Może to plotki?
Dorn z podwiniętym ogonem, bez nawet próby kontaktu z Kaczyńskim, wraca pod skrzydła PIS-u. Stara się to ubarwić pseudo-intelektualnymi odniesieniami do czasów rzymskich, ale naga prawda jest brzydka – pan marszałek przestraszył się, że po kolejnych wyborach zostanie ze swoją rodziną bez środków do życia. Niby nie ma co się dziwić, ale szlag mnie trafia jak walka o życie przedstawiana jest z pozycji Nauczyciela. Mnie, panie Dorn, proszę nie uczyć jak żyć. Zamerdał pan ogonkiem i dostał na pocieszenie drugie miejsce na liście PIS w okręgu podwarszawskim. A więc spotkamy się przy urnie J
Dorn brzydko kończy, równie brzydko wygląda Marta Kaczyńska ze skargą na Polskę w Brukseli. Dotychczas można ją było ocenić tylko wizualnie (może to głupio zabrzmi, ale mimo powszechnie znanej urody swoich rodziców – jest całkiem całkiem) i na podstawie wypowiedzi (kretyńskich i kabotyńskich) jej małżonka. Teraz widziałem ją po raz pierwszy jak czytała z kartki po polsku gdzieś w Brukseli. Żenada… Dobrze, że czytała po polsku – przynajmniej wstyd mniejszy.
Pamiętam, jak towarzyszyłem Wałęsie w podróży do USA. Podczas jego wystąpienia, bohatersko ratowanego przez świetnego tłumacza Litwińskiego, nachylił się do mnie miejscowy senator: „co to za wybitny człowiek, ten Wałęsa! Szkoda, że jego wystąpienie tak mocno traci przez tłumaczenie”…
Wracam dzisiaj z Katowic, uciekając w deszczu przed mrozem. Słucham reklam radiowych, oczywiście już dominuje temat świąteczny. Jedna reklama działa mi na nerwy – Lidl wspomina o magicznych słowach na święta: „mandarynki za trzy trzydzieści trzy, mandarynki za trzy trzydzieści trzy, mandarynki za trzy trzydzieści trzy….”. Za mojej młodości, chodząc po górach nabijaliśmy się z piosenki Agnieszki Osieckiej. W oryginale brzmiało to tak:
A ja mam dziewczynę
Po słowackiej stronie
Wejdę na wyżynę
I zawołam do niej
Ref: Hej, Hanno!
Usłysz mnie
Wietrze wiej
W siwej mgle
Myśmy ten refren zamieniali na zawodzenie: :”kaaaartoooofleeee, kaaaartooofleeee!”. Dla młodzieży – tak zawodzili wozacy sprzedający na osiedlach ziemniaki na zimę prosto z wozów.
Tamto wydawało mi się dowcipne, reklama Lidla – taka jak Lidl, to jest bez smaku i pełna pretensji.
Wyciekają nowe notatki z Wikileaks na temat Polski. Ku mojemu zaskoczeniu, Płaksa-Waszczykowski jak na razie się nie skompromitował. Jego oczekiwanie, aby Amerykanie postawili na polskiej ziemi swoje buty (co może co prawda zdziwić „patriotów” z Torunia) jest zgodne z polską racją stanu. Ale najbardziej podobał mi się Komorowski (wiceminister, a nie prezydent) który usłyszawszy od ambasadora USA, że rakiety Patriot mają przyjechać do Polski nieuzbrojone – wypalił, że cały czas rozmawialiśmy z Amerykanami o rakietach przecież, a nie o kwiatkach doniczkowych!
Płaksa-Waszczykowski się nie skompromitował, red. Feusette z Rzeczypospolitej przestał pisać pseudo-bajki i od razu jestem w stanie się z nim zgodzić (wyszydza faceta, któremu nie podoba się krzyż na Giewoncie).
Miałem zabieg w ustach i nie mogę jeszcze jeść. Dlatego ślinka mi leci, kiedy Rzeczypospolita opisuje restauracje, w których omawiano polityczne plany. Na czoło listy wysuwa się warszawska restauracja „Tradycja” szczególnie ulubiona przez polityków PIS. Dlaczego? Bo blisko centrum, polska kuchnia i możliwość spotkania w małej salce. Wszystko to prawda. Ale czy politycy ci wiedzą, że willa w której mieści (mieściła?) się ta restauracja była siedzibą KGB w Polsce? Plotka niesie, że po wyprowadzce nie usunięto z murów całej skomplikowanej aparatury podsłuchowej. Ale to pewno plotka tylko J