Rzepa - cd
Wczoraj rozmawiam z Arcy-katolickim Królikiem na temat artykułu Wildsteina w Rzepie (tego o religii i etyce). Królik pyta, dlaczego kiedyś tak gwałtownie i bez przygotowania wprowadzono tę religię do szkół. Akurat na to pytanie jestem w stanie odpowiedzieć.
W Trylogii Sienkiewicza jest dialog Kmicica z ks. Kordeckim, że ksiądz człowiekiem jest świętym, ale na armatach akurat się nie zna. Tak samo jest z premierem Mazowieckim. Człowiek to wielu zasług, ale porządek do nich akurat nie należy. Nie będę wchodził w kuchnię pracy jego sekretariatu, ale jednym ze świętych praw było codzienne zaglądanie do czerwonego segregatora na jego biurku. Tam znajdować się mogły tylko wypowiedzenia wojny, dymisja rządu lub sprawy podobnej wagi.
Wakacje 1990 roku. Pan Premier udaje się na urlop i przed wyjazdem czyścimy biurko. Po kolei rozprawiamy się z wszystkimi sprawami i na koniec zostaje tylko ta jedna, czerwona teczka. Pan Premier zachowuje się tak, jakby ją widział pierwszy raz w życiu. Przypominam co to jest i z rosnącym niepokojem pytam, czy jest już jakaś decyzja w sprawie listu Episkopatu Polski. Dodam, że zazwyczaj pisma lądowały na biurku z projektem dekretacji lub odpowiedzi. W przypadku tego listu potrzebowałem jednak jakiś wytycznych.
Pan Premier mocno się zaniepokoił. „List Episkopatu? A w jakiej sprawie?”. Moment załamania po mojej stronie. Przynajmniej raz w tygodniu od kilku miesięcy pytałem, czy nie ma wytycznych w sprawie czerwonej teczki i dostawałem uspokajającą odpowiedź. Okazuje się, że szef do teczki na wszelki wypadek w ogóle nie zaglądał. A za chwilę wyjazd!
Przypadkiem trwa jednak akurat posiedzenie komisji wspólnej rządu i Episkopatu. Wyciągam z niego min. Ambroziaka, który dostaje instrukcje aby – dla świętego spokoju na urlopie – zgodzić się na postulat w sprawie religii w szkołach.
Wiele było potem dywagacji, dlaczego tak ważna decyzja została podjęta tak nagle, w tak dziwnym terminie… A dzisiaj red. Wildsteun uważa, że to za mało.
W dzisiejszej Rzepie (będę przynajmniej przewidywalny) Mazurek (szkoda jego rubryki we Wprost) wyżywa się na sądach. Sam nie jestem o nich najlepszego zdania, ale tutaj doświadczenia z osobistych sympatii i antypatii przenosi się na wczorajszy wyrok. Wg Mazurka, nazwanie kłamstwa kłamstwem jest wyrazem stronniczości sądów. Zdaniem propagatorów Rzepy sąd powinien powiedzieć, że może Komorowski nie opowiadał się publicznie za prywatyzacją szpitali, ale przecież zły to człowiek jest i z pewnością ma takie (i inne równie podłe) zakusy.
Ale wątek stronniczości sądów – ciekawy. Sam się z tym spotykałem w swoim życiu, raczej jednak sympatycznie w moją stronę.
Pamiętam sprawę rozwodową, kiedy adwokat mojej byłej postawił całą listę żądań. Rozwód był bez winy, na wniosek byłej. Sędzina z rosnącym zdziwieniem patrzyła na moją zgodność i rosnącą listę oczekiwań mojej małżonki. W pewnym momencie pojawiło się żądanie wydania nakazu eksmisji ze wspólnie zajmowanego mieszkania (nota bene – mojego). „Ale przecież pan zrzekł się właśnie tego mieszkania? Eksmisję można zarządzić tylko wtedy, kiedy istnieje groźba dla powoda. Ja nie potrafię sobie wyobrazić, aby ten pan mógł zagrozić tej pani” – mówi sędzina, po czym dodaje ciszej odwracając się od protokolantki – „raczej wręcz przeciwnie…”.
Pamiętam sprawę, kiedy jako świadek odpowiadam na pytania niezwykle agresywnej adwokatki pana S. Mocno poirytowana sędzina próbuje zapanować nad sytuacją, ale przychodzi to (nie z jej winy) trudno. W pewnym momencie adwokatka zadaje jakieś bezsensowe pytanie, na które zaczynam odpowiadać słowami: „Pani mecenas…”. Pani mecenas twardym tonem: „Proszę zwracać się do Wysokiego Sądu a nie do mnie”. Wtedy ja: „Wysoki Sądzie! Czy mogę założyć, że w tym miejscu dyscyplinować mnie może Wysoki Sąd, a nie jakieś osoby postronne?” Sędzina uśmiecha się promiennie i mówi: „Nie może pan. Sąd nie widzi powodu i nie ma zamiaru pana dyscyplinować. Ta uwaga odnosi się jednak tylko do pana w tej sytuacji. Pani Mecenas, proszę nie obrażać świadka i zwracać się do niego z szacunkiem, bo uznam to za obrazę sądu”.
Może więc sądy bywają stronnicze, kiedy mają do tego powody?