Znowu w pociągu...
Podróż do Katowic. Drogi i aura nie wiadomo jakie, więc decyduję się na pociąg. Dojazd do dworca w niecałą godzinę. Pierwszy sukces! Jestem przed czasem, wypijam kawę, kupuję gazety i wypadałoby pójść do toalety. Na peronie nie ma żadnej. Jest gdzieś nad główną halą, bo trzeba wziąć od klienta 2 złote więc - chyba dlatego? – są pochowane gdzieś po kątach. Za daleko od peronu, więc czekam na pociąg. Przyjeżdża o czasie, czyste czeskie wagony (pociąg jedzie do Pragi). Wchodzę do toalety chwaląc sobie postęp techniczny (za czasów mojej młodości korzystanie w czasie postoju było zabronione). Chwalę sobie do momentu, kiedy chcę wyjść. Nie da się. Zaczynam najpierw szarpać nerwowo, potem na spokojnie – no w miarę spokojnie – próbować wszystkich możliwych układów. Nie da rady. Walę w drzwi i okno. Czuję silny ból w klatce piersiowej i przestaję. Mam do jasnej cholery nadzieję, że to mięśnioból a nie serce. Coś za często staję przed takim pytaniem…
Z opresji, po półgodzinie, ratuje mnie sekretarka. Znalazła kogoś w PKP kto zadzwonił do pociągu. Przychodzi konduktor i z niedowierzaniem wypuszcza mnie ze środka. „Wszystko przecież działa” – stwierdza zdziwiony. Proponuję mu więc, aby sam zamknął się w środku. Rozbawiony wchodzi do środka, zamyka się… i po chwili coraz bardziej nerwowo szarpie za drzwi. Teraz ja ratuję go z opresji. „Czeski wagon” – to tytułem wyjaśnienia. Wspólnie ustalamy, że drzwi zamkniemy na głucho.
Dzisiaj droga na dworzec bez kierowcy, a więc z radiem. Dawno nie słuchałem Żakowskiego w Toku. „Panie Profesorze”, „Panie Redaktorze”… Tym razem Lisa zastąpił Kurkiewicz. Nieznośna maniera wszechwiedzy i poprawności. Wołek w kontekście dostępu do wiedzy lustracyjnej mówi o prawach wnuków donosicieli… To na pewno nadużycie, ale ostatnio wnuk Stalina chciał bronić przed sądem prawa do – jak to określił Pan Profesor Wołek – intymnej wiedzy o swoim dziadku. Nawet przed rosyjskim sądem to nie przeszło, co przechodzi w salonie Żakowskiego.
Przy moim kuchennym stołem czasem dyskusja o przeszłości. Dzieci poznają pojęcie słowa „komunista”, „członek”. Nie zdobyłem się jeszcze na odwagę, aby im powiedzieć że ich tata też był członkiem….
Córka kiedyś pytała się o to, co to jest rozwód. „A czy znasz, mamo” – zainteresowała się – „kogoś kto jest rozwiedziony?”. „Oczywiście” – padła prosta odpowiedź – „na przykład twojego tatę”. Olbrzymie zdziwienie (jak on mógł być tak głupi!?) i temat przestał być intrygujący.
Gdyby twój tata, córuniu, nie był kiedyś tak głupi, to by ciebie, kochanie, nie było… Jeszcze raz się potwierdza, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło….
Dodaj komentarz