Tylko anarchia...
Wybiórcza prowadzi ostra walkę z nielegalnym parkowaniem w Warszawie. Cel na pewno słuszny, ale –szczerze – drażni mnie skierowanie całego odium na kierowców. Warszawa nie buduje podziemnych parkingów, pozwala na budowanie biurowców i osiedli mieszkaniowych bez wystarczającej liczby miejsc do parkowania. Zmusza mieszkańców centrum do parkowania w ramach abonamentu na ograniczonej przestrzeni. Nie sposób podjechać z dzieckiem do zoo, czy z dziewczyną na spacer po Krakowskim Przedmieściu – i móc gdzieś, nawet za opłatą, godnie zaparkować auto.
Może to więc nie jest tylko i wyłącznie problem kierowców, ale sposobu zagospodarowania przestrzeni publicznej? Skąd ta nienawiść do kierowców? Z wywiadu z Czesławem Bieleckim zapamiętuję jedno zdanie: nie można mówić o komforcie miasta, do którego nie można ani wjechać, ani wyjechać ani przemieścić się między dwoma ciekawymi punktami.
Może przesadzam z tą nienawiścią do kierowców, może to po prostu najzwyczajniejsza w świecie totalna niesprawność cieci którzy mają mandat do zarządzania nami? Pisałem już dwa razy o niemożności położenia taśmy na peronach metra, która ostrzegałaby niewidomych o niebezpieczeństwie. Podobno nie można było tego zrobić, bo brakuje stosownych zarządzeń ministerstwa infrastruktury. Pani Prezydent w ogniu walki wyborczej poleciła nawet sprawdzić, czy trzeba na takie rozporządzenie czekać. Napisałem wtedy, że na pewno podlegli jej urzędnicy, w duchu doktryny „galasizmu” odpowiedzą jej że nic nie można – poza czekaniem – zrobić. Tak się stało, ale nagle wypowiada się Mikołaj Karpiński, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury – nic nie stoi na przeszkodzie, aby te taśmy założyć. Więcej, nigdy nie było z tym problemu.
Co się teraz wydarzy? Wersja A – szef biura prawnego urzędu miasta i szef metra zostaną skarceni, taśmy zostaną założone w tydzień, pani prezydent przeprosi że jako profesor prawa gadała głupoty; wersja B – szef biura prawnego i szef metra dostaną premier, taśm nie da się założyć z jakiegoś innego powodu, pani prezydent zapomni o sprawie.
Czy ktoś chce się ze mną założyć? Ja obstawiam wersję B.
W Wybiórczej ciekawa polemika między Żakowskim a Gadomskim. Żakowski broni swojej tezy, że między Odrą a Bugiem ekonomia ma swoje prawa. I wprowadza ciekawy wątek osobisty: „ Piszesz, że jestem przywiązany do peerelowskiej wizji ekonomii. Wiesz, że w odróżnieniu od ciebie nie miałem okazji się do niej przywiązać”. A więc Gadomski to jakiś neofita, który po latach chwalenia ekonomii politycznej socjalizmu – przerzucił się na starość na liberalizm. Ale zaraz, zaraz… Gadomski był co prawda pracownikiem Zakładu Badań Statystyczno-Ekonomicznych przy GUS i PAN, ale wyleciał z niej w stanie wojennym i dorabiał pracując jako księgowy w spółdzielni zegarmistrzów, a potem dozorca w centrali materiałów budowlanych. Więc o co chodzi? Chodzi o to, że jest od Żakowskiego o cztery lata starszy, a więc o cztery lata dłużej żył w PRL. Argument pierwsza klasa!
Nie będę pastwił się nad teoriami Żakowskiego, które te obficie wypełnia złotymi myślami marksistów. Ale ciekawy moim zdaniem jest kolejne potwierdzenie faktu, że gdziekolwiek w świecie rząd zabierze się do mieszania w gospodarce – to wynik jest fatalny. W USA dokonano ostatnio podsumowania pomocy rządowej, jakiej udzielono bankom na początku kryzysu. Rozdano 386 miliardów dolarów, praktycznie bez żadnych warunków zmuszających banki do reform. Dzięki temu nie tylko przeszły one przez kryzys bogatsze, ale także z przekonaniem że choćby nie wiem jakie pieniądze przepuścili, i tak dostaną od państwa pomocną dłoń.
W USA ratują banki, w Polsce próbuje się ratować górnictwo, hutnictwo, przemysł stoczniowy i rolników małorolnych. I tu i tam nic dobrego z tego nie wyniknie.
Ratując nie tych, co trzeba – oszczędza się tam, gdzie się nie powinno. Właśnie podjęto decyzję o zmianie funkcjonowania Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. W wyniku tych działań uzyska się oszczędności – na początku 800 mln złotych, ale już za dwa lata – 1.6 miliarda złotych.
Ciekawa znowu jest reakcja ludzi, którzy nie potrafią rozpoznać związków przyczynowo-skutkowych. Wypowiada się – z entuzjazmem o planowanych zmianach – lek. med. Maria Król z Polskiego Forum Osób Niepełnosprawnych i Koalicji na Rzecz Osób Niepełnosprawnych: „liczba zatrudnionych niepełnosprawnych wzrosła, bo firmy potraktowały dopłaty jak lek na kryzys. Tymczasem organizacje pozarządowe, także zatrudniające niepełnosprawnych, nierzadko ledwo wiążą koniec z końcem”.
Pani lekarz! Pieniądze zaoszczędzone na niepełnosprawnych nie trafią do pani, tylko na zwiększenie administracji państwowej, KRUS i ratowanie przemysłu państwowego. Firmy, które poniosły nakłady inwestycyjne, aby dostosować się do przyjęcia niepełnosprawnych – poniosą straty, zapłacą mniej podatku i zabraknie na dotowanie organizacji pozarządowych, w tym pani organizacji. Bo pieniądze na takie organizacje nie powstają w sejmie, w ministerstwie, nawet nie w sejmiku województwa. Prawda, że to dziwne? Pani, wychowana na redaktorze Żakowskim może się zdziwić – te pieniądze pochodzą z podatków płaconych przez przedsiębiorców. Aha, i na koniec drobnostka – ciekawe, kto zatrudni tych niepełnosprawnych…
Ale to dobrze, że pani Maria Król jest działaczem społecznym – przynajmniej mam małe szanse, że wykonuje zawód i że kiedyś od niej mogłoby zależeć moje życie lub zdrowie…
Czy każdy, kto zabiera się do działalności publicznej z definicji jest głupi? Na pewno nie. Ale ci mądrzy, bezinteresowni, wspaniali społecznicy – nie wypowiadają się w mediach i nie podłączają się pod polityków.
Upada polski przemysł zbrojeniowy. Jakże może być inaczej, skoro jest to łup polityków i wojska? Jest to branża, która nie może upaść… otóż może, może. Wojsko polskie musi już kupować sprzęt dobrej jakości i na przejrzystych zasadach (bo NATO i UNIA), a trzeci świat też ma wybór. Bumar miał szansę na kontrakt zbrojeniowy w Iraku, w końcu okupiony krwią polskich żołnierzy. Prasa donosi dlaczego przegrał – do negocjacji wysłano do Iraku kobietę, córkę szefa związku zawodowego. Dla Irakijczyków było to nie do przełknięcia. Dla prezesa Bumaru, żyjącego z łaski polityków – ważniejsze od zdobycia kontraktu było utrzymanie dobrych kontaktów ze swoim związkiem zawodowym.
Niech to sobie dobrze zapamiętają wszyscy ci, którzy bronią państwowej własności.
Jest już wieczór, wróciłem z Ostrołęki z trudnych negocjacji… nie mogę już pisać o politykach i ich wpływie na gospodarkę. Jak tylko auto zbliżyło się do Warszawy i z pięknej drogi ekspresowej wylądowałem na typowej warszawskiej wlotówce w korku – dla równowagi czytam ciekawy wywiad Z Eustachym Rylskim w Dużym Formacie. Ciekawa uwaga na temat kościoła podparta myślą reakcjonisty Gomeza Davilli. Otóż rolą kościoła nie jest na pewno dostosowywanie chrześcijaństwa do zmieniającego się świata. Zgoda. Ale też w zamyśle Stwórcy rolą kościoła nie jest dostosowywanie świata do chrześcijaństwa… Kościół ma zmieniać, czynić lepszymi ludzi, a nie instytucje państwa. Rylski zauważa: „z naszymi proboszczami? Może być trudno”.
Każda instytucja ma problem ze swoimi kadrami. Ratunkiem jest tylko anarchia…