Straszne jest życie urzędnika!
Wyjeżdżam na umówione spotkanie. Zaczął znowu prószyć drobny śnieżek, więc natychmiast staje Łazienkowska. Jak ma nie stać? Widzę przed sobą miejski autobus. Najpierw gwałtownie hamuje, bo mu pod koła wjeżdża przez dwie ciągłe linie samochód z blondynką za kierownicą. Za chwilę, kilka metrów dalej, kolejna blondynka pakuje mu się pod koła. Udaje się wyhamować. Żeby nie było, że jestem męskim szowinistą – kolejne kilka metrów i już nie ma co hamować, w bok autobusu z impetem wali jakiś łysy facet, który tak się zapatrzył w lusterko żeby móc nielegalnie wjechać po ciągłej na Łazienkowską, że nie zauważył czerwonego przegubowca. Totalny galimatias, nie ma co jechać. Robię rundkę i wracam do siebie.
Ale co tu się dziwić, skoro w całej Europie wystarczyło kilka centymetrów śniegu i totalnie sparaliżowało lotniska. Jakim cudem samoloty latają z Alaski, Grenlandii czy Moskwy, nawet z Warszawy? Czy to optymistyczne, że gdzieś coś może być jeszcze gorzej zorganizowane niż u nas?
Kaśka z rodziną miała przylecieć na święta. Wybrała z wygody Air France. Teraz jej proponują wylot w czasie, kiedy ma się zaczynać kolacja wigilijna. Rezygnuje z przyjazdu. Widzę rozpatrz dzieci w obu krajach i jadę do LOT-u. Okazuje się, że można przylecieć przed świętami. Nasz LOT lepszy od Air France.
A u nas będzie jeszcze lepiej. Premier Tusk odwołał wiceministra infrastruktury, prof. Engelharda, odpowiedzialnego za koleje. I jakby czytał mojego bloga dzisiaj, mówi: „Nowy wiceminister infrastruktury ds. kolei ma być bezpartyjnym fachowcem. Uważam, że kolej naprawdę powinna być z dala od polityki. Mam nadzieję, że wiceministrem odpowiedzialnym za koleje będzie fachowiec, który całe życie poświęcił kolei” – tu chyba się zreflektował pan premier, że ciut przesadził więc dodał –„ale też, że to będzie człowiek z zewnątrz, nie będący pracownikiem kolei”.
Cytuję za TVN24, co zaznaczam bo jakoś mi się ta myśl wydaje pogmatwana. Znam jednego posła, o którym mówi się, że kolekcjonuje pociążki. A na dodatek jest z PSL – może to jego miał na myśli pan premier?
Drugim kandydatem jest obecny prezes PKP, spółki-matki. Jest w kolejach od zawsze, tj. od sześciu lat. Ale też odpowiednio zdystansowany. I fizycznie (w momencie wprowadzania nowego rozkładu był w Chinach, gdzie sprawdzał jak można wprowadzić w Polsce koleje wielkiej szybkości o średniej prędkości ponad 400 km na godzinę), i psychicznie. Bo – jak wynika z jego wywiadów dzisiaj – winę za chaos ponoszą ci podlegli mu urzędnicy kolejowi, którzy do ostatniej chwili kłócili się o kilka pociągów. Pan prezes zauważa, że można było cały rozkład wprowadzić do systemu, a te kilka pociągów na samym końcu. Ale proszę sobie wyobrazić – oni tego nie zrobili! Może dlatego, że dano to trudne zadanie ludziom którzy nigdy w życiu nie mieli z tym do czynienia. Zgodnie z postulatem pana premiera: „ludzie z zewnątrz”.
Albo krasnoludki rządzą polską koleją, albo pan prezes nie wie na czym polega zarządzanie i koordynacja pracy podwładnych. Czy pan prezes poda się do dymisji? Skądże, jego celem jest dobro polskich kolei i nie może pozostawić ich w kryzysie.
A więc pan premier może wybierać między wspaniałymi kandydatami. I na pewno wybór będzie wspaniały!
W cieniu odwołań na kolejach – dymisja szefa Poczty Polskiej. Czym się ten facet naraził? Ratując kondycję poczty, której zaraz się skończy monopol na usługi pocztowe, przygotował plan likwidacji ok. 3 tysięcy placówek i zastąpienia ich agencjami w supermarketach i stacjach benzynowych. To oczywiście uderza w interesy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Kto decyduje o zatrudnieniach na poczcie? Ludowy koalicjant. Nie można stracić takiej marchewki dla swoich członków i sympatyków. A że szlag trafi pocztę? No to co? Wtedy się będziemy martwić.
Mój podejrzliwy charakter każe się domyślać handlu wymiennego – PSL pozwolił panu premierowi wyrzucić z hukiem ludowego wiceministra w zamian za zablokowanie zmian na poczcie. Co pan premier zrobi, jak ludzie nie dostaną kartek na święta i przekazów emerytalnych?
Mają rację krytycy mojego bloga, że czasem przypierdzielam się zupełnie bez sensu. Jak mało istotna jest poczta wobec spokoju koalicji! A generalnie, próba doszukiwania się związków przyczynowo-skutkowych, to przykład pieniactwa.
W miejscowości Giebułtowo chory psychicznie facet zabił swoją zonę kijem od miotły. Dwa dni temu podczas awantury rodzinnej interweniowała policja, która odwiozła go do szpitala psychiatrycznego. Lekarz co prawda ocenił, że mężczyzna wykazuje dużą agresję i może mieć zaburzenia osobowości. Ale ponieważ facet nie zgodził się zostać dobrowolnie w szpitalu, został odwieziony do domu. Nic dziwnego, że po takich przeżyciach się nieco zdenerwował i natychmiast zatłukł żonę.
Lekarz Maciej Jakimek pytany, czy widzi jakiś związek pomiędzy swoją decyzją a zabójstwem odpowiada: „To uproszczenie. Nie ma gwarancji że po leczeniu by tego nie zrobił”. Współczuję temu facetowi. To musi być naprawdę ciężko pracować z poczuciem zupełnej nieprzydatności tego, co się robi.
I ostatnie zdziwienie dzisiaj. Przed warszawskim sądem rozpoczęła się rozprawa z powództwa Ziobry, któremu się nie spodobało, że na korytarzu sejmowym Kalisz jako przewodniczący spec-komisji naciskowej zadał pytanie, czy jak Ziobro zawiózł do Kaczyńskiego (wtedy szefa partii) dokumenty z prokuratury to nie wyczerpało to znamion przestępstwa.
Na początku sędzina Anna Falkiewicz-Kluj (cytuję za Gazetą.pl) uznała, że Kalisza nie chroni immunitet poselski, bowiem ochrona prawna obejmuje tylko: „inną działalność związaną nieodłącznie ze sprawowaniem mandatu”. Pani sędzina w swojej mądrości reprezentanta autorytetu Rzeczypospolitej dodała, że wypowiadając się w tej sprawie Kalisz nie wypowiedział się w kwestii istotnej dla parlamentu. Trochę panią sędzinę rozumiem – zaczynamy od zadawania pytań, czy prokurator generalny postępuje zgodnie z prawem, a potem będziemy pytać, czy sędziowie dysponują inteligencją na poziomie mojej dziesięcioletniej córki.
Efekt? Jak poseł przekroczy prędkość, to nie można mu wlepić mandatu bez uchylenia immunitetu. Jak poseł coś powie o przebiegu komisji sejmowej – immunitet nie obowiązuje. Przynajmniej tak długo, jak pani sędzia Falkiewicz-Kluj ma coś do powiedzenia.
Ciekawe, z rekomendacji jakiej partii pani sędzina Falkiewicz-Kluj dostała się na aplikację sędziowską?
Coś jest w tych prawnikach… Mój przyjaciel z Nowego Jorku, sam szanowany prawnik transakcyjny, z dumą nosił T-shirta z napisem (w wolnym tłumaczeniu):
„Z trzech powodów prawnicy zastąpią szczury jako zwierzęta laboratoryjne:
1. Bo jest ich dużo
2. Bo technicy laboratoryjni nie przywiązują się do nich
3. Są rzeczy, których szczury nigdy nie zrobią”.
Fakt, potrafią być wredni – ale nie są głupi i nie są zależni od partyjnych rekomendacji.
A swoją drogą, jak straszne jest życie urzędnika, kiedy jego kariera może lec w gruzach tylko dlatego, że trzeba zahamować reformę poczty, albo utrzymać KRUS, albo zachować jakiś inny niezmiernie ważny polityczny interes…