Hipokryzja władzy
Kto zawłaszczy dla siebie narodową Tragedię? Festiwal już się zaczął. Już nie będę pisał o Prezydencie który przywrócił nam Niepodległość (to o Lechu Kaczyńskim słowa Prymasa), ani o posypywaniu głowy popiołem przez krytyków „ Prezydentury Tysiąclecia”. Mój znajomy, skądinąd bardzo rozsądny człowiek, już domaga się wyprowadzenia z Wawelu grobu Korybuta Wiśniowieckiego, bo niegodzien leżeć razem z Lechem Kaczyńskim.
Teraz czas na poważniejszą debatę. Czytam Ryszarda Bugaja o tym, że Jarosław Kaczyński nie jest tą właściwą osobą, która powinna realizować program swojego brata. Bo za mało w nim empatii dla środowisk plebejskich. Bo solidaryzował się z nimi tylko w warstwie retorycznej, a praktyka była zupełnie inna. Bo Marcinkiewicz, bo Gilowska…
To oczywiście ciekawa teza, że bracia mieli inny plan polityczny. Bugaj ma interes, aby tak to przedstawiać, bo chce szukać usprawiedliwienia dla swojej przy Lechu obecności. Ale jako osoba ze środka jest ciekawym świadkiem kolejnego dowodu politycznej hipokryzji.
PIS szedł (i idzie) do władzy z hasłem walki z układami, odebraniem „dla Polski” gospodarki. Zdobywa tę władzę i co robi? Najpierw obsadza swoimi ludźmi wszystko to, co jest do obsadzenia. Zero skrupułów przy obsadzaniu stanowiska szefa NBP (oczywiście po swojej śmierci w wypadku to najlepszy możliwy kandydat), szefa PZU (jakiś groteskowy adwokat z Sopotu, równie groteskowo wyglądający jak i groteskowo odchodzący ze swojej funkcji). Swoi obejmują wszystko, co można. I nie jest żadnym usprawiedliwieniem, że poprzednie partie robiły to samo z synekurami w PKN Orlen, PKO SA, PGNiG, KGHM, Polkomtelu itp. Itd. Odzyskiwanie dla Polski oznacza odzyskiwanie dla swoich kolegów.
Pamiętam swoją rozmowę z zaprzyjaźnionym posłem PIS na temat holdingu farmaceutycznego. P. jest zdania, że obecność tego holdingu jest niezbędna dla… jak oni lubią takie słowa! – bezpieczeństwa farmaceutycznego kraju. Wyprowadzam go z błędu wskazując na marginalną wielkość udziałów rynkowych oraz inne mechanizmy zabezpieczenia tego rynku. P. rozumie moja argumentację i na koniec pyta: „to po czerwony tak walczy o ten holding?”. Jak to po co? Bo trochę miejsc w zarządach i radach nadzorczych, w tym na miejscu, w Warszawie. I trochę powierzchni do sprzedania. Widząc zrozumienie w jego oczach już myślę, że skonwertowałem go na zwolennika prywatyzacji. Nic bardziej mylnego. Znowu błysk zrozumienia: „Tak, po to? To dobry pomysł, nam też się to przyda”…
I ludzie (mam tylko nadzieję, że do czasu) dają się na to nabrać. Bugaj krytykuje to z pozycji lewackich, dalece mi obcych, ale w swojej obserwacji ma rację. To tylko lukier werbalnych deklaracji.
Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego społeczeństwo świata nie jest w stanie przyjąć tezy, że Stalin był takim samym zbrodniarzem jak Hitler? To proste. Hitler pisał o tym co robi i nie ukrywał swoich intencji. Stalin pisał piękne slogany o sprawiedliwości społecznej, nęcił ideą powszechnej sprawiedliwości i równości, a zabijał bez wyroku (trudno znaleźć papier) i z dala od ludzkich oczu. Ten pierwszy to zbrodniarz, a ten drugi to marzyciel który popełnił błędy realizując swój program dla dobra ludzkości.
Rozmawiam z innym P., który kiedyś został zatrudniony do pomocy w restrukturyzacji dużej spółki giełdowej. Pracował tam przez kilka lat, w pewnym momencie spółka przeszła w ręce innego dominującego podmiotu, który – dla zasady – zaczął się procesować z wszystkimi reprezentantami „starego”: zarządem, radą nadzorczą, konsultantami.
W przypadku P. odbyły się dwie rozprawy – przed sądem rejonowym i apelacyjnym. W obu instancjach nowy właściciel starał się zakwestionować zasadność powołania konsultanta, jego wartość, efekt jego pracy itp. Bez rezultatu.
Z rozpędu wszystkie prawomocnie przegrane procesy spółka skierowała do kasacji. I tu niespodzianka – Sąd Najwyższy przyznał im rację! Czy dlatego, że uznano jakieś wady merytoryczne tego kontraktu? Skądże, Sąd Najwyższy jest na tyle mądry, że wie iż jest za głupi aby to ocenić. Znalazł się powód formalny – notariusz zapisujący uchwałę Walnego Zgromadzenia napisał, że Walne przyjęło uchwałę o treści jak w załączniku numer jakiś tam. Według Sądu to błąd. Należało w protokole zapisać cały tekst uchwały, a nie podpisywać się pod załącznikiem.
P. nie tylko stracił odszkodowanie za zerwanie kontraktu, ale także otwiera to Spółce drogę do skutecznego roszczenia o zwrot kilkuletniego wynagrodzenia, odsetek ustawowych, kosztów sądowych wszystkich instancji.
Salomonowe wyroki polskich sądów! Jeśli jestem na tyle głupi (pisałem już kiedyś, jak się zostaje sędzią) że nie rozumiem procesów gospodarczych – to zamiast badać meritum, sprawdźmy czy wszystkie przecinki są na miejscu.
Swoja drogą po jaką cholerę nam sądy? Wystarczy trochę rozszerzony Sperling check program komputerowy…
Mój stosunek do PIS jest krytyczny, ale jest jeden obszar gdzie przynajmniej się starali. Ziobro i Gosiewski starali się przełamać skostniałe sądownictwo. Nie wyszło im tylko dlatego, że nie mieli wsparcia innych ugrupowań.
Mój dziadek był Niemcem. Pracował w czasie wojny na kolei i nie miał po wojnie sobie nic do zarzucenia. Przyszedł front i pojawili się żołnierze radzieccy. Odnalazł się żołnierz, który był jeńcem pracującym u Dziadka. Zjawił się w domu z butelką wódki i konserwą. Do dziś w mojej niemieckiej rodzinie Rosjanie są generalnie OK. Potem pojawili się Polacy. Ze wsi dziadka uciekli wszyscy ci, którzy mieli coś na sumieniu. Dziadek został z rodziną. Ale zaraz po pojawieniu się polskiej administracji, wszyscy mężczyźni na tyle głupi, że zostali – uwięzieni zostali w obozie w Świętochłowicach. Mój dziadek był Niemcem, ale znalazło się tam także mnóstwo Ślązaków. Wtedy nie bawiono się w niuanse. W kilka miesięcy zabito wszystkich. Podobno epidemia tyfusu, ale świadkowie z obsługi obozu opowiadali, że komendant obozu pułkownik Morel lubił zabijać sobie od czasu do czasu Niemca szpadlem.
Wszyscy o tym wiedzą, a od 1989 roku nawet można było o tym mówić. Pułkownik Morel żył sobie, pobierał wysoką emeryturę (zabić kilka tysięcy Ślązaków szpadlem to naprawdę ciężka praca) i opalał się pod słońcem Izraela. Kolejne ekipy „nie mogły nic zrobić”. Dla polskiego wymiaru sprawiedliwości „coś zrobić” to poczekać, Az delikwent zapuka do drzwi aresztu i poprosi o zatrzymanie. Aż Ziobro wpadł na pomysł, jak przynajmniej zatrzymać mu emeryturę. Po tej też nie można mu było odebrac bez wyroku sądowego. A ponieważ jak mu ją przyznano, to nie przybili pieczątki do góry nogami – więc nie można i koniec.
Ziobro wystąpił do pana Morela z prośbą o wyjaśnienie wątpliwości w dokumentacji. Wystarczy przyjechać z zaświadczeniem do urzędu. Do tego czasu emerytura zaczeka na zastrzeżonym koncie.
Ziobro był jedynym urzędnikiem tego państwa, który na poważnie potraktował przypadek zabójstwa mojego dziadka. Piszę o tym dlatego, żeby nie było że jestem jednostronny. No, może trochę jestem J