Koniec zwariowanego roku
Po szaleństwie świąt, szybki wypad do biura aby popodpisywać zaległe papiery… spojrzenie na ekran komputera i krótka przerwa w pracy na jednego z ostatnich w tym roku wpisów.
Chodorkowski został uznany winnym gigantycznej kradzieży ropy. Wygląda na to, że jak długo będzie tam rządził Putin, tak długo ten facet nie wyjdzie z tiurmy.
Mój poprzedni fundusz dwa razy próbował wchodzić do Rosji. Za pierwszym razem zakończono formalności, powołano zarząd, zaczęto robić inwestycje. Akurat pierwszy projekt dotyczył sieci aptek. Ku zdziwieniu moich kolegów-Amerykanów okazało się, że trzeba płacić nie tylko łapówki, ale także opłacać się mafii przy każdej lokalizacji. Koledzy doszli do wniosku, że jest to niedopuszczalne i fundusz rozwiązano. Błąd. Jak mi to tłumaczyli moi pracownicy opłacanie się tzw. „kryszy” (krysza czyli dach – synonim mafii) jest po prostu kosztem prowadzenia biznesu. I że jak państwo nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa prawnego, to krysza po prostu go skutecznie zastępuje. Interesowało mnie jak to wygląda w praktyce. Otóż dostarczamy komuś towar i ten ktoś nam nie płaci. Co wtedy robi mafia? Wpada i strzela na oślep? Bynajmniej! Moja krysza kontaktuje się z kryszą odbiorcy i pyta: „dlaczego nie płacicie? Tak się nie da robić biznesu! Może macie przejściowe problemy, może potrzeba wam zorganizować pożyczkę?”. Dopiero jak na taką grzeczną propozycję nie ma konstruktywnej odpowiedzi, wtedy dochodzi do strzelaniny. Ale wszyscy starają się tego uniknąć – bo przecież tak się nie da robić biznesu, który jest w interesie wszystkich zainteresowanych!
Jeden z szefów C. pętał się ciągle po świecie na różne konferencje, a że był przyjacielem Bushów – to spotykał się z wielkimi tego świata. Podczas jednego z takich spotkań na Kremlu usłyszał, że wystarczy dogadać się z władzą, a żadna krysza nie podskoczy. Jakoś nie załapał, że po prostu państwo jest najlepszą i największą kryszą. A jak się dogadać? Wziąć do siebie kogoś wskazanego przez Kreml, on już to załatwi. Więc wzięliśmy takiego kogoś. Pech chciał, że kilka tygodni później ten ktoś wylądował w więzieniu. Nazywał się Chodorkowski.
Po tym doświadczeniu C. jakoś nie ma ochoty na eksperymentowanie w Rosji, mimo że to ostatni duży rynek na świecie, gdzie ich nie ma…
A Rosja właśnie ogłosiła, że od kolejnego roku zastąpi własnym programem operacyjnym amerykańskiego Windowsa. Ogłosiła to używając programu Windows. Powodzenia! Muszą coś zrobić, bo ich plany wprowadzenia własnego GPS uległy opóźnieniu (przy próbie wysłania w kosmos rozwaliły się satelity, które miały to umożliwić). Ale to wielki kraj, wielkich możliwości… nikt nie będzie im narzucał programów operacyjnych, ani dyktował wyroków sądom! Od tego dyktowania mają własnych, nie muszą czekać na obcych.
My też nie musimy szukać obcych wzorów. Mamy własne. Może nie wzory, ale głębokie przekonanie. Red. Mosz uważa, że dodatkowe ubezpieczenia i możliwość opłaty za świadczenia medyczne wydłużą, a nie skrócą kolejki. Opiera to na prostym rozumowaniu – jeśli ktoś płaci i wchodzi poza kolejką, to ten który nie płaci czeka dłużej. Gdzie tu błąd w rozumowaniu? Otóż po pierwsze NFZ ustala limity na liczbę zabiegów, które nie wypełniają 100% możliwości danej placówki. A ponadto obecność klientów komercyjnych pozwala zainwestować w powiększenie kliniki.
Red. Wanat w tym samym radio krytykuje Gowina, który sugeruje żeby państwo zatrzymało tory, ale żeby pociągi na tych torach były prywatne. To oczywiste – według red. Wanat – że pomysł jest idiotyczny. Lekarstwem na zator w kolejach jest zmiana wiceministra infrastruktury.
Mamy też własne podejście do działalności biznesowej. Zarząd Cegielskiego aby otrzymać z duńskiego oddziału MAN-a kontrakty, które pozwalały zapewnić płynność finansową firmie – kupiły za 100 tys. euro jakieś filtry od firmy będącej własnością dyrektora zakupów MAN-a właśnie. My mamy w Polsce większe standardy etyczne niż w Danii – oskarżyć, posadzić, zerwać kontrakt. Firma do piachu, ludzie na bruk – ale za to nikt nam nie powie, że płacimy łapówki. Albo inaczej – łapówki można tylko płacić za pośrednictwem służb specjalnych. Te mają jednak dużo roboty – firmy paliwowe i energetyczne, zakłady zbrojeniowe. Przecież się nie rozdwoją!
Generalnie trzeba pamiętać, że co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie! Przypomniał nam to ostatnio niejaki Brzeziński. Któż to taki? Był kiedyś taki prezydent USA jednej kadencji, nazywał się Carter. Jako że zajmował się zawodowo uprawą orzeszków ziemnych, to wziął sobie na eksperta od polityki profesora o trudnym do wymówienia nazwisku. I tak Brzeziński wszedł do wielkiej polityki. Dzisiaj kpi – Polska ma ambicję prowadzić własną politykę zagraniczną wobec Rosji? A ile ma bomb atomowych?
Panie profesorze! Gratuluję dobrego wzorca. To już kiedyś Stalin pytał, iloma dywizjami dysponuje papież. Czyli żeby być podmiotem w polityce światowej, trzeba mieć bombę… Pan profesor kpi także, że oczekujemy od USA partnerskiego traktowania. Jak dzieci w piaskownicy – przecież oczywista jest różnica naszych potencjałów. No i nie mamy bomby atomowej… Ciekawe, czy tak samo mówiono nam zachęcając do wspólnej wojny w Iraku i Afganistanie. Po takich wypowiedziach człowieka, który akurat wie co mówi – jakoś nie dziwię się, że Ameryka jest powszechnie nienawidzona na całym świecie. Tylko tak dalej, panie profesorze! Zostaniecie z tą swoją bombą sami, bez sojuszników. A co możecie z tą bombą zrobić? Możecie się onanizować patrząc na nią. Nie można jej zrzucić na Irak, na Afganistan, na Koreę Północną, na Iran. Nie można jej użyć nigdzie.
Generalnie coraz mniej można zrobić w świecie. Łukaszenka rozprawia się z opozycją na oczach świata. To metoda sprawdzona w Korei Północnej – niedługo będziemy Łukaszenkę nagradzać, że zamiast kary śmierci za próbę zamachu stanu, posadzi swoich kontrkandydatów „tylko” na kilka lat do więzienia. Będą mogli dostać paczki? Program pomocy dla Białorusi. Zwolnią jednego tydzień przed terminem? Ułatwienia wizowe dla funkcjonariuszy reżymu. I tak dalej!
Podobnie układają się relacje świata z Chinami. Nagroda Nobla dla Chińczyka? Tak jakby świat nie rozumiał, że każdy Chińczyk jest własnością Chin. O tym, kto może dostać nagrodę decyduje rząd w Pekinie. Oni także decydują, kto jest duchowym przywódcą tybetańskich buddystów, a także kto jest biskupem w kościele katolickim. Dojdzie do tego, że rząd chiński – za zgodą Watykanu – będzie wyznaczał kardynałów i zyska większość potrzebną do wyboru papieża.
A niby dlaczego nie? Każdy by chciał! Wieść gminna niesie, że Gierek zapytany o swoje odczucia po wyborze Polaka na papieża – dał wyraz swojemu zadowoleniu. Dziennikarz pyta z niedowierzaniem: „naprawdę Towarzysz Sekretarz uważa to za idealne rozwiązanie?”
Gierek pozwala sobie na chwilę szczerości:
„No nie, idealnie byłoby wtedy, gdyby papieżem został towarzysz Babiuch”.
Każdy ma swoich faworytów. I tego, kogo nie cierpi. Władze Warszawy nie cierpią Przemysława Paska i jego fundacji „Ja Wisła”. To on odkrył dla Warszawiaków zapomniany Port Czerniakowski. Wyremontował barkę, organizował tam koncerty. Pod mostem Łazienkowskim przez całe lato prowadził letnie kino „Most”. Urządzał rejsy po Wiśle, postawił drewniany pomost na którym występowały kapele. Wszystko za darmo, korzystało z tego tysiące mieszkańców. Ale robiąc to naraził się urzędnikom. Jak ktoś coś robi, to wtedy jak na dłoni widać, że osoby do tego powołane – nie robią nic. Więc co wymyśliły władze miasta? Uznały, że za drewniany podest należy się opłata dla właściciela gruntu w wysokości 35 tysięcy złotych. Po co? Bo jak jest dług, to nie można starać się o dotacje na imprezy, nie można wydzierżawić terenu od miasta. I o to chodzi! Niech pan Pasek szuka miejsc na swoje inicjatywy poza Warszawą! Mało to miast leży obok (bo przecież nie „nad”) rzeki?
O czym świadczy historia Cegielskiego i Pasyka, komentarze na temat służby zdrowia i kolei? Że kretynizmów i kretynów nie musimy szukać w Chinach czy w Rosji. I niech to będzie optymistyczna konstatacja na koniec tego zwariowanego roku!