Powrót z wakacji
Zmarł ksiądz Jankowski... po dwóch tygodnia byczenia się pod hiszpańskim słońcem, szukaniu najbliższego punktu wyborczego i przeczytaniu kupionych na lotnisku gazet – ta właśnie wiadomość dotknęła mnie najbardziej osobiście.
Znałem księdza prałata z czasów mojej pracy w Coca-Coli. Pomógł nam przekonać rolników spod Gdyni, aby sprzedali nam ziemię pod fabrykę. Potem, z wdzięczności, zabrałem go na przejazd po Stanach, aby ostatecznie załatwić mu doktorat honoris causa uniwerytetu Notre Dame w Indianie. Pisałem już kiedyś o tej podróży, a zwłaszcza wizycie u Barbary Piaseckiej Johnson. Z wizyty w Notre Dam zapamiętałem zwłaszcza samą uroczystość. Mszę na zakończenie roku akademickiego tego największego uniwersytetu katolickiego w Stanach celebrowało 600 zakonników. Siedziałem obok kardynała z Irlandii i księdza prałata. W pewnym momencie wszystkich 600 zakonników wzięło w ręce wiklinowe koszyczki z komunią i poszło w tłum. Każdy, każdy! z nich wracając zatrzymywał się przy mnie, a ja przy wszystkich musiałem kiwać głową, że nie... Po mszy prałat zaproponował, że mi załatwi anulację ślubu. Nie ma powodu – powiedziałem. Zawsze jest jakiś powód – odparł. Ile pan miał lat jak się pan żenił? - 23. – No właśnie! Młody pan był, niedoświadczony!
Ale ja nie chciałem robić tragów z panem bogiem...
Próżny był strasznie, ale jednocześnie był dobrym człowiekiem. Pomagał wielu ludziom, robił wiele rzeczy, o których nikt by go nie podejrzewał. Na przykład, wtedy kiedy cała Polska żyła budową przez Monar ośrodka dla chorych na AIDS (nikt ich nie chciał w okolicy), okazało się że ksiądz prałat taki ośrodek w Gdańsku w tajemnicy stworzył i że spokojnie sobie działa.... Świeć Panie nad jego duszą...
Komorowski jednak wygrał. Zmobilizowała się Polska wykształcona, zaradna, pracująca na naszą przyszłość. Widziałem ją stojącą 4 piętra w upale przy honorowym konsulacie w Maladze, aby tylko oddać głos. Niech teraz Platforma tej mobilizacji nie zbagatelizuje!
Ciągle jednak jest to głosowanie nie na nich, tylko przeciwko PISowi. Czytam wywiad Kaczyńskiego w dzisiejszej Rzeczypospolitej. Już zapomniał o języku miłości. Teraz żąda przeprosin. Znowu problemem jest krzyż przed pałacem, nowi posłowie nie mogą zasiąść w Sejmie (bo miejsca zajmują portrety poległych)... dobrze, że ten cyrk odbywa się jednak na marginesie, na ulicy, a nie w środku polskiej polityki.
Komorowski na szybko mianuje swoich kumpli do rady radiofonii i telewizji... No bo kogo miałby mianować? Niezależnych fachowców? A są tacy? Jest jakieś rozwiązanie takiej sytuacji? Jest, najprostsze i najbardziej oczywiste - zlikwidować tę radę! Od początku jest to tylko okazja do korupcji... widziałem na własne oczy, jak kupowano przychylność i samych „niepolitycznych” członków tej rady jak i ich jak najbardziej politycznych mocodawców. Aby dostać koncesję. Aby przedłużyć koncesję. Aby zmienić warunki koncesji. Kupowano... co to znaczy? Kupno polega na zapłaceniu ceny za jakieś dobro, a cena (poza barterem) ma najczęściej charakter pieniężny.
Czy to, co napisałem ma charakter pomówienia? Niby że jestem anonimowy? Ktoś wpisał w Google kilka nazw z moich wcześniejszych wypocin i od razu ukazało mu się moje imię, nazwisko i zdjęcie... Gdyby ktoś chciał mnie jednak ścigać za pomówienia, to pozwolę sobie delikatnie zwrócić uwagę, że nie wszystkie informacje są na szczęście w internecie (kilkanaście lat temu nie wszystko było cyfrowe) i że może boleśnie się przekonać, że mogę wiedzieć więcej, niż wynika z mojej notki biograficznej... ja bym nie ryzykował:)
Po powrocie do Polski oglądam w telewizji okropny mecz z sędzią Howardem Webbem. Teatralny faul, podyktowany rzut wolny. Piłka odbija się z pełną siłą od ramienia hiszpańskiego obrońcy. Nie ma jednak rzutu wolnego (żaden sędzia tego nie widział), ale wybicie od bramki. Piłka leci przez całe boisko. Dwóch Hiszpanów – wszyscy Holendrzy mają po żółtej kartce, więc na wszelki wypadek nikt nie podbiega do nich. Strzał, gol. Koniec marzeń.
Narzekamy na naszych polityków. A przed naszymi oczami spektakl korupcji, nieudacznictwa, i całkowitej bezkarności działaczy FIFA, UEFA, Komitetu Olimpijskiego... Nie ma odważnych, aby przeciwko temu zaprotestować... Taka jest polityka, tacy jesteśmy...