Jestem optymistą!
Droga do pracy dzisiaj dwie i pół godziny. Dobrze, że nie jechałem na lotnisko. Powód? Kolejna zmiana sekwencji świateł na skrzyżowaniu Jerozolimskich i Łopuszańskiej. Zbliżają się wybory, miliony hektarów kostki Bauma, za niedługo setki bilbordów z twarzyczkami po fotoszopie – i jeden idiota wszystko to psuje swoimi eksperymentami.
Pani prezydent, która firmuje te eksperymenty, zabrała się mocno do roboty. Ktoś jej doniósł, że w prokuraturze znalazło się doniesienie na brak zabezpieczeń dla niewidomych w metrze. Co w takiej sytuacji robi Pani Prezydent? Zleca założenie zabezpieczeń? To by było za proste dla naszej klasy politycznej. Ona pisze do Ministerstwa Infrastruktury, aby wreszcie (po dwóch latach) wydało stosowne rozporządzenie. W głowie pani prezydent zaświtała jednak myśl, że może to rozporządzenie nie jest potrzebne, więc zleca swojemu biuru prawnemu stosowną analizę… Pani Prezydent! Tak długo, jak w Pani urzędzie panuje galasizm (doktryna prawa miejskiego inżyniera ruchu – każde prawo można tak zinterpretować, aby efekt był jak najgłupszy i jak najgorszy dla ludzi) – tak długo proszę nie oczekiwać analizy prawnej, z której będzie wynikało że coś można zrobić.
Ludzie oczekują od nas, abyśmy nic nie robili – taki jest sens wywiadu Schetyny dla Wybiórczej. I rozwija tę myśl, że reformy są przeciwko ludziom. Co prawda sama ciepła woda w kranach nie wystarcza, ale ambitny i skuteczny jest już program: „ciepła woda w kranach PLUS”.
Rozszyfrujmy, co to jest to „plus”. To ujednolicenie nazw szkół (bo bałagan), reforma finansów ograniczona do zmniejszenia zasiłków pogrzebowych (jak dziennikarze i pożal się Boże eksperci będą biadolić – to im się zabierze ulgę podatkową), oddanie wszystkiego co się da kościołowi, zwiększenie cen leków poprzez zakaz promocji cenowych, i…. to chyba wszystko. Bo jak Platforma zacznie straszyć ludzi reformami, to gotowi zagłosować na PIS, a wtedy dopiero się będzie działo!
Rzeczywiście, ambitny program dla Polski!
Pani redaktor Renata Grochal zaczyna wywiad ze Schetyną od najbardziej istotnego dla Polski pytania – kto w Platformie jest samcem alfa, a kto wice samcem alfa… Ja wiem, że pani redaktor rozstawi nogi tylko dla tego polityka, który jest alfa. Ale co mnie obchodzą jej fantazje seksualne? Powtórzę się, ale dlaczego polityka jest sprowadzana do miejsca, gdzie realizują się samcze instynkty jednego z drugim faceta? To stado knurów w rezerwacie czy miejsce budowania programów rozwojowych?
To jeszcze jeden powód, dla którego trudno odszukać w polskiej polityce miejsca dla wartościowych ludzi. Jakikolwiek dorobek życiowy jest powodem wykluczenia. Ambitne projekty dla Polski – są nie do przyjęcia, bo reformatorzy są przez wyborców odrzucani. To po co iść do polityki? Dla diety poselskiej, dla stanowiska w państwowej firmie – wchodzimy do klubu popierających jednego lub drugiego pożal się Boże samca alfa. I jak w stadzie musimy podkreślać w każdym wystąpieniu publicznym, że nie aspirujemy do prawa pokrywania samic – bo to przecież prerogatywa samców alfa. Niech się pokrywają sami, narcyzi i onaniści. Tylko dlaczego aby osiągnąć orgazm, muszą to zrobić kosztem nas wszystkich?
Kandydat na posła przyjeżdża na spotkanie wyborcze. Zaczyna odpowiadać o sobie. Po godzinie reflektuje się i mówi: „no, może już dosyć o mnie. Zmieńmy temat. Proszę mi powiedzieć, co Państwo o mnie sądzą?”.
Ten sam polityk wspólnie ze swoim parlamentarnym kolegą udaje się na polowanie. Nagle kolega pada zemdlony na ziemię. Nasz polityk wyciąga komórkę i przytomnie dzwoni na pogotowie że kolega padł bez życia na ziemię i co ma w tej sytuacji zrobić. „Na początek” – pada w słuchawce –„ proszę się upewnić, że kolega nie żyje”. „Chwileczkę” – mówi polityk, na chwilę odkłada słuchawkę, słychać pojedynczy strzał ze strzelby po czym kontynuuje - „na pewno nie żyje, co dalej?”.
No właśnie, co dalej? Zegar odsłonięty przez Balcerowicza w centrum Warszawy pokazuje, w jakim tempie rośnie nasze zadłużenie. Ale to przecież problem nie nasz, ale naszych dzieci…. To skupmy się w takim razie na tym, co tu i teraz. Narzekaliśmy, że PIS stworzył państwo policyjne. Czy coś się zmieniło? W felietonie Fedorowicza pada liczba 100 tysięcy pomyłek sądowych rocznie! Cała ludność sporego miasta ląduje w areszcie – przez pomyłkę! Dobrze, że nie ma kary śmierci… Ale jest za to egalitarnie, może dotknąć każdego. Nie było podstaw do aresztowania Blidy, a baba się zabiła bo nie chciała czekać na oczyszczenie z zarzutów. Ile by czekała? Króciutko by czekała. Lewandowski, obecny komisarz Unii Europejskiej, przez 17 lat czekał na wyrok w sprawie prywatyzacji… i co, doczekał się. A ona nie mogła, niecierpliwa jakaś.
Teraz akt oskarżenia dla prezydentów Poznania i Sopotu. Co prawda nie siedzą (teraz) w areszcie, ale wszyscy zgodnie uważają, że nie powinni kandydować, aż się oczyszczą z zarzutów. A zarzuty są poważne – obaj dopuścili do tego, że w ich mieście powstały wspaniałe inwestycje: Stary Browar i centrum uzdrowiskowe przy molo. No skandal po prostu! Niech zobaczą, jak wygląda centrum Warszawy i niech wyciągną wnioski. Uczyć się od Galasa panowie a nie do polityki się brać!
W tle poważniejszych dyskusji, spór o sposób sprzedawania drewna przez Lasy Państwowe. Trochę się kiedyś interesowałem tą branżą jako inwestor. Duża firma produkująca drewniane meble ogrodowe w zachodniej Polsce. Właściciel – do czego przyznaje się z dumą – był kierownikiem wydziału w komendzie wojewódzkiej milicji obywatelskiej. Podkreśla to tyle razy, że czuję się sprowokowany – skąd przekonanie, że jest to powód do dumy? To proste – to gwarancja korzystnych zakupów drewna z lasów państwowych w wymaganej ilości.
Nie zdecydowałem się na sprawdzanie tej tezy w praktyce, ale później zainteresowałem się inną firmą z branży. Producentem drewnianych podłóg w województwie krośnieńskim, którego nazwa kojarzyła się z zupełnie inną częścią Polski. „Firma powstała tutaj” – zapytałem – „bo macie dostęp do dobrego drewna z bieszczadzkich lasów?”. Okazało się, że w tym akurat nadleśnictwie nie da się normalnie kupić ani metra sześciennego. Można próbować szczęścia w innych rejonach kraju, ale to ruletka. Dlatego drewno kupuje się poza Polską – Słowacja, Rumunia. Na Ukrainie już nie, bo nie mają zielonych certyfikatów.
Ale dlaczego miałoby być inaczej? Lasy Państwowe, instytucja oddana w pacht politykom, żyjąca w symbiozie z myśliwymi, dysponująca olbrzymim majątkiem – ma być rezerwatem uczciwości w morzu korupcji i podejrzanych układów?
A’ propos myśliwych – fińska anegdota o szwedzkim królu przerobiona na polskie aktualia. Prezydent poluje na żubry w puszczy białowieskiej. W pewnym momencie przymierza się do postaci wychodzącej z lasu. Widząc wymierzoną w siebie strzelbę wieśniak krzyczy: „Nie jestem żubrem! Nie jestem żubrem!”. Pada strzał i zaraz po tym pada na ziemię śmiertelnie trafiony w komorę człowiek. „Panie prezydencie! Dlaczego pan strzelał, przecież wyraźnie krzyczał że nie jest żubrem?” „Gdzie tam wyraźnie, ja słyszałem jak mówił >jestem żubrem!<”.
Upadło biuro podróży Orbis. Rok temu firma została przejęta, prawdopodobnie za grosze, przez Enterprise Investors. Pod światłym zarządem moich byłych kolegów firma padła już po pierwszym sezonie. Żal starej, zasłużonej marki. Szkoda, że dostała się w ręce nieudaczników. Ale EI to kolejna, obok Platformy i PIS organizacja, gdzie najważniejsze jest ustalenie kto jest a kto nie jest samcem alfa.
Egoistyczny narcyzyzm nie jest chorobą wyłącznie polityki i wyłącznie Polski. I niech to będzie optymistyczne podsumowanie dzisiejszego wpisu.
Bo ja – co może nie wynika z tych pieniaczach rozważań – naprawdę jestem optymistą! Ale jak mawiał premier Wielkiej Brytanii Harold Wilson – jestem optymistą, który jednak nosi ze sobą parasol…