Pomoc powodzianom
Boże Ciało w pracy, ten grzech ciężki chyba odbije się na transakcji… a więc nie tylko zmarnowane święto, ale i zysk żaden.
Przypomina mi to anegdotę o rabinie, który co szabat wymykał się na pole golfowe. Nie mogło to ujść uwadze Boga, starozakonnego a więc bardziej pamiętliwego. Podpuszczany przez Mojżesza którejś soboty ostatecznie postanawia ukarać grzesznika. Rabin bierze zamach kijem, piłka leci w powietrzu 500 merów i wpada do dołka. Z niedowierzaniem wyjmuje piłeczkę, przymierza się do następnej dziury – i to samo. „Boże” – krzyczy Mojżesz – „to ma być kara?!”. „Oczywiście” – pada odpowiedź – „i komu będzie mógł o tym opowiedzieć?”.
No cóż, ja mam przynajmniej bloga…
Śmieszna wpadka Poncyliusza. Pytany o komentarz w sprawie spotu Kaczyńskiego mówi, że każdy mężczyzna musi spłodzić syna, wybudować dom i zasadzić drzewo. Ale się przysłużył pryncypałowi!
Jak trudno być rzecznikiem! Trenowano mnie do tej roli dla Coca-Coli i Gerbera. Ale szczerze mówiąc, nie mam do tego talentu. Napisanie komunikatu prasowego – jak najbardziej. Ale odpowiadanie na spontaniczne pytania dziennikarzy – ooo, tego nie lubię. Nie lubię, bo chyba nie jestem w tym dobry. Zdarzyło mi się co prawda w miarę normalnie wypaść w telewizyjnych programach na żywo (za każdym razem zaskakiwano mnie głupimi pytaniami, nie do mnie), ale ja jeden wiem ile to wymagało wysiłku i stresu z mojej strony.
Na każde pytanie w każdym czasie można odpowiedzieć bezpiecznie tylko wtedy, kiedy za każdym razem posłużymy się komunałami i banałami. Jeśli podchodzimy do tego bardziej ambitnie, to prędzej czy później mamy problem.
Na brydżu K. pyta mnie, co sądzę o wypłacie pieniędzy powodzianom przez rząd. Mimo, że stary ze mnie liberał – uważam, że tym razem państwo powinno wykazać solidarność. Tym bardziej, że część winy (infrastruktura, pozwolenia budowlane) leży po stronie państwa. Opinia przy stole jest zdecydowanie przeciwna – to kampania wyborcza. Jeśli mnie uderzy piorun, to mój problem. Jeśli spali całą miejscowość – to wtedy mam szansę na pomoc. Dlaczego skala problemu powoduje, że płaci się z moich podatków? To niesprawiedliwe.
Nie chcę z grzeczności twierdzić, że to forma zawiści. Ale zwracam uwagę, że państwo wydaje mnóstwo pieniędzy bez sensu. Dlaczego jako podatnicy zrzucamy się na pilnowanie porządku na stadionach w czasie meczy piłkarskich? Dlaczego utrzymujemy tysiące radnych i działaczy samorządowych? Dlaczego dyrekcja dróg publicznych za pół miliarda buduje idiotyczne systemy informacji elektronicznej na nie istniejących autostradach? Dlaczego na każdym skrzyżowaniu dróg między Warszawą a Katowicami jest puszka na fotoradar, a działa z tego (i jak zakładam – przynosi dochód) może jeden lub dwa? Dlaczego utrzymujemy KRUS?
Ja jakoś lepiej przyjmuję informację o tym, że płacimy ludziom dotkniętym tragedią, niż kiedy dopłacamy do kopalń czy limuzyn lokalnej władzy.