Tekst Szczęsnego w Rzepie
Znowu do przemyśleń inspiruje mnie Rzepa… Ale to nie jest komplement. Duży tekst faceta o nazwisku Szczęsny, który przedstawiany jest przez redakcję jako były seminarzysta dwóch profesorów a także (nie wiem, jak to możliwe) Andrzeja Wajdy. Muszę w przyszłości do swojego cv dopisać, że brałem udział w seminarium prowadzonym przez noblistę (w Harvard Business School). Ale o czym to świadczy? Jaki to powód do chwały?
W dodatku „Kobieta” wywiad z Małgorzatą Niezabitowską, która lekko i od niechcenia wspomina, że jej rodzina pochodzi od polskich królów. I to w dwóch liniach! Jakiś jej przodek był nieślubnym dzieckiem Stanisława Poniatowskiego, a z drugiej linii jest w prostej linii potomkinią Gedymina, a więc w swoim drzewie genealogicznym mam Władysława Jagiełłę. Hm. Przypominam sobie, jak kiedyś dużo pisała o posiadłości rodowej swoich rodziców. Przy jakiejś rozmowie z księżną Radziwiłł (ciotka Z.) okazało się, że Niezabitowscy byli zarządcami jednego z majątków rodziny. Po latach zarządca zamienił się w magnata, a ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia – ten magnat jest potomkiem polskich królów. Brawo, pani Małgorzato! Tak trzymać! Co będzie następne?
To tak jak w tej anegdocie, gdzie w jednym przedziale podróżuje ksiądz i rabin. Rabin pyta: „A szanowny pan ksiądz to jak daleko może awansować?” „Za kilka lat mam nadzieję zostać proboszczem”. „Nu,nu, to wspaniale, a potem?”. „Potem, jeśli Bóg pozwoli mogę zostać biskupem”> „Nu,nu, dobrze dobrze… i to wszystko?”. „No, nie wszystko. Przy odrobinie szczęścia mogę zostać kardynałem, a może nawet – to mało prawdopodobne – papieżem”. „Nu, dobrze, dobrze – ale to już koniec możliwości?”. „A co byś rabie chciał” – ksiądz traci cierpliwość – „abym został bogiem?!”. „A czemu nie, jednemu z naszych się udało!”.
A więc, pani Małgorzato – proszę się nie ograniczać w swoich zapędach genealogicznych!
A może to wakacyjna przypadłość kobiet? Wywiad z prof. Senczyszyn, która z poważną miną wygłasza tezę, że jest od Palikota nie tylko lepiej wykształcona, ale i inteligentniejsza. Trzeba jeszcze dodać, pani profesor, że ładniejsza, skromniejsza, uczciwsza, milsza, zdrowsza, że ma Pani więcej partnerów seksualnych i więcej z seksu satysfakcji, że ma Pani lepszą przemianę materii, że Pani kał ma ładniejszy kolor, zęby są bielsze, i generalnie jest Pani super! To zresztą od zawsze wiedzieliśmy, słuchając Pani piskliwego głosiku…
Ale wracając do tekstu pana Szczęsnego. Stawia on tezę bardzo nośną, ale jednak głupią i szkodliwą. Według niego poprawa moralności obywateli powinna poprzedzić modernizację państwa. A więc zanim zbudujemy drogi, wymyjemy toalety, zdobędziemy wykształcenia – popracujmy nad naszą moralnością. Państwo sprawdzi, czy zasypiamy z rękami na kołdrze, czy wystarczająco kochamy naszego proboszcza i świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego, czy jeśli puszczamy się na boki, to przynajmniej z hasłem IV Rzeczypospolitej na ustach.
Aby dojść do takiego finału, pan Szczęsny przywołuje kilka faktów. Nieskazitelna uczciwość braci Kaczyńskich. Wszystkie te Telegrafy, przejmowanie majątku Expressu Wieczornego i nieruchomości w Warszawie, działalność Zalewskich i Glapińskich – nie mają znaczenia. Są nieskazitelnie uczciwi i już.
Michnik jest dnem moralnym. W dyskusji o niemieckim obozach koncentracyjnych wspomniał bowiem, że w Polsce też były obozy koncentracyjne. Jak kanalia mógł? Michnik miał na myśli i Berezę Kartuską i obozy powojenne, jak ten w Świętochłowicach, gdzie od uderzenia szpadlem zginął mój dziadek, Ślązak.
Jaki jest cel polityki międzynarodowej Kaczyńskich, który wyróżnia ich chlubnie spośród wszystkich innych polityków. Tylko dzięki Kaczyńskim świat wie, że między Niemcami a Rosją istnieje nie-sezonowe (to jego określenie) państwo. Gdyby nie Kaczyńscy, to dzisiejszy świat połknąłby Polskę – bo w tym kierunku idą działania świata.
Jakim trzeba być – przepraszam za szczerość – idiotą, aby formułować takie myśli! Na miejscu przywołanych w notce biograficznej profesorów, umarłbym ze wstydu!
W stołecznej Rzepie informacja o zamknięciu Emilii Plater i koszmarze komunikacyjnym w centrum Warszawy. Jak to możliwe – pyta gazeta – że w tym samym czasie dochodzi do zablokowania kilku równoległych ulic? Okazuje się, że tak długo rwały uzgodnienia wykonawcy, że nałożyło się na siebie kilka remontów. Z kim trwały te uzgodnienia?! No oczywiście z moim ulubieńcem, panem za przeproszeniem Galasem!
Pewne rzeczy są przynajmniej stałe. Z wiekiem odbieram taką stałość jako coś pozytywnego i z lękiem myślę o czasie, kiedy miejskim inżynierem ruchu zostanie ktoś normalny. Bo to będzie oznaczało, że władze samorządowe w Warszawie rzeczywiście poświęcą kilka chwil swojego cennego c zasu na sprawy istotne dla mieszkańców. A to oznacza rewolucyjną zmianę wobec dzisiejszej rzeczywistości. A ja już się po prostu boję rewolucyjnych zmian…
Ps. Jestem szczęśliwa :)
Dodaj komentarz