Zawrzyjmy układ!
Na drugiej stronie Rzepy, obok rysunków Andrzeja Krauze pojawił się kolejny geniusz dziennikarstwa – Krzysztof Feusette. Znowu z masochistyczną ciekawością zaczynam lekturę tej gazety od jego felietoniku. Dzisiaj parafrazuje bajkę o wilku, babci i ośle… Zaraz, zaraz. Nie ma takiej bajki? Jakby Feusette napisał zgodnie z oryginałem o myśliwym, to wszyscy myśleliby że ma na myśli Komorowskiego. Fakt, że gdzieś się zupełnie zapodział Czerwony Kapturek, jest zupełnie zrozumiały. Gdzieś się zaszył na prochach, a ponadto określanie Kapturka „czerwonym” – po prostu nie przechodzi przez gardło. Już łatwiej babcia przechodzi..
Generalnie pan redaktor ma jakieś problemy. Na przykład wprowadza do bajki sowę, która czytając zawartość laptopa wilka i znajdując tam słowa „pasztet z dziczyzny” – doszukuje się w tym zagrożenia dla osła. Ja jestem stary i niewiele pamiętam, ale za moich czasów osioł nie był dziczyzną, a potrawa z jego mięsa nazywała się salami…
Jak już rozprawiłem się z logiką, to nie mam siły odnieść się do meritum. Generalnie – Platforma chce wykorzystać łódzkie morderstwo do swoich niecnych celów. Może to i prawda, ale na Boga – nie macie w całej redakcji nikogo ciut bardziej kumatego, aby mnie do tego przekonywać???
W gazetach jeszcze nie ma zbyt wiele, ale w Internecie już są wyniki wyborów uzupełniających w Stanach. Najpierw szybkie sprawdzenie kto wygrał w Kalifornii. Pisałem kiedyś o startującej tam kobiecie, byłej szefowej HP. Ciekawy wynik – najwięcej głosów (48%), ale ciut mniej elektorów niż konkurentka (47%) i ostatecznie przegrana. Niby miałem rację, że to nie jest dobry pomysł – ale jak to zinterpretować?
Nie mam natomiast wątpliwości, jak zinterpretować przegraną partii Obamy. My to mamy w Polsce świetnie opanowane. Już nasza partia-matka (nie mam na myśli Platformy, ale takiej partii która kiedyś nazywała się PZPR) mówiła: „nic nikomu nie obiecywaliśmy i danego słowa dotrzymaliśmy”. Naszym krajem rządzą teraz historycy (Tusk, Komorowski, Schetyna – to magistrowie historii), więc wyciągnęli naukę z lekcji historii. Nic nie obiecywać, to nie będzie rozczarowania. Dlatego Platforma prowadzi w sondażach, a Obama który – głupi – mówił coś o zmianie, w którą można uwierzyć (ale trudno zobaczyć) ma teraz problemy.
Duże teksty na temat tego, co zrobi JKB. Znowu mam problem emocjonalny (jak oceniać przyjaciela), ale muszę podpisać się pod komentarzem – Platformo! Rządzisz już trzy lata, była komisja Przyjazne Państwo Palikota, tyle mówiło się o ułatwieniach. Więc dzisiaj mi nie mów, że będziesz coś ułatwiać, upraszczać. Kiedy? Na koniec kolejnej kadencji!?
Ale więcej uwagi poświęconych jest nadzorowi na spółkami skarbu państwa. JKB twierdzi, że celem jest poprawa efektywności tych spółek, a nie tworzenie czeboli. Gdyby jednak taki czebol na miarę Samsunga powstał – to przecież nikt by się nie martwił.
Czebole rozsadziły demokrację koreańską. Zbudowały olbrzymi mechanizm korupcyjny, zadusiły rozwój prywatnych firm. Z chwilą otwarcia Korei na świat – musiały zniknąć, a proces znikania był żałosny. Więc ja bym się martwił, gdyby w Polsce powstały czebole. Sorry Krzysztof.
W szkole w latach 50-tych nauczyciel pyta uczniów, kto jest ich idolem.
„Piłsudski” – pada pierwsza odpowiedź.
„Siadaj, pała i jutro z ojcem do szkoły!”
„Jezus Chrystus?”
„Niedostateczny, jutro w szkole z matką”.
Jasiu podnosi rękę i wywołany do tablicy recytuje: „Józef Stalin!”.
„Brawo, piątka!” (w tamtych czasach nie było szóstek).
Jasiu uśmiechnięty siada i tylko pod nosem mruczy: „Sorry Winnetou, ale biznes jest biznes”.
Historycznie spółki nadzorowane przez państwo są o kilkanaście procent mniej efektywne od sektora prywatnego. Założenie, że jak poprawimy sposób zarządzania nimi – to sytuacja się odwróci, jest naiwne. Tak jak założenie, że politycy pozbawią się wpływu na to zarządzanie.
Ja generalnie źle reaguję na patriotyczne argumenty w ekonomii. Pamiętam, jak na początku minionej dekady była prowadzona na poważnie debata, że zamiast prywatyzować gospodarkę – należy ją oddać w ręce fachowców. Nawet zgłaszali się ci fachowcy. Z jednej strony dyrektorzy dużych państwowych firm, tacy jak Zaraska czy Tuderek. Z drugiej strony, byli szefowie firm polonijnych którzy przy zmianie systemu dorobili się pierwszych pieniędzy. Ich przedstawicielem byli Niemczycki i Buchner.
Tamte nazwiska przeszły na szczęście do lamusa historii. Dzisiaj prasa ekscytuje się, że Eneę przejmie grupa Kulczyka. Dla mnie istotne jest, ile ta grupa jest gotowa zapłacić, jakie daje gwarancje inwestycji w energetykę, jak zabezpieczono te zobowiązania. A że Kulczyk jest Polakiem? Świetnie. Dzisiaj sprzedajemy panu Kulczykowi, za kilka lat pan Kulczyk sprzeda to komuś innemu – Francuzom, Rosjanom, Chińczykom. Jakie ma znaczenie, żre dzisiaj kupuje to Polak – Kulczyk?
Takie samo, jak wtedy kiedy sprzedawaliśmy telekomunikację w polskie ręce… dzisiaj już o tym nie pamiętamy.
Moje marzenie? Niech państwo się odczepi od gospodarki. Niech mnie nie epatują hasłami patriotycznymi tam, gdzie jest mowa o pieniądzach i interesach. Tym bardziej, że mało kto potrafi to prawidłowo rozpoznać. Grupa Kulczyka, przedstawiana jako „polska” – polską nie jest. Enterprise Investors przedstawiany jako fundusz „amerykański”, mimo że zarejestrowany na Kajmanach – jest faktycznie organizacją polską.
Ale co to ma do rzeczy?
Ten rząd, wyrosły na umiłowaniu piłki, podporządkował rozwój infrastruktury przygotowaniom do mistrzostw Europy. Powstają piękne stadiony, na których grają słabe drużyny. To akurat mi nie doskwiera. Ale fakt, że te stadiony zostały oddane w pacht bandytom, że stały się one wylęgarnią band i gangsterów – pokazuje, że nawet tego, co blisko serca nasi politycy nie potrafią prawidłowo załatwić.
Nie potrafią zapewnić porządku na stadionach, nie potrafią wybudować do nich dróg – ale chcą zastąpić przedsiębiorców w zarządzaniu gospodarką.
Ja nie chcę, aby – jak to kiedyś oczekiwał Niemczycki - mi ktoś tę gospodarkę dawał do łap. Ale nie chcę, abym prowadząc działalność gospodarczą musiał konkurować z państwem i ze służbami.
Tacy z Platformy liberałowie, jak ze mnie mnich w kontemplacyjnym klasztorze. Czy możemy się umówić – ja nie będę się brał do polityki, a wy się nie bierzcie za gospodarkę?