Szybki przelot do Wiednia i z powrotem. Kolejna frustracja w business lounge na Okęciu – jak się okazuje mimo wspólnej wizyty dwóch ministrów: skarbu (nadzoruje LOT) i infrastruktury (nadzoruje porty lotnicze) nie udało się doprowadzić do porozumienia, aby można było otworzyć większą poczekalnię. Porty blokują tę inicjatywę chyba dla zasady… Musiałem tam wejść, aby zaczekać na transfer do samolotu. Nie było gdzie usiąść, część gości brała do ręki napoje i wychodziła przed drzwi. Bardzo budujący widok.
Miałem nadzieję na jakieś szybkie zakupy na lotnisku. Płonne nadzieje. Jest jakaś idiotyczna prawidłowość w luksusowych sklepach. Trzymają się stałej kolekcji tych towarów, które nie schodzą. Natomiast te dobre, które szybko zniknęły, nie pojawiają się na nowo.
W rezultacie nie mogę kupić moich ulubionych krawatów Hermesa i Dunhilla, ale mam do wyboru ciągle od lat te same. Koszule Bossa – to samo. Nie zmieniają kolekcji, tylko eliminują te wzory i materiały, które dają się nosić.
Pamiętam z czasów Gerbera świetnie zorganizowanego szefa sprzedaży, który upierał się, że będzie dostarczał odbiorcom towar dopiero wtedy, kiedy sprzedadzą się gorzej rotujące artykuły. A w tym samym czasie marketing wprowadzał nowe… Wynik był łatwy do przewidzenia. Wprowadzaliśmy nowe kolory Frugo, a 80% sprzedaży to były kolory tradycyjne. Póki nie sprzedały się nowe wynalazki, klient napotykał puste półki i nie mógł kupić swojego ulubionego produktu. Podobna logika towarzyszy dzisiaj firmie Boss, Dunhill, Zegna… Czy dlatego, że są własnością funduszy inwestycyjnych i zostały oddane w ręce młodzików o mentalności analityków finansowych?
Mam wrażenie, że te wielkie marki bardzo daleko odeszły od konsumentów.. mimo, że na wszystkich Harvardach i innych MBA-ach uczą ich czegoś przeciwnego. Ale nikt tego nie bierze na poważnie.
Przywiązałem się do zapachu Fahrenheit. Jego producent próbował coś pokombinować z zapachem, ale na szczęście to nie przeszło. To kombinuje z opakowaniem. Mało jest produktów, gdzie pasuję do profilu typowego konsumenta. Jedną z cech takiego konsumenta jest wiek i związana z tym typowa przypadłość – konieczność korzystania z okularów do czytania. Co więc wymyśliły młodziki z marketingu Diora? Najpierw zrobiły identyczne opakowania dla „after shave” i wody toaletowej. Co jest co można rozpoznać czytając mały druk na spodzie butelki. Oznacza to, że muszę co rano nakładać okulary i podnosić butelkę do góry. Okulary przydadzą się za chwilę – aby użyć wody toaletowej trzeba znaleźć miejsce, gdzie wylatuje produkt. Jest to tak zrobione, że nawet w okularach nie widać gdzie. Ale jak się naciśnie nie tam, gdzie trzeba okulary się przydadzą aby nie psiknąć sobie w oczy.
Codziennie rano przeklinam szefa marketingu firmy DIOR. Jak kiedyś znajdę nowy zapach alternatywnego producenta – z wielką satysfakcją go zmienię.
Ale te cholery wiedzą, że mój profil jest konserwatywny i rzadko zmienia…
Tak samo myślę o tych dostawcach, którzy na fakturach piszą numer konta małymi literami bez przerw (spróbujcie przepisać to bez błędu), dopiero jak sam zacząłem płacić niektóre faktury zrozumiałem, jaki to problem…
I ostatni przykład z tej beczki. Bilet do kina. Kupuję bilet, następnie jakieś przekąski i wchodzę do ciemnej sali. Numer miejsca i rzędu jest napisany w mało kontrastowy sposób małymi literami. To, że muszę oglądać przez pół godziny reklamy – to przynajmniej ma dla nich finansowe uzasadnienie. To, że nie mogę odczytać numeru miejsca – to małpia złośliwość. Te wszystkie trzydziestolatki, które teraz pracują w dziale marketingu zostaną jednak niedługo wysiudani przez młodsze pokolenie. I to jest moja satysfakcja… nie ma winy bez kary J
W polskiej prasie przeszła niezauważona śmierć szefa Abu Dhabi Investment Authority, największego na świecie funduszu inwestycyjnego, w szczycie miał jakieś 500 miliardów euro do wydania. Miałem okazję go poznać i nie mogę powstrzymać się do komentarza.
Po pierwsze, są kraje gdzie do władzy dochodzi się w jeszcze większym nepotyzmie, niż w Polsce. Ciekawe, czy to jakaś pociecha. Szejk z ADIA jest (był) bratem przyrodnim władcy Abu Dhabi. Został szefem funduszu w wieku 27 lat. Nie powinienem się akurat do tego przyczepiać, bo ja w tym wieku zostałem szefem gabinetu Premiera. Ale fajne jest to, że cały świat był zachwycony z tej nominacji, bo nowo powołany szef miał za sobą 5 lat pracy w tym funduszu na stanowisku analityka. A więc nie był zupełnym ignorantem… Z 10 dyrektorów, 6 to najbliższa rodzina władcy (po angielsku to nie król, ale „ruler”) tego emiratu. A pozostała czwórka, jak to już kiedyś pisałem – wysoko opłacani chłopcy do podawania herbaty.
ADIA nie przeszła przez kryzys suchą stopą. Podjęła szereg złych decyzji, w tym zakup udziałów w The Carlyle Group i w Citibanku po znacznie zawyżonej wycenie. Ruler Abu Dhabi po tych operacjach był mniej bogaty, trochę ludzi (w tym moi przyjaciele z Carlyle’a) zdecydowanie bardziej.
Szef ADIA zginął w wypadku szybowca w Maroku. Miał 41 lat. Kto mu pozwalał uprawiać taki sport? Czy jego śmierć była zupełnie przypadkowa?
Zbliżają się święta… krótki wypad urlopowy. Przez kolejne dziesięć dni nie będzie mnie tutaj.