Robię sobie wagary
Podkowa zasypana śniegiem. W Warszawie jeszcze gorzej. Wyglądam przez okno, stado sikorek wali w szybę że coś mało jedzenia w karmniku. Od wczoraj przybyło na tarasie 30 cm śniegu. Chrzanię to wszystko, wracam do łóżka. Robię sobie wagary.
Dzisiaj rozumiem, napadało. Ale wczoraj wieczorem było ponad dobę od ostatnich opadów, a jechałem po lodzie. W Pruszkowie, na granicy Warszawy, wywalił się tir i droga była zablokowana – z kierowcami! – przez całą dobę. Odblokowali w jednym kierunku, dzisiaj to samo się dzieje w innym. Policja tym razem się uwija, ale nie widać piaskarek i solarek.
Klęska żywiołowa to może być we Francji, gdzie taka pogoda zdarza się raz na sto lat. U nas tak jest co roku. Kolejny dowód na skuteczność naszej władzy – tej lokalnej i tej centralnej.
I kolejny powód żeby pójść na wagary. Autoryzację wywiadu mogę zrobić zdalnie. Telekonferencje mogę zrobić z łóżka. Przynajmniej póki jest prąd...
Mam nadzieję, że dożyję czasów w których bez wyrzutów sumienia będę mógł na zimę wyjechać z Polski.