Może jestem małostkowy?
Z rosnącym niesmakiem obserwuję festiwal generała Jaruzelskiego. Czy przemawia przeze mnie hipokryzja? Jak ogłoszono stan wojenny, targały mną różne emocje – ale nie miałem jednoznacznego negatywnego stosunku. Z dzisiejszej perspektywy może wynikać, że generał wprowadzał ten stan z bólem serca i wbrew sobie (wiadomo – patriota i mąż stanu), a takie chłystki jak ja – ochoczo wprowadzały go życie, wbrew Jaruzelskiemu.
Ale przecież nie o stan wojenny tu chodzi, ale o to faryzeuszowskie zakłamanie Jaruzelskiego. Tak się jakoś zdarzało, że awansował on zawsze w najbardziej nikczemnych momentach naszej historii. I tak się składa, że za żadną z tych historii nie chce wziąć odpowiedzialności. Awansował sobie spokojnie w latach 50 i 60 tych, kiedy uczciwi ludzie w armii nie awansowali. Poszybował w górę na fali czystek marcowych. Z wojska do polityki przeszedł po strzałach do robotników na Wybrzeżu w 1970 roku. Najwyższe stanowiska w państwie przejął po to, by bronić socjalizmu siłą po strajkach sierpniowych. Przystępując do okrągłego stołu, był przekonany że to kolejny manewr mający przedłużyć władzę namiestnikowską w Polsce. Ale na szczęście dla nas, zbankrutowaliśmy nie tylko my (Polska), ale i cały obóz demoludów. I ku swemu zdziwieniu Jaruzelski musiał pożegnać się z władzą.
Jak się sięga po pełnię władzy – Jaruzelskiemu nie wystarczał fotel pierwszego sekretarza partii, został jednocześnie premierem i ministrem obrony narodowej – to się ponosi pełnię odpowiedzialności za wszelkie zło, jakie pod taką władzą się dzieje.
Zawsze umiał dostosować swoją „narrację” do potrzeb. Teraz też potrafi pokazać się jako wielki patriota, który wspólnie z Wałęsą obalił komunizm.
Nikt go do więzienia nie sadza. I bynajmniej nie uważam, że powinien tam siedzieć (chociaż ma w swoim życiorysie niewyjaśnione sprawy, choćby rok 1970). Ale nie ma mojej zgody, aby robić z niego Konrada Wallenroda.
Dzisiaj Jaruzelski sięga po argumenty, że niby o to aby pozostał w polityce prosili go Bush z papieżem. Trzeba to wyraźnie powiedzieć – wtedy Zachód bał się, żeby polski eksperyment nie został utopiony po raz kolejny w krwi. Dlatego proszono nas, abyśmy nie wyprowadzali z Polski armii czerwonej, abyśmy nie aspirowali do NATO, abyśmy nie dawali pretekstów do zbrojnego rozprawienia się z nami. Jaruzelski był symbolem radzieckiego zniewolenia, jego symboliczna obecność oddalała od nas pewne demony.
Czy za to powinniśmy być jemu wdzięczni? Dzięki temu, jest on dzisiaj tam, gdzie jest. Nie podzielił losu innych przywódców z regionu. Zrobił to nie z altruizmu, ale z wyrachowania.
Pamiętam, jak wprowadzałem go raz na spotkanie z premierem Mazowieckim. Szliśmy korytarzami URM i generał, zupełnie nie w swoim stylu, chciał ze mną rozmawiać. Pytał, jaki jest Mazowiecki i jak wygląda funkcjonowanie rządu. Odpowiadałem z grzeczności, ale nie uważałem za stosowne wchodzić w szczegóły. W pewnym momencie generał przyśpieszył, stanął na wprost mnie i obiema rękami chwycił za ramiona mówiąc: „nie ma pan nawet pojęcia, jak to dla nas wszystkich ważne, że pan tu jest”. Szlag mnie trafił na miejscu, burknąłem bardzo niegrzecznie: „bo co?” i ruszyłem do przodu, zostawiając go tyłem do kierunku marszu z rękami w powietrzu. Aż do gabinetu premiera na szczęście już się nie odezwał.
Teraz też byłoby dobrze, gdyby zamilkł.
Nie milkną natomiast przecieki z Wikileaks. Teraz, kiedy już przewaliło się główne zainteresowanie – można delektować się smaczkami. Otoczenie papieża jest przekonane, że sprawy sądowe przeciwko pedofilii w USA są wynikiem dużej ilości Żydów w amerykańskiej palestrze. My tu się wyśmiewamy ze stanowiska proboszczów na zabitej polskiej prowincji, a tu się okazują że oni nie są bynajmniej prowincjonalni, ale wręcz – watykańskie głowy!
A może w Watykanie są duchowni kalibru wikarych z Podkarpacia? Sekretarz stanu kard. Tarcisio Bertone zna tylko język włoski. Dzięki temu jest mniej podatny na wpływy zachodniego świata. Błogosławieni niech będą maluczcy, albowiem do nich należeć będzie królestwo niebieskie…
Pojawiają się informacje o koncernach, Shellu kontrolującym Nigerię czy Pfeizer’ze eksperymentującego na dzieciach w tym samym kraju. Coś w tym jednak jest. Nie lubię spiskowej teorii dziejów, ale też czułem się niezręcznie w Novartisie z naszym silnie rozbudowanym wewnętrznym działem bezpieczeństwa. Chociaż się przydawał – mieliśmy kiedyś problem z zamówieniem żywności Gerbera do Kazachstanu. Dla sprawdzenia zgodziliśmy się na próbny transport. Dostawałem stałe raporty – kontener został załadowany na statek. Kontener płynie po Atlantyku, wpłynął na morze
Śródziemnie, morze Czarne, wpłynął do Odessy. Został załadowany na ciężarówkę, przekroczył granicę z Gruzją, zawrócił, został załadowany na statek, przepłynął przez kolejne morza, znalazł się w porcie w Nowym Jorku. Komu się opłacało przewieźć to przez cały świat, aby znowu wylądować w Stanach? Do raportu dołączone było wyjaśnienie – chodziło nie o pieniądze, ale o wypranie pieniędzy.
Czasem taki dział służył dobrej sprawie, ale zbyt rozbudowany – potrafił zrobić coś takiego, jak wspomniane firmy w Nigerii.
Korporacje są „be”, a Kluzik-Rostkowska nie jest chrześcijanką. Skąd to wiadomo? „Gość niedzielny” doniósł, że odmówiła odpowiedzi na pytanie, czy jest wierząca – bo wiara to jej osobista sprawa. Pani poseł – chyba za dużo się Pani naczytała konstytucji. Jak „Gość niedzielny” pyta, to trzeba odpowiedzieć że jest Pani jak wszyscy Polacy katoliczką, co niedziela słucha Pani kazania swojego proboszcza i kieruje się Pani w swoim życiu zasadami wiary. Już na poważnie, mogła Pani przez tak długi czas chwalić Kaczyńskiego Jarosława, to nie może Pani równie szczerze zabiegać o elektorat po-pisowski?
Chyba rację ma Gowin ze swoim zdaniem – PJN będzie odbierać polityków PIS-owi, ale wyborców Platformie.