Szaleństwo czy plan polityzny?
Z. w Trójce powiedziała, że nie ma już ochoty analizować emocjonalnych stanów Kaczyńskiego. Jak kogoś z nas spotka nieszczęście – umrze nam matka, żona lub dziecko – to mamy trzy dni wolnego, a potem musimy wracać do rzeczywistości i nikt nie będzie chciał ciągle słuchać o tragedii, jaka nas dotknęła. W podobnym duchu pisze dzisiaj Wildstein w Rzepie – wystawiając takie osobistości, jak Fotyga w Gdańsku (ostatecznie chyba nie wystawi) Kaczyński pokazuje, że nie zależy mu na zwycięstwach w wyborach samorządowych, ale na tym, aby nikt kogo podejrzewa o nielojalność nie „zrobił” sobie nazwiska w tych wyborach.
A więc szaleństwo, a nie plan polityczny? W takim razie dlaczego ciągle 25% wyborców chce głosować na tego szaleńca?
Patrzę na twarze „dysydentów” z PIS wypowiadających się w telewizji. Migalski, Girzyński, Jakubiak… Zaczynają od czołobitnych inwokacji wobec Prezesa. Atakują Platformę. Pokazują swoją pełną lojalność wobec partii.
Pamiętam, jak w EI chcieliśmy przekonać właściciela większościowego pakietu firmy, że nie podoba nam się i kierunek, w jakim idzie firma i sposób traktowania partnerów. Doprowadziliśmy do spotkania Farisa z wszystkimi poza jednym (bo on był i jest częścią problemu – taki Ziobro private equity) partnerami. Zgodnie ze starannie przygotowanym scenariuszem zaczęliśmy od hymnów pochwalnych i podziękowań dla Boba, a potem nieśmiało wyartykułowaliśmy nasze postulaty. Bob od razu po takim wstępie wiedział, że nie ma problemu. Zgodził się sprawę przemyśleć, a potem z żelazną konsekwencją zaczął obrzydzać nam życie, jednocześnie cynicznie zapominając o swoich ustaleniach i zobowiązaniach. W jednym się nie pomylił. Z naszej piątki tylko ja jeden trzasnąłem drzwiami.
Jak teraz widzę taktykę rozmowy z Kaczyńskim poprzez media, to też od razu widać, że ci ludzie nie są gotowi otworzyć drzwi i wejść w świat poza PIS-em. A właściwie co tak naprawdę różni PIS od Platformy? Trochę retoryki. Cała reszta jest w zasadzie ta sama.
Będę się powtarzał. Ale gdzie są różnice? Podatek liniowy? Właśnie Węgry zapowiedziały wprowadzenie go z początkiem przyszłego roku. Podatek liniowy będzie w całej WschodniejEuropie. Kraje Bałtyckie, Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria… zaraz, zaraz. Jakiegoś kraju brakuje? Aaaa, Polski brakuje… według i PIS i Platformy podatek liniowy jest niezgodny z zasadami sprawiedliwości społecznej. Jak ktoś zarabia 1000 złotych, płaci liniowo 160 złotych podatku. Jak ktoś zarabia 10 razy więcej, płaci też 10 razy więcej tego podatku. A tak nie można, powinien płacić 20 razy więcej. A że nie płaci, bo i szara sfera, i optymalizacje podatkowe – to już inna sprawa. Chodzi o zasady!
Ciągle posady w państwowych firmach padają łupem polityków. Trochę innych, ale co to za różnica? System sprawiedliwości działa równie źle. Przedsiębiorcy są równie źle traktowani na każdym poziomie władzy – od rządu poczynając (Tusk poleciał promować polską gospodarkę do Indii wyłącznie z urzędnikami, bo boi się wsiąść do samolotu z jakimś zadżumionym przedsiębiorcą) na urzędach skarbowych kończąc.
Religia w szkołach jak była, tak jest. Zwrot majątków kościelnych – bez zmian. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji – nie zlikwidowana. Komercjalizacja służby zdrowia – w powijakach (co pozwala żerować na niej korporacjom lekarskim i takim sępom, jak Magellan). KRUS – bez zmian. Wiek emerytalny – bez zmian. Reformy w górnictwie? Wystarczy, jak jeden górnik pogrozi kilofem – od razu są wkładane do szuflady.
Lech nie zasłużył sobie na pomnik, bo był złym prezydentem. Czy Tusk buduje sobie teraz znaczące miejsce w historii? Ma szansę, już teraz widać że chyba jej nie wykorzysta.
Ale z drugiej strony dlaczego dysydenci z PIS muszą przechodzić do Platformy? Czy naprawdę jak już raz zostanie się posłem, to nie można sobie wyobrazić życia poza polityką?! Jest tyle rzeczy, które można robić i mieć z tego satysfakcję.
Ja lubię Joasię i lubię Pawła – ale dlaczego mam się ekscytować tygodniami, w jakiej partii się odnajdą? Nie dajmy się zwariować!
To zawołanie ma też odniesienie do innych polityków. Czytam, że w tym roku na deptaku w Krynicy podczas polskiego Davos będą mogli spacerować tylko goście z zaproszeniami. Powód? Pojawi się tam prezydent Komorowski i chyba prezydent Estonii.
Ja bywałem na forum w Davos, gdzie w przeciwieństwie do Krynicy naprawdę pojawiają się prezydenci i przywódcy z całego świata. Ścisła kontrola przy wejściach na spotkania, ale jednak po ulicach można chodzić.
Nasi prezydenci naprawdę nie muszą chodzić z tabunem ochroniarzy po Sejmie. Komorowski przemieszcza się między swoim domem, Belwederem i pałacem Namiestnikowskim. Za każdym razem przejeżdża w towarzystwie pięciu aut, zamykany jest przejazd, blokowane przecznice. Czy rzeczywiście takie jest zagrożenie dla naszego prezydenta? Czy jest to sposób budowania sympatii i szacunku?
Dlaczego prezydent Szwajcarii może jechać tramwajem, a nasz pan prezydent nie może pojechać do pracy z jednym samochodem ochrony, bez cyrku na pół miasta?
Byłem kiedyś zdania, że wiele ważnych osób w państwie latając na przykład do Brukseli – może i powinno korzystać z samolotów komercyjnych. Teraz już tak nie uważam – bo nie wziąłem pod uwagę tego bizantyjskiego dworu, jaki tworzą wokół siebie politycy. Komercyjny samolot – proszę bardzo. Ale na specjalnych zasadach. Najpierw wszyscy pasażerowie czekają gdzieś przed pasem, aż pan premier łaskawie doleci ze swoim dworem. Po przylocie też trzeba poczekać gdzieś daleko od terminala, aż cała ekipa nie tylko wyjedzie, ale i wypakuje swoje bagaże. W czasie lotu dodatkowe utrudnienia… lepiej już niech lata swoim samolotem, a nie psuje życie bogu ducha winnym pasażerom.
Jakiś Sikh procesuje się w polską strażą graniczną, że Warszawa jest jedynym portem lotniczym na świecie, gdzie karzą mu zdejmować publicznie turban. To dla Sikha tak, jakby kazali mu się publicznie rozebrać do majtek. Ma szczęście facet, że nie lata do Rzeszowa lub Gdańska. Tam rozbierają prawie do majtek. Nie tylko trzeba wyciągnąć komputer, ale także zasilacze, a najlepiej wyłożyć na tacę wszystko, co się ma.
Sikh, który kieruje jakąś agendą unijną lata po całym świecie i nie spotkał się z takim traktowaniem. Ja zrobiłem w 2008 roku milion mil lotniczych, a w kolejnych latach niewiele mniej – też nie spotkałem się z taką drobiazgowością. I byłoby fajnie i bezpiecznie, gdyby nie jedno ale. Nigdy w takiej kontroli nie widziałem posłów i polityków, których potem widzę na pokładzie.
Z histerycznej reakcji posłanki Szczypińskiej, którą kiedyś poddano kontroli osobistej na lotnisku w Tel Awiwie wnioskuję, że na polskich lotniskach respektowana wobec nich jest zasada immunitetu. Biorąc pod uwagę, że lekko na oko licząc procent świrów w populacji polityków jest większy niż w całym społeczeństwie – nie poprawia to mojego samopoczucia, jak widzę na pokładzie polityka.
Sikhowi zdejmiemy turban, rozbierzmy do naga pasażerów – ale panią poseł i pana posła nie narażajmy na uszczerbek ich godności.
I stąd pewno te rozpaczliwe próby, aby zostać w polityce.
Dodaj komentarz