywiązanie do pana prezesa i partii. Cel – nie dać się wyrzucić przed wyborami samorządowymi, które może przyniosą kolejną zmianę nastroju prezesa.
Na łożu śmierci chory pytany jest przez księdza: „czy w obliczu Najwyższego odrzucasz szatana i dzieło jego?”.„Ojcze” – pada odpowiedź – „to chyba nie jest najlepszy moment, aby robić sobie nowych i potężnych wrogów”.
Liberałowie w PIS dla uwiarygodnienia swojej „pisowości” tuż przed śmiercią partyjną porobili sobie wielu potężnych wrogów po drugiej stronie, do której jeszcze niedawno mieli otwarte przejście… W finansowanej przez podatników partii politycznej zorganizowanej na wzór gangu nic ich nie chroni przed kaprysem szefa.
Okazuje się, że takiej ochrony nie mają też matki wracające do pracy po urlopie wychowawczym. Po prostu zapomniano wpisać takie osoby na listę chroniącą przed zwolnieniami grupowymi. Listę tę otwierają oczywiście działacze związkowi, osoby w wieku przedemerytalnym i kobiety w ciąży. Jak już urodzą – to nie mają wyboru, więc po co je chronić? Z powrotem do garów i pieluch, gdzie ich miejsce. No, chyba że założą związek zawodowy.
Poseł sprawozdawca Stanisław Szwed (pytanie za dwa punkty – z jakiej partii?) stwierdza w Rzepie, że nie taka była intencja ustawodawcy. Sądzi on że jest to wynik przeoczenia. Cytuję dosłownie – kluczowe jest tu słowo: „sądzę”. Nie można powiedzieć w sposób bardziej zdecydowany, bo w jego partii (tak, to PIS) zdecydowane sformułowania są zarezerwowane dla prezesa tylko.
Ale żeby było sprawiedliwie – Sejm składa się z kilku partii i to nie PIS ma tam większość. Czym zajmuje się Platforma? Ładem się zajmuje! Ładem i porządkiem, a konkretnie doszła do wniosku że tablice z nazwami szkół powinny być bardziej jednolite. Bo jak to możliwe, że na jednej tablicy było napisane „Ogólnokształcąca”, a na innej „Sportowa” lub „Integracyjna”. Takie ujednolicenie kosztuje grosze, jakieś trzydzieści milionów tylko – a jaki wspaniały efekt! Nie można z tym czekać, rzecznik ministerstwa zapowiada szybką ścieżkę legislacyjną.
Zakładałem kilka dni temu, że Radziszewska zostanie. I zostanie. Jej odejście – w moim przekonaniu mające sens – nie jest uzasadnione jedną, czy drugą wypowiedzią. Ale generalnie brakiem umiejętności przedstawiania swojego stanowiska wobec środowisk medialnych, co na tym konkretnie stanowisku świadczy o przydatności lub jej braku. Tusk nie ma zamiaru zadzierać z Kościołem nawet w tak prozaicznej sprawie. Czy kościół doceni taką postawę? Zauważy, oceni jako słabość – ale nie doceni. A my wszyscy prędko zapomnimy i o Radziszewskiej i o platformiastym lęku przed kościołem.
Nasza pamięć jest generalnie krótka. Stosunkowo niedawno przetoczyła się przez media pochwalna kampania na temat Zacharskiego. Ten wybitny szpieg, który dał się złapać jak kupował dla Rosjan tajemnice wojskowe – w opinii wielu jest wybitnym polskim patriotą i wybitnym ekspertem. To on zrekrutował Grigorija Jakimiszyna, rosyjskiego agenta prowadzącego Oleksego. Pamiętam, jak na poważnie zastanawiano się, co w wyniku ujawnienia kulisów tej operacji stało się z Jakimiszynem ściągniętym do Moskwy. GRU swoich zdrajców paliło w krematorium żywcem i powoli… Na Zachodzie wydana została właśnie książka Sołdatowa na temat tajnej policji w Rosji, z której wynika że Jakimiszin nie tylko nie spłonął żywcem, ale że ma się dobrze i pracuje ciągle dla rosyjskich służb. Na tej podstawie autor stawia tezę, że była to operacja wymierzona w zablokowanie polskiego wejścia do NATO.
Jeśli ta teza jest prawdziwa, to generał Zacharski jest albo rosyjskim szpiegiem, albo idiotą. Normalnie się mówi, że nie ma trzeciej możliwości. Ale tutaj jest taka możliwość… to jest kwestia użycia spójnika „albo”…
Z zarządu PZU odszedł do konkurencji jeden członek. Okazuje się, że mimo wyłączenia tej firmy z ustawy kominowej – ciągle zarząd nie może się dogadać z radą nadzorczą i nie podwyższono im (biedakom) pensji. Ciekawy jest komentarz przedstawiciela resortu skarbu(cytuję za Rzepą): „ Żyjemy w wolnym kraju i każdy podejmuje swoje decyzje. Ale spółka jest bardzo prestiżowa. Sam fakt pracowania w niej powinien nobilitować”.
Często się zastanawiałem, dlaczego faceci którzy teoretycznie mogli pracować za „normalne” pieniądze – szli do firm zależnych od polityków, gdzie musieli się wdzięczyć do swoich patronów. Jeden z moich przyjaciół, który tak zrobił – wmanewrował się w walkę o to, kto więcej wyciągnie profitów z tej nominacji: premier czy prezydent? Za każdą uprzejmość wobec prezydenta musiał się tłumaczyć przed premierem, a potem z nawiązką to mu rekompensować.
Byt na tych stanowiskach jest uzależniony od kalendarza wyborczego. Jakoś tak się dzieje, że po dwóch latach takiej „prestiżowej” pracy – mój przyjaciel stał się człowiekiem majętnym, ustawionym do końca życia. To kolejny argument za tym, aby dokonać rozwodu. Gospodarka od polityki, sacrum od profanum… Podobno się nie da, a marzenia o takim podziale są dowodem na naiwność.
Dzisiejsza prasówka kończy się dwoma małymi notkami, ukrytymi gdzieś w środku gazet na poślednim miejscu. Wynalazca Segway’a jadąc swoim wynalazkiem wpadł do rzeki i się utopił. Deficyt sektora finansów publicznych, który wynosił rok temu 3.8%, w tym roku wyniesie 6.3% PKB.
Ot, takie sobie nic nie znaczące informacje. W przypadku Segway’a policja sprawdzi przyczyny. W przypadku deficytu – czy trzeba cokolwiek sprawdzać?
Jarosława Kaczyńskiego wizja Polski przypominać zaczyna niedawne czasy w bardzo nieodległym miejscu. Jak w tej anegdocie o Czukczy, który po wizycie na placu Czerwonym w Moskwie opowiada swoim pobratymcom: „Czukcza dowiedział się, że komunizm to jest ustrój zbudowany dla człowieka!” – i dodaje z dumą – „Czukcza nawet widział tego człowieka!”.
Swoją drogą, jaki to pech że ciała Lecha nie dało się tak poskładać, aby można go było wystawić pod szybą w mauzoleum."
Ten fragment
Dodaj komentarz