Im bardziej jątrzy...
Dzisiaj niespodziewany cały dzień w drodze do Mielca, na pogrzeb dalekiego kuzyna, który umierał na raka przez 12 lat. Koszmarna droga przez Radom. Wyjazd w stronę Rzeszowa jest zamknięty. Mały znak, że objazd do Rzeszowa. Jedziemy w deszczu i tłoku. W pewnym momencie kierunkowskaz w lewo: „Objazd do ul. Słowackiego”. Przejeżdżamy (bo przecież niemożliwe, aby droga na Rzeszów, Sandomierz i Tarnobrzeg była tak oznaczona) i lądujemy na drodze Warszawa – Kraków, aby przed Kielcami zjechać przez Starachowice. jakieś 50 km dłużej. Wracając do Warszawy, już uzbrojony w informacje, ignoruję wszystkie znaki o objazdach i jadę do przodu. Okazuje się, że można jechać prawie całą drogę do Radomia i wjechać do miasta objazdem przez ... ulicę Słowackiego.
Widzę, że inne miasta też poszły w ślad za panem za przeproszeniem Galasem i fundnęły sobie równie miłych przyjemniaczków. Jak jedziesz z Warszawy do Rzeszowa i nie wiesz, że trzeba jechać polną drogą o nazwie: ulica Słowackiego, to nadkładaj durniu drogi. Miejscowi to wiedzą.
Sam sobie jestem winien. Po doświadczeniu z Gdańska, gdzie na Warszawę autostradą trzeba kierować się za kierunkowskazem: „DOT” (drogowa obwodnica trójmiasta, durniu) – powinienem domyślać się, że w Radomiu (Jacek jest z Radomia, a to wystarczający powód aby nie lubić tego miasta) też mogą wymyślić coś podobnego. Jak się dłużej zastanowić, to Jacek urodził się w Radomiu, ale dojrzewał w Trójmieście... coś w tym jest.
Prowadzi kierowca, a ja mam czas na przeglądnięcie prasy. Teksty o ks. Jankowskim we Wprost i Newsweeku zaskakująco bliskie temu, co sam o nim napisałem tydzień temu. Gdzieś po drodze tekst w Rzepie, gdzie autor zadaje pytanie – jak to możliwe, że ma wiele odznaczeń, ale same zagraniczne, żadne polskie. Nie wypowiadam się na temat polskich (ale biedny świętej pamięci prałat starał się jak mógł, aby ich nie dostać – kiedy dostać je w sumie powinien). Co do zagranicznych – to w większości były one takie „szemrane”. Od nie uznawanego przez nikogo prezydenta Polski na emigracji (ale nie śp. Kaczorowskiego). Sam byłem świadkiem jak został baronem Grecji. Jego otoczenie znalazło adres pełnomocnika wygnanego króla Grecji. Pełnomocnik mieszkał w Beverly Hills i był chirurgiem. Jak przywiozłem księdza prałata do Los Angeles odwiedził nas w pokoju hotelowym i pasował prałata na barona. Byłem świadkiem tej uroczystości. Jedynym. Odbyło się to w moim pokoju. Wraz z tytułem, za zapłaconą cenę, ksiądz otrzymał piękny łańcuch, order i szatę. Czy to jest powód do dumy i chwały?
Niech mu w niebie pamiętają Solidarność i datki na potrzebujących, dawane bez kamer i z serca.
Czy można jeszcze jakoś skomentować zachowanie Kaczyńskiego? Pamiętacie bajkę o raku i żurawiu.
Żuraw przenosi rak do stawu, po drodze na szyi ptaka zaciskają się szczypce. Co robisz, przecież oboje zginiemy? Taka już moja natura – rak nie potrafi się powstrzymać.
Kaczyński nie potrafi się powstrzymać, aby nie palnąć w swoim starym stylu. Napieralski – jeszcze wczoraj młody, obiecujący przedstawiciel polskiej lewicy. Teraz, razem z Zapatero, wróg krzyża... Koniec wojny polsko-polskiej. Ale dopiero wtedy, kiedy przeciwnicy najpierw przeproszą, a potem znikną ze sceny politycznej. Bo chamy i mają krew na rękach...
Część publicystów stara się to jakoś zracjonalizować. Że może chodzi o aktywizację tych ludzi, którzy nie głosowali w wyborach. W końca co drugi Polak.
Tak narzekamy, że mało ludzi głosuje... ale co by się stało, gdyby wszyscy poszli do urn? Jak zagłosowali by ci, którzy mają w nosie Polskę. Którzy nie rozumieją, co się wokół nich dzieje? Którzy niczego nie rozumieją i na niczym im nie zależy? Kogo by wybrali?? Mój Boże, lepiej tego nie doczekać.
Nie wiem, jak skończy się śledztwo. Ale widać przecież, że nie byłoby tej tragedii, gdyby nie dworska atmosfera u prezydenta, gdyby nie wyścig że i ja tam będę!, gdyby nie brak organizacji wyjazdu, spóźnienie, naciski na pilotów (wtedy i wcześniej), gdyby nie te ciągłe obrażanie się, traktowanie wszystkiego jako ataku na siebie. Kompleksy niedouczonych kurdupli.
Jak można było oddać władzę w ręce bliźniaków? Gdzie jest granica wobec lojalności wobec państwa, i wobec brata? Jak można było uwierzyć w te gadki, wtedy o IV RP, teraz o przemianie wewnętrznej? Połowa z nas w to wierzy. Połowa z nas utożsamia się z nimi?
Ta połowa nie wierzy ludziom wykształconym, ludziom którym się udało. To jest lekcja dla nas wszystkich, wykształconych i z sukcesem życiowym. Trzeba rozmawiać nie tylko we własnym gronie. trzeba mieć coś do powiedzenia tym innym. Trzeba tak żyć, aby oni uwierzyli w nas, by nie traktowali nas jak wrogów. Oni nas jak wrogów, a my ich jak głupich nieudaczników stojących na naszej drodze.
Jedyny pozytyw z tej komedii z Kaczyńskim jest taki, że może politycy zaczną szukać porozumienia nie tylko ze swoim naturalnym elektoratem. Ale to zadanie nie tylko polityków, ale nas wszystkich.
Im bardziej Kaczor jątrzy, im głupsze wypowiedzi słyszymy z ust samozwańczych obrońców krzyża – tym bardziej zastanówmy się, co im możemy powiedzieć. Czym możemy ich przekonać do tego, że przyszłość Polski jest w Europie (a nie skłóconej między Niemcami i Rosją), że nie można żyć na kredyt, że sukces życiowy zobowiązuje do pomocy innym, że mamy wspólną przyszłość i tylko o nas zależy, jaka ona będzie...