Mściwość
Czytam w Pulsie Biznesu o możliwej fuzji M. i K. Tekst ilustrowany dużym zdjęciem JS. Uderza to w moją czułą nutę. Był moim przyjacielem, potem kolegą. W pewnym momencie moim wrogiem.
Kiedy po latach mobbingu zdecydowałem się odejść z firmy, w której byliśmy partnerami – postanowił okraść mnie z ekonomicznych efektów naszej wspólnej pracy. Tego akurat mogłem się po nim spodziewać. Ale kiedy w tajemnicy przede mną zerwał opłacone na rok z góry ubezpieczenie medyczne dla mojej rodziny (w tym chorego dziecka) – przesadził.
Generalnie mam zasadę, że nie należy mnożyć sobie wrogów i że trzeba mieć w sobie siłę do wybaczenia. JS też byłem gotów wybaczyć, bez żadnej rekompensaty. Wyciągniętą dłoń potraktował jednak jako oznakę słabości… kiedy mój korporacyjny patron wycofał się z naszego rynku, JS wykorzystał okazję aby w prasie dać wyraz swojej olbrzymiej satysfakcji i przy okazji wylać wiadro pomyj na moją głowę.
Swoją drogą Puls Biznesu zachował się wtedy bardzo „sympatycznie”. Kiedy walił się mój fundusz, poszukali jedynej osoby w Polsce, która mnie szczerze nienawidzi – i pozwolili tej osobie powiedzieć, co jej leży na wątrobie. Może takie są dzisiaj standardy dziennikarskie. A może dziennikarka, przeganiania przez JS i jego ratlerków przy wielu okazjach – wpadła w swego rodzaju „syndrom sztokholmski” i ma rodzaj admiracji dla męskiego chamstwa JS.
A ja teraz mam problem etyczny…. Firma, w której wspólnie z JS byliśmy partnerami została przeorganizowana tak, aby JS mógł się nazywać prezesem i aby mógł rzeczywiście kierować. Wszystkie pozory tego, że jest to firma międzynarodowa, z kierownictwem w transparentnej podatkowo jurysdykcji – zostały porzucone. W efekcie firma powinna wystąpić o koncesję KNF, a inwestorzy powinni płacić w Polsce podatek od zysków kapitałowych. Nikt się tym oczywiście nie przejmuje…
Złożenie przeze mnie powiadomienia o popełnieniu przestępstwa byłoby odebrane – i chyba słusznie – jako niska i podła mściwość. Na dodatek w momencie odchodzenia JS zadbał o to, abym nie otrzymał nowych dokumentów korporacyjnych. A więc mogę jedynie powołać się na dokumenty, ale nie mogę ich pokazać… Jestem pewien, że jak kiedyś ktoś się do nich przyczepi, przy moim farcie okaże się, że najwięcej pretensji będą mieli do mnie za brak zgłoszenia tego do prokuratury…