Prawybory w Platformie
Chciałbym utrzymać tempo pisania notatki w każdy dzień roboczy, ale przychodzi mi to coraz trudniej. Osoby, o których piszę są coraz mniej anonimowe, ja sam staje się coraz mniej anonimowy. Co prawda nikt tego nie czyta, ale… któregoś pięknego dnia przeczyta akurat to, czego bym nie chciał aby przeczytał…
W moim blogu nie ma spraw męsko-damskich. W ramach ostatniej kłótni o Kapuścińskiego Domasławski cytuje mistrza, że jego pokolenie o tym nie pisało. Ja bym dodał – nasze pokolenie to robi, a nie pisze o tym. Ale i tak jestem zbyt rozmowny… wszystkie moje żony wiedziały o większości moich byłych flam, a ja na ich temat wiem niewiele. Chociaż z reguły wiem więcej, niż one myślały (myślą!) że wiem… Ciekawe, czy to działa w dwie stronyJ
Prawybory w Platformie. Dzisiaj Gazeta cytuje anonimowego uczestnika Młodych Demokratów, że Sikorski jest jakiś zbyt wyniosły… Coś w tym jest. Instynktownie źle bym się czuł z nim jako prezydentem. Chociaż wiele nas łączy – i fascynacja (połączona z pobytem) Afganistanem, ambitna żona dziennikarka, związki ze światem anglosaskim. Czy ja jestem podobnym snobem? Imponują mi korelacje Z. z polską arystokracją , dbam o rodową kaplicę grobową, kazałem dopisać nazwę herbu w spisie rodzin Wielkiego Sejmu… Muszę to w sobie hamować.
Sikorskiego nie znam osobiście, raz mu podałem rękę… Drugi kandydat pracował ze mną (u mnie?) dwadzieścia lat temu. Pamiętam nasz wspólny pobyt w Chicago na spotkaniu z Polonią w budynku gubernatora stanu. Olbrzymie patio, setki ludzi na wewnętrznych balkonach, telewizja. Zapowiadają wystąpienie premiera. W tym momencie Bronek łapie się za głowę: „dałem szefowi nie to wystąpienie!”. „A gdzie jest właściwe?” pytam w panice. „Zostawiłem w hotelu…”. Kto o tym powie premierowi? Widzę twarz Bronka i podbiegam do szefa. „Proszę nie wyciągać tekstu, to nie ten”. Premier odwraca się do mnie ze swoim legendarnym spokojem: „A gdzie jest właściwy?”. „Nie ma”. „Aha. To co mam zrobić” – premier już jest wywołany i idzie w stronę mikrofonu. „Musi pan improwizować”.
Jak on pięknie improwizował!!!
I druga anegdota z tej samej podróży. Po przylocie na lotnisko wojskowe w Waszyngtonie udajemy się dwoma helikopterami prezydenta USA pod Biały Dom. W pewnym momencie Bronek robi się zielony – musi natychmiast udać się do toalety. Leci z nami piękna pani żołnierz. Pytam, czy możemy skorzystać z toalety. „There is no restroom here, SIR!!”. Hm, a te drzwi za panią? Pani żołnierz odwraca się zdziwiona, uchyla klamkę i otwiera drzwi do toalety. Teraz ona robi się dla odmiany czerwona. „Latam tędy od kilku miesięcy” – wyjaśnia speszona – „i nigdy nikt na tym odcinku nie korzystał z toalety. Naprawdę myślałam, że nie ma..” . Jest tak speszona, że na koniec nie dodaje tego nieśmiertelnego: Sir!