Salam Alejkum
Znowu koszmarna droga do pracy. Z. śpieszy się na umówione spotkanie, chce ominąć korki na alejach Jerozolimskich i wpada w jeszcze gorsze. Patrzę na stojące w długim wężu auta i zastanawiam się, dlaczego my wszyscy decydujemy się na stratę czasu i pieniędzy – zamiast skorzystać z komunikacji miejskiej. Odpowiedź jest prosta – z tej strony jadą do Warszawy mieszkańcy kilkunastu miejscowości, z których nie da się dojechać do miasta komunikacją miejską. Jest nawet przygotowana infrastruktura – są tory kolei podmiejskiej, jest Warszawska Kolej Dojazdowa. Ale zamiast zamienić je w rodzaj metra, z długimi pociągami jadącymi kilka razy na godzinę – mamy krótkie, niewygodne wagony i kurs co pół godziny. Gdyby to działało, sam bym przesiadł się do WKD – jej stacja jest 100 metrów od mojego domu! Zamiast przekonywać mnie do rezygnacji z auta złośliwą sekwencją świateł, lewoskrętami i pasami dla autobusów – stwórzcie dla tysięcy dojeżdżających kierowców realną alternatywę!
W pewnym momencie słychać sygnał karetki, wszyscy zjeżdżamy na pobocze. To nie karetka, ale żandarmeria wojskowa ułatwiająca przejazd jakiemuś słowackiemu generałowi, który przenocował w wojskowym ośrodku w Pruszkowie-Helenowie. Zamiast nocować w mieście, wywieziono go do tego pałacyku Potockich, w testamencie przeznaczonego na walkę z rakiem. Z jakim rakiem walczą tam wojskowi w czasie polowań na zamknięte w parku zwierzęta czy łowienia ryb ze stawu hodowlanego? Przepychając się przez koszmarny korek i dodatkowo utrudniając nam jazdę – budzi żandarmeria wojskowa dodatkową agresję. Kiedy po godzinie dojeżdżam do ulicy Filtrowej, znowu na swoim starym miejscu mercedes klasy „S”. Przyszła jesień, szef wywiadu wojskowego znowu zapragnął stawiać swoje auto przed samym wejściem. Jeśli tak pragnie, to chyba nie ma nic przeciwko temu, że wszyscy zainteresowani będą znali i markę i numer rejestracyjny jego pojazdu. Jak gdzieś zobaczycie na mieście czarnego mercedesa klasy „S” o numerze rejestracyjnym WI 90035 – przypatrzcie się pasażerowi, jest duża szansa że trafiliście na szefa polskiego wywiadu wojskowego.
Jeszcze siedząc w korku czytam w Wybiórczej o planach zamknięcia dla ruchu ulicy Świętokrzyskiej. Zaskoczę wszystkich, uważam że to nawet nie jest głupi pomysł. Ale zanim to nastąpi – zamknijcie dla ruchu, ale całkowicie zamknijcie, Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście! Dzisiaj mogą tamtędy jeździć taksówki, autobusy i liczne pojazdy rządowe. Bo tamtędy jedzie się między Sejmem a Kancelarią Prezydenta! Urzędasy naprawdę mogą pojechać dwie minuty dłużej równoległą drogą – a te dwie ulice już są przygotowane do roli deptaków stolicy. To oczywiście naiwne oczekiwanie – źle opłacany urzędnik państwowy po to pracuje w administracji, aby w przeciwieństwie do nas, hołoty, mógł przejechać tamtędy, gdzie nam nie wolno. Człowiek musi mieć w życiu jakieś satysfakcje, prawda?
Niewiarygodne, ale przychodzi mi dzisiaj bronić związkowców w ich konflikcie z zarządem KGHM. Załoga przygotowuje się do referendum strajkowego żądając gwarancji zatrudnienia i niewielkiego – jak na ich apetyty – wzrostu wynagrodzenia, o 300 złotych. Akurat w tej firmie pracownicy wstydu nie mają stawiając dodatkowe żądania… ale zarząd, który deklaruje brak zgody na ustąpienie przed takimi żądaniami, jednocześnie podwyższa sobie o ponad 100% płace. Gratuluję wyczucia czasu! Ale czego można się spodziewać po zarządzie z politycznej łapanki?
Zarządy, nie tylko firm państwowych, mają zwyczaj patrzeć na świat ze swojej własnej perspektywy – zupełnie ignorując że gdzieś tam są inni ludzie z własnymi problemami.
Wraca taki facet do domu i widzi, że drzwi są zamknięte od wewnątrz.
„Otwórz drzwi, kochanie” – mówi do żony.
„Nie mogę, nie jestem ubrana” – pada odpowiedź.
Facet nie widzi w tym żadnego problemu: „Nic nie szkodzi, jestem przecież sam!”
„Może ty tak” – słyszy za drzwiami.
Swoją drogą, spotkałem się z zarzutem pieniactwa i nieuzasadnionej krytyki wobec zarządów państwowych firm. Przecież wiele z nich tak świetnie sobie radzi! Taaak, radzą sobie te, które mają albo monopol (firmy energetyczne, kopalnia miedzi) albo quasi-monopol (np. PZU). Ale jak się pojawia konkurencja – spójrzmy na LOT – to od razu widać skuteczność tego zarządzania!
To nie tylko polska przypadłość. Muszę polecieć na jeden dzień do Paryża, a to miasto ( i kraj) sparaliżowane strajkami. Najbardziej śmieszy mnie, że przeciwko wydłużeniu wieku emerytalnego (z 60 na 62 lata) protestują licealiści!
To wszystko z dobrobytu!
Z tego samego powodu (z dobrobytu!) w dyskurs społeczny na temat in vitro aktywnie włączył się kościół katolicki. Chęć posiadania dzieci została porównana do eugeniki.
Cóż, każdy ma prawo do sądów moralnych, a kościół katolicki ma nawet obowiązek wypowiadać się w takich sprawach. Jeśli jednak nasi brzuchaci biskupi wypowiadają się tak ostro tylko na temat tych obszarów moralności, które wiążą się z seksem i kiedy nie jest to nauka moralna, ale polityczny postulat wyrażony w formie szantażu – to mówiąc językiem biblijnym sieją wiatr, z którego powstanie burza. Już zaczynają się pytania o moralność zabierania z kasy państwa nienależnego majątku. Na temat uprzywilejowania kościoła w naszym życiu publicznym. Zagrożenia dla demokracji i faktycznego braku rozdziału między państwem a kościołem.
Jezus Chrystus wyraźnie podkreślał, że królestwo jego nie jest z tej ziemi i że oddając Bogu, co boskie – należy oddawać cesarzowi, co cesarskie. Nasi hierarchowie mają wiele kwalifikacji – potrafią i wypić i policzyć pieniądze z tacy. Ale czytanie ze zrozumieniem, a w szczególności – czytanie Biblii ze zrozumieniem - nie jest w tym gronie powszechne.
Jest taka piosenka country grupy Texas Lounge Lizards której refren świetnie oddaje sposób myślenia w kościele hierarchicznym: „Jezus mnie kocha – ale ciebie nie znosi”[i]. Przychodzi mi się powtórzyć – taki Bóg w niczym nie różni się do Allacha.
Salam alejkum!